wtorek, 31 stycznia 2017

Krok drugi: oczekiwanie

Dziękuję, bardzo, bardzo Wam dziękuję za miłe słowa pod poprzednim wpisem.
Czekam. Przez cały czas czekam. Prawda jest taka, że jest wtorek, a ja nadal nie wiem, na czym stoję.
W czwartek, jak wiadomo, nie byłam w wiadomym miejscu-nie potrzebowano mnie. W piątek rano przygotowywałam się do wyjścia, gdy zadzwonił telefon: nie mam przychodzić, a jedynie czekać na decyzję, która zapadnie w poniedziałek lub środę. Pomimo moich wielkich nerwów i marzeń, by już coś się wyjaśniło, jest wtorek, a ja wciąż czekam. Denerwuję się. Bardzo...Bo wiecie, jak to jest: Kiedy się tak czeka i czeka, a jeszcze człowiekowi zależy...Wygląda jednak na to, że przyjdzie mi jeszcze poczekać-oby tylko do jutra. Mam nadzieję, że otrzymam odpowiedź bez względu na to, czy "tak", czy nie...Bo nawet jeśli "nie", to tego właśnie bym chciała. Po prostu COŚ wiedzieć...To chyba nie tak dużo?

środa, 25 stycznia 2017

Step 1: done

Kiedy prosiłam, żebyście trzymali za mnie kciuki, czekałam na to, co się wydarzy. Miałam przed sobą trzy dni próbne w miejscu, które mogłoby przynieść mi nowe zajęcie. Jestem po pierwszym takim dniu, wróciłam po 15.00  i mam mieszane uczucia.
Pomijam, że dowiedziałam się następującej rzeczy: takie dni, jeśli się za nie nie płaci, są nielegalne. No, ale jeśli "podciągnie" się to pod drugi etap rekrutacji, to co można z tym zrobić? Nic. Poszłam. Miałam w perspektywie cztery godziny w redakcji. Od razu, "na dzień dobry", zostałam zawalona zadaniami próbnymi. Trzema na te cztery godziny. Nie wiem, czy to stres, czy co, ale niestety, nie poszło mi najlepiej. Artykuł na 4,5 tys. znaków zatrzymał się na 2812. Na więcej nie miałam weny, nie wiem, jak to określić. Nie wiem, czego to wina-stresu, tego, że człowiek się w tym domu zasiedział i zapomniał, jak się pracuje pod presją czasu? Bo inną rzeczą jest, kiedy siedzisz sobie w domu i cykasz w sumie krótki artykulik dla portalu sportowego, od którego w sumie niewiele zależy, masz czas, żeby się zastanowić, co chcesz napisać, itepe, itede. Nawet możesz sobie napisać te kilka zdań na brudno i nikt się nie czepia. Co innego tutaj. Tu-pouczenia, pośpiech, na brudno nie masz czasu napisać, a i temat poznajesz "live", bez możliwości przygotowania się do rzeczy...siadaj i pisz o czymś, o czym masz mgliste pojęcie, na 4,5 tys. znaków. Okazuje się to bardzo dużo. Nie wiem, na ile to kwestia mojego nastawienia (a trochę nastawiłam się na to, że sport, sport i nic poza tym; na inne tematy już trudno mi się wypowiadać:)). Tak czy inaczej, łatwo nie było. Jedyne plusy: poznałam mnóstwo nowych ludzi, no i to, że zespół nie jest wielki. Całe szczęście, jutro mam wolne, przynajmniej trochę odpocznę psychicznie. Zła strona takiego obrotu spraw jest taka, że miałam tam chodzić dziś, jutro i w piątek, ale z powodu jutrzejszego wolnego czeka mnie jeszcze piątek i poniedziałek. Wprawdzie po powrocie do domu postanowiłam, że już tam nie pójdę, ale to wydarzyło się na fali uniesienia emocjami. Na trzeźwo wyrokuję: dam jeszcze szansę piątkowi.
Jest jeszcze jeden niebagatelny plus tej całej sytuacji: przemogłam się, wydobyłam na trochę z dołka, a z tym bywało u mnie ostatnio różnie. Może mi to w czymś pomoże, nie wiem. Zobaczymy, co przyniesie piątek, być może poniedziałek...
A co u Was słychać? Trzymajcie się!

poniedziałek, 16 stycznia 2017

I gotta feeling...



