wtorek, 6 grudnia 2016

A czego Ty szukasz w święta?


Do słynnego okienka Allegro, zatytułowanego: "Czego szukasz?" wpisywany jest tekst: "angielski". Wkrótce tajemnicze ręce otwierają paczkę z tajemniczą zawartością. Samotny starszy człowiek smutno patrzy przez okno na padający deszcz. W końcu klik-klik w internecie i do domu przychodzi kurier. Przychodzi moment rozpakowania paczki. "English for beginners"-czyta niewprawnie, fonetycznie, adresat pakunku. Później jednak, jak widzimy, idzie mu coraz lepiej. Również za sprawą karteczek, przyczepianych do wszystkiego, od kubka po psa, wiernego towarzysza nauki. Dzielnie ćwiczy wszędzie, nawet w autobusie (jedyne, do czego bym się przyczepiła, to to, dlaczego, do jasnej choinki, bohater mówi "fork", patrząc na nóż, a "knife" na widelec, ale cóż-początki bywają trudne, nobody's perfect, wbrew temu, co ćwicząc, mówi do lustra).
Dalej poznaje słownictwo związane z podróżą: "suitcase", "slippers", "passport". W końcu-rewolta! Wsiada do samolotu. Na miejscu-do taksówki. Dociera wreszcie na miejsce, wita się z młodym mężczyzną. I nareszcie: tam-daradam-dradam! Le grande finale! W progu nieśmiało pojawia się dziecko. Mężczyzna mówi do niego: "Hi, I'm your grandpa".
Tak w, hehe, moim telegraficznym skrócie, wygląda słynna już reklama sklepu internetowego. Jej żywot nie jest wprawdzie długi, ale wzbudziła już pewne kontrowersje. Nie wiem właściwie, dlaczego, ponieważ moim zdaniem jest bardzo sympatyczna. Owszem, smutne jest to, że rodziny żyją w odosobnieniu, wszyscy rozjeżdżają się po Europie i świecie, ale w sumie dobrze, że reklama wychodzi naprzeciw społecznym problemom...Czy w tych kontrowersjach chodzi o niemile w Polsce widziany kolor skóry dziecka? Oto jest pytanie.
Reklamy Allegro już od jakiegoś czasu idą w bardzo prostą, nienachalną stronę, która bardzo mi się podoba. Podobnie ciepłe uczucia budziła we mnie ta reklama:
 
 
Lubię je, ponieważ nie są przegadane, patrzy się na nie jak na ciekawą, wciągającą małą fabułę. Nie pokazują także w sposób łopatologiczny, co tak naprawdę reklamują.  Zarówno w przypadku "dziadka", jak i wersji "pies" pamiętam, że za pierwszym razem z zapartym tchem czekałam na to, jaki będzie finał, a u mnie nie zdarza się to często-reklamy generalnie mnie nudzą, irytują i je pomijam. Brawa zatem za to, że potrafiono mnie, wybrednego i trudnego klienta, jakoś przyciągnąć.
A jakie są Wasze refleksje na temat tej reklamy? Zwracacie w ogóle uwagę na reklamy, kierujecie się nimi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz