sobota, 10 grudnia 2016

Wrócili...z fasonem


Oh yeah. Ta melodia  pewnością zostanie moją piosenką roku. Nie tylko dlatego, że bardzo ją lubię, ale także, a może przede wszystkim dlatego, że wywołuje we mnie bardzo pozytywne emocje. Po kilkunastomiesięcznym okresie bycia motorową pustynią w moim mieście znów zaczyna się coś na tym gruncie dziać. Najpierw był to hymn turnieju przypominającego, że w moim mieście jest coś takiego jak żużel, a teraz, dziś...także rozbrzmiewała w moim mieście w związku z tym.
Drużyna żużlowa z mojego miasta została dziś oficjalnie zaprezentowana w składzie na przyszły sezon. Nie mogło mnie tam zabraknąć, choć cena biletu na to wydarzenie troszeczkę mnie nie zadowalała (10 zł). Czego się jednak nie robi dla ulubionej drużyny i dla dzieci (dochód ze sprzedaży wejściówek przeznaczony był na leczenie chorej dziewczynki). No i czego się nie robi, żeby już nie siedzieć w domu i się nie nudzić oraz nie smucić...W stosownej porze zameldowałam się więc w klubie, w którym to wydarzenie miało się odbyć. Ludzi nie było dużo, ale to chyba nawet lepiej.
Przybyli niemal wszyscy zawodnicy, z dwunastki zabrakło tylko jednego, który nie mógł przyjechać ze względu na inne zobowiązania. O każdym z nich powiedziano kilka słów, także oni zostali poproszeni o powiedzenie czegoś ciekawego. Najbardziej zaskoczona byłam młodym (hmmm, to mój rówieśnik, więc czy jeszcze młody jak na żużlowca...?:))zawodnikiem z Czech, który wypowiedział się dość swobodnie w języku polskim, prawie bez cienia akcentu naszych  południowych sąsiadów. Pominąwszy, że nic oryginalnego nie zostało powiedziane, spędziłam tam przyjemne 1,5 godziny. Przynajmniej już wiem, że muszę zacząć zbierać kasę na karnet, i ile mi do tegoż brakuje:) A prawda ma się tak, że nie wiem, jak wejdę w posiadanie tej sumy. Mam jednak jeszcze około trzech miesięcy do początku sezonu, pewnie jakoś to będzie.
Skoro po rocznym niebycie żużel w moim mieście się reaktywował, poczytuję to za dobry znak dla siebie. Może i dla mnie przyjdą jeszcze lepsze dni...
PS. Bardzo się cieszę, że w przyszłym sezonie znów będę oglądać w swoim mieście swojego ulubionego szwedzkiego żużlowca nr 2 (nr 1 to, jak wiadomo, Lindgren). I mam nadzieję, że czeka mnie wiele emocji związanych z tym wszystkim. Oby teraz ze wszystkim było już tylko lepiej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz