środa, 20 sierpnia 2014

Książka, koncert i aferka. Znowu.

Ostatnie kilka(naście) dni nie było dla mnie najlepszych. Zastanawiałam się nad zakończeniem blogowania (przepraszam Cię, Emilio, że tak Cię nastraszyłam!:)), ale na razie jeszcze nie. To jeszcze nie ten moment...
Powody były te same, co zwykle. Pewnie nieprędko coś się zmieni w tej kwestii...I w ogóle w moim życiu.
Powod był też taki, że pogrążałam się w niezbyt pozytywnych klimatach, a mianowicie tej książce. Temat, jak wiecie albo i nie, do łatwych nie należy. Na fali książki dotarłam też do tego , tego i tego , co też tak jakoś nie nastraja optymistycznie.
Pewnie jesteście ciekawi, co myślę sobie po lekturze książki? Pewne rzeczy mnie w ogóle nie zaskoczyły, trochę już wiedziałam, fragmenty czytałam...Generalnie wyłania się obraz ludzi, którzy na skutek predyspozycji psychicznych (ojciec) i wychowania (syn, któremu niemal we wszystkim nadskakiwano, np. ponoć matka czekając na niego z obiadem, chłodziła go...wentylatorem) byli inni, zagubieni w świecie. Nie nadążali za tym światem, tu cytat z książki, ze znajomego-"w nich obu siedziały demony, tylko ojciec przelewał je na swoje obrazy, a jeśli idzie o syna, zostawały w środku". To mówi też chyba wiele o ich konstrukcji psychicznej i o tym, dlaczego Tomasz skończył tak, a nie inaczej. Pozostawili we mnie wrażenie smutnych, niezrozumiałych jednostek. W końcu miałam też okazję zobaczyć próbkę twórczości ojca. No, robi wrażenie. Demoniczne wrażenie.
OK. Tę część kończę, bo znów się przygnębię. Odetnę ją zaraz grubą kreską. Napiszę Wam jeszcze tylko: nie żałuję, że przeczytałam. Kocham biografie i byłam bardzo ciekawa tej książki. Jeśli tylko mogę coś zasugerować autorce lub innym autorom-nie wszystkie intymne szczegóły z życia bohatera koniecznie trzeba ujawić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co tam poza tym słychać? Ku mojej zazdrości, kuzynka pojechała do Gdańska na wczorajszy koncert Timberlake'a. Nie wiem, co jej odbiło, ale oczywiście nie omieszkała podzielić się tym (na razie zapowiedzią, nie wiem, jak po samym wydarzeniu) z nami za pomocą Fejsa. Kurde, owszem, zazdroszczę, że miała kasę i mogła tak sobie pojechać (i to do Gdańska, który tak lubię), z drugiej jednak strony, pan T. mnie nie bierze i nie wiem, kto musiałby przyjechać, żebym wywaliła tyle kasy itp.
[Korekta-wiem, kto: Offspring, Beastie Boys w pierwotnym składzie, Exploted, może Linkin Park, względnie Michael Buble albo Matt Dusk. Tylko za ich koncerty byłabym w stanie dać dużo kasy. Jeśli jeszcze ktoś mi się przypomni, uzupełnię.]
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ja z kolei schnę ze smutku, bo chętnie pojechałabym na to (z wiadomych względów), ale oczywiście nie pojadę. Kurde. Życie jednak nie jest sprawiedliwe.
No i na koniec mam dla Was coś, co od niedzieli nie daje mi żyć. Kolejna afera z udziałem mojego ulubieńca...Trochę już nie mam na to siły. Jak nie alko, to trawka. Nie trawka, to alko. Ja rozumiem, karygodne było to, że w niedzielę Grand Prix miało się zacząć o 15.00, skoro wiedzieli, że był na imprezie i może nie zdążyć wytrzeżwieć:), ale są granice. Nie no, tak na poważnie: nie podoba mi się to, co wyczynia D.W. Czas dorosnąć i być choć trochę odpowiedzialnym...Zostawiam Was z opisami. Trzymajcie się i piszcie, co u Was. Postaram się nie zniknąć. Pa.

3 komentarze:

  1. Nie pojechałam na pana T. bo tez mi było szkoda pieniędzy ;) zresztą- fejsbuk został tak zawalony zdjęciami i filmikami z koncertu, że mam względne pojęcie jak było i to mi wystarczy ;)

    Co do VSR...to w zasadzie mogłabym tego nie pisać ale też nie umiem tego nie zrobić bo strasznie się cieszę- że idę!
    Jeśli to Cie uszczęśliwi- mogę robić duuuużo zdjęć, które otrzymasz na maila :)
    Może któryś z kierowców jest Twoim ulubieńcem? mam limitowany bilet na Pit Party więc jest szansa, że od kogoś wyłudzę autograf to mogłabym wziąć też dla Ciebie i wysłać pocztą (kurcze...to nawet dobry pomysł!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Timberlake też nie jest moim pierwszorzędnym idolem, ale gdybym miała możliwość, to na koncert wybrałabym się z wieeelką przyjemnością ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chcę Cię martwić, ale Michael Buble już u nas był. I to też w Gdańsku :P ale nie martw się, na pewno nie było fajnie :D
    Poza tym cieszę się, że nie porzuciłaś jednak blogowania. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń