poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Nie czas żałować Ostrowa, kiedy cierpi Darcy

Jak każda szanująca się blogerka modowa wpis muszę zacząć od ciucha-poznajcie mój nowy zakup w kategorii Szalowe love, pierwszy po długiej przerwie:
 
 
Wczoraj, na skutek nudy i tak dalej, postanowiliśmy z rodzicami wybrać się do Ostrowa Wielkopolskiego, i połączyć nasze dwie miłości-żużel i zakupy. Mecz miała bowiem w Ostrowie drużyna z mojego miasta, więc wypadało chłopaków wesprzeć w cokolwiek trudnych chwilach. Zanim jednak mecz, nie mogliśmy nie zaliczyć Galerii Ostrovia, świetnego zakupowego przybytku. Szczególnie spodobała mi się galeria sztuki w drodze do toalety (każde miejsce jest dobre do zaznajamiania się z wybitnymi dziełami) i uroczo zaaranżowany kącik gastronomiczny...Polecam to miejsce każdemu, kto będzie w mieście na "O" i "W":)
Potem oczywiście czas na żużel. Najpierw zapowiadało się na nudę-kibiców z naszego miasta było raptem 11 (razem z nami), mecz już w sumie o nic, drużyna zaprzyjaźniona, więc burd miało nie być...No właśnie, miało. Niestety, tuż przed początkiem spotkania do naszego sektora weszła grupa (pseudo)kibiców naszej drużyny, którym chodziło chyba tylko o zadymę, bo przecież  nie                  o kulturalne kibicowanie...Wulgarnym okrzykom i zachowaniom nie było końca, piwo w bufecie kończyło się w tempie zastraszającym...I pomyśleć, że z początkiem meczu w naszym sektorze było raptem dwu (znudzonych) ochroniarzy. Na koniec między siatkami latały butelki, a spokój próbowało zaprowadzić kilkadziesiąt osób. Nie pytajcie mnie, jaki był wynik 15. biegu, nie wiem, bo uciekałam, żeby nie dostac czymś niepożądanym. Wiem tylko, że drużyna z mojego miasta przegrała 31:59 i od nowego sezonu nasze miejsce będzie pewnie w II, najniższej lidze.
PS. Pozdrawiam zawodnika z mojego miasta (nazwiska nie podam, bo nie zauważyłam, który to był), który na początku meczu, zobaczywszy tę naszą 11-osobową grupę, zamiast nas docenić, że przyjechaliśmy, i odmachać, kiedyśmy machali, łapał się za głowę, że tak mało ludzi...:)
No dobrze, miło już było. Nie wiem, co bardziej wybije mi żużel z głowy-afera w Ostrowie czy...tak. Mój czarny sen spełnił. Kto nie słyszał o wypadku MOJEGO DARCY'EGO, odsyłam tu i tu (drugi link zawiera wideo z wypadku, czytelnikom o słabych nerwach nie polecam). Darcy ma przerwany rdzeń kręgowy i być może będzie inwalidą. Okropnie się z tym czuję, najchętniej tylko siedziałabym przy komputerze i czytała wiadomości...Wiele razy, np. po śmierci Lee Richardsona, zadawałam sobie pytanie, co musiałoby się stać, bym przestała patrzeć na żużel. Jedną z opcji było: jeśli coś stanie się któremuś z moich idoli. Ten dzień nadszedł...i chyba rzeczywiście czas powiedzieć "stop". Uwierzycie mi, jeśli napiszę, że wiele razy miałam sen, w którym Darcy ginie na torze? Czyżby to było ponure ostrzeżenie? Sama nie wiem, co pisać i myśleć. Potwornie mi smutno. Jakie to życie jest nieprzewidywalne...

1 komentarz:

  1. lubię szalikiii :) ale mam tylko siatkarskie.
    no i lubię Twoją pasję żużlem :)

    OdpowiedzUsuń