Tak, mam dziwne przeczucie, że będzie OK. Wprawdzie rano obudziłam się z bólem głowy i żołądka (nerwy!), ale potem było już tylko lepiej. Dziękuję za wszystkie Wasze kciuki, widocznie dobrze je trzymaliście! Rozmowa była błyskawiczna, sympatyczna i konkretna. Tak, jak lubię. Na odpowiedź-zarówno jeśli będzie pozytywna, jak i negatywna-mam czekać do końca tygodnia. No cóż, nie tyle czasu już się czekało, damy radę. Zwłaszcza, że nerwy oczekiwania na odpowiedź to już nic w porównaniu z nerwami oczekiwania na rozmowę...Tak czy inaczej, byłoby naprawdę miło, gdyby ten rok rozpoczął się (w końcu połowa stycznia to jeszcze początek roku...) czymś pozytywnym.
Poszczęściło mi się dziś także na innym polu-niedawno całkiem od niechcenia, wzięłam udział w SMS-owym konkursie mojego operatora komórkowego. Dziś okazało się, że zgarnęłam nagrodę. Wprawdzie nie samochód, nie telewizor, nie smartfon, nie tablet, ale za to pakiet internetowy. Duży. Jako że często używam internetu w telefonie, a z moim zasadniczym pakietem bywa różnie, cieszę się z tego, co mi "skapnęło".
A co u Was? Jak się zaczął Wasz tydzień? Trzymajcie się ciepło...

piątek, 13 stycznia 2017

Zmiana planów

Zmiana planów jest taka, że nie jestem po rozmowie...Musiałam przełożyć ją na poniedziałek (10.30)...Proszę więc ponownie o KFC, tym razem w pierwszy dzień nowego tygodnia.
Trzymajcie się!

czwartek, 5 stycznia 2017

KFC proszę.

Nie, nie zostałam fanką tej sieci gastronomicznej (nie zrobiłabym tego na trzeźwo, dobrowolnie etc.). Rzecz ma się inaczej. Chodzi o to, że proszę o KFC, czyli Keep Fingers Crossed-trzymanie kciuków-w przyszły czwartek (za tydzień oczywiście) o godzinie 12.00. Na razie nie chcę pisać, o co chodzi...Pomożecie? Będę bardzo wdzięczna.

niedziela, 1 stycznia 2017

Niu Jer mamy...i dobrze

Stary rok odszedł w zapomnienie, i dobrze: mimo wszystko źle mi się kojarzył. Na 2016 narzekało wielu ludzi, mam więc nadzieję, że 2017 okaże się łaskawszy.
Ze złych rzeczy 2016 kojarzy mi się z:
-żużlowo: śmiercią Krystiana Rempały, nadal z przykrością odczuwanym brakiem Darcy'ego w żużlowej rodzinie, jednym ubogim eventem żużlowym przez cały rok w moim mieście, brakiem wyjazdów, które stanowiły jednak jakieś urozmaicenie (co tam ten jeden Ostrów...)
-ogólnie: nudą, przygnębieniem, brakiem pieniędzy i perspektyw, brakiem pomysłu i chęci do szukania pracy (brak pomysłu na branżę, brak chęci wynikający z braku ciekawych ofert).
Jedyne dobre rzeczy, które mi się w 2016 przytrafiły, to: nawiązanie współpracy z portalem żużlowym i malutkie konkursowe szczęście, które dopisało mi, kiedy wygrałam bilety do Ostrowa, a później książkę o tematyce żużlowej, którą chciałam mieć, a której nie mogłam sobie kupić, bo za droga, a z kasą kiepsko. To takie minimalne uśmiechy losu, zbyt jednak małe moim zdaniem, by trwale poprawić mi humor...
Dziś zaczynamy nowy rok i sama nie wiem, czego się po nim spodziewać. W moim przypadku gorzej już chyba być nie może, więc mam nadzieję, że będzie lepiej. Przydałoby się. Ja ze swojej strony chcę Wam życzyć wielu sukcesów, szczęścia i pomyślności.
Jak wspominacie 2016 i na co liczycie w 2017? Dajcie koniecznie znać! Całusy noworoczne śle Wasza A.P.