sobota, 6 czerwca 2015

I tylko żużla żal...

Witajcie. Nie odzywałam się, no bo jakoś tak nie było okazji. Generalnie spieszę donieść, że jestem już po pierwszym tygodniu pracy, mogłam wysłać triumfalne pismo do urzędu pracy i jest OK!
Na razie trudności nie ma. Siedzę sobie w biurze od 8 do 16, herbatki spijam:), ciasteczka jem:), obserwuję, co i jak, bo mamy jeden komputer na dwie osoby...Najprawdopodobniej w lipcu zmienimy biuro na większe, wtedy dopiero się zacznie! Ale nie martwię się tym. Zobaczymy, co będzie.
Jedyne mankamenty nowej sytuacji to: permanentne niewyspanie-muszę wstawać po 6, by wyrobić się na tę 8. Trudno mi zmusić się do spania krótko po 22, a każdy, kto mnie zna, wie, że jeśli nie śpię przepisowych 8 godzin, to jestem zła. Zdarzało się już, że przed południem ziewałam i mało brakowało, a zasnęłabym. Mam nadzieję, że mój organizm się przyzwyczai...kiedyś.
Drugi mankament-kiedy piszę ten post, w moim mieście trwa najważniejsza impreza żużlowa sezonu, ja od 10.00 powinnam być na stadionie, by pomagać, a potem oglądać zawody, ale nie złożyło się. Nie miałam zupełnie nic do ubrania na wyjazd, więc dziś jak opętana zamiast po W25 biegałam po CH Outlet Factory w Luboniu i kupowałam to, co będzie mi potrzebne. Z nienajgorszym zresztą skutkiem. No i nie dostałam biletu, by siedzieć na trybunach, więc stwierdziłam, że nie będę stać gdzieś z boku, jak mi sugerowano. Musieli poradzić sobie beze mnie, trudno. Jakoś dziwnie nie jest mi żal...no, zawodów ciut, pomocy nie. Czuję się lekko oszukana co do tego wolontariuszowania-obiecywali co innego, co innego jest. Wydawanie akredytacji i odhaczanie pozycji na liście szczytem moich marzeń nie było i nie jest, bawi mnie średnio...Zastanawiam się, kiedy stwierdzę, że czas z tym skończyć.
A teraz najważniejszy element mojego postu-wielka prośba: trzymacie jutro kciuki, żebym bezpiecznie dotarła do Gliwic i do hotelu! Żebym się nie zgubiła, żeby mnie nie okradli...you know. Oczywiście to samo tyczy się wtorkowego popołudnia i kawałka wieczoru, kiedy odbywać będę drogę powrotną. Wyobraźcie sobie, że szkolenie jest organizowane dla...dwóch osób. Dla mnie oraz koleżanki z Piły, M. Na razie znamy się z sms-ów i rozmowy telefonicznej, jutro będziemy razem podróżować. Ponoć we dwie raźniej, mam też nadzieję, że bezpieczniej. Tak czy inaczej, proszę jeszcze raz o kciuki. Wierzę, że moc Waszej dobrej energii mi pomoże! To jak?
OK, nie nudzę. Lecę podczytywać, co tam się dzieje kilka ulic ode mnie. Miłego wieczoru, dobrej nocy i piszcie koniecznie, co u Was! Buziaki!
 

3 komentarze:

  1. Jestem zapóźniona w temacie. Dotarło tylko do mnie, że MASZ PRACĘ. Gratuluję serdecznie:) /Alicja/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Pani Alicjo, przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale generalnie mało mam teraz czasu i rzadko siedzę przy komputerze czysto rozrywkowo...Dziękuję, też bardzo się cieszę. Tak się stało, w końcu! Chociaż, gdyby nie znajomości, mogłoby być różnie...Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. ja zawsze mówiłam, że w końcu się uda :) brawo Ada!

    OdpowiedzUsuń