piątek, 3 czerwca 2016

Droga ziemska dobiegła kresu

Stało się. Krystian Rempała udał się na miejsce wiecznego spoczynku. Ceremonia jego pożegnania odbyła się dziś w Tarnowie. Ze względu na odległość większości sympatyków żużla od tego miejsca postanowiono wyjść "do kibiców" i...transmitować pogrzeb Krystiana przez internet. Na YT konkretnie. Wahałam się, czy oglądać, no ale jakoś tak wyszło, że obejrzałam...
Uroczystość odbieram jako jednocześnie niesamowicie smutną (wiadomo, a tutaj generalnie były trzy powody: śmierć w ogóle, śmierć młodej osoby i śmierć w takich okolicznościach), ale i podniosłą. Wstrząsnęły mną dwie rzeczy: po pierwsze to, że zgodnie ze starym żużlowym zwyczajem na trumnie z ciałem Krystiana położono kask (hm, biorąc pod uwagę to, że niejako podwójnie stał się przyczyną tego nieszczęścia: dlatego, że służył do uprawiania tego sportu i dlatego, że spadł...). Kiedy rozmawiałam na ten temat z innymi, twardo obstawałam (i nadal obstaję) przy tym, że być go tam nie powinno...Skoro to wszystko jego wina...Wiem, to tylko symbol, ale...Np. moi rodzice nie widzieli w tym niczego zdrożnego. Ja tak...Skoro jednak rodzice Krystiana wyrazili na to zgodę, to znaczy, że tak być musiało.
Drugi aspekt, który mną wstrząsnął, to przemowa Martyny, siostry Krystiana. Można znaleźć ten fragment w sieci...Powiem/napiszę tak: nieskora jestem do wzruszeń, ale teraz poryczałam się jak bóbr. Podziwiam ją, że była w stanie wyjść, przeczytać te słowa i...przeczytać do końca. Nie wiem, czy ja w takiej sytuacji wystąpiłabym przed takim gremium, czy w ogóle wydobyłabym z siebie głos. O tym, jak podziałały na mnie jej słowa, m.in. o tym, jak trzymała brata za rękę, kiedy odchodził, pisać nie muszę. "Zwykły gest"-skwitowała moja matka, której nie podobało się to, ile czasu poświęcam temu wszystkiemu. Dziwiło ją, że ja, osoba, którą mało co rusza, siedzi przed komputerem, wyszukuje (kiedy jeszcze żył) informacji o stanie zdrowia Krystiana, a teraz ogląda to i ryczy. Cóż, moja matka nigdy nie identyfikowała się na tyle z żadną grupą, aby coś takiego przeżywać. Ja czuję się częścią żużlowej rodziny, więc kiedy ktoś z tej rodziny odchodzi, trzeba swoje przeżyć...
Pogrzeb był o 13.00, jest wieczór, a ja nie mogę dojść do siebie. Fakt, mój stan, jeśli chodzi o nastrój, nie jest ostatnio (z kilku przyczyn) najlepszy, ale...nie spodziewałam się, że tak zareaguję. Ale, jak widać, na wszystko trzeba być w życiu przygotowanym. Także na to.
Pokój Twojej Duszy, Krystianie.

1 komentarz:

  1. Widziałam zdjęcia i co do kasku mam podobne odczucia jak Ty.
    Ja to odebrałam w ten sposób: kask przyczynił się do tego co się stało, a teraz kask-winowaja niczym zwycięzca triumfalnie postawiony był (niejako) na Krystiania, jakby w geście zwycięstwa. Dziwne to, ale tak to właśnie ja odebrałam.

    OdpowiedzUsuń