czwartek, 10 lipca 2014

Mocny, "dobry ojciec" i "Goście, goście"

źródło
Hej, co u Was, jak żyjecie? Ja nie odzywałam się ostatnio, no bo o czym tu pisać, skoro ciągle to samo i to samo...
Ostatnie dni umiliły mi dwie historie, które wydarzyły się gdzieś daleko ode mnie (a jedna wydarzyła się tylko na kartach powieści) i jedna, smucąca bardzo, która przytrafiła się mi samej, w realu.
Wczoraj, wbrew pierwotnemu planowi i wbrew mojemu nielubieniu filmów, postanowiłam towarzyszyć mamuśce, gdy ta oglądała film "Jack Strong". W końcu dużo mam czasu, nie? A i dawno nie oglądałam nic nowego...Obejrzałam i nie żałuję.
Pamiętacie, jak onegdaj byłam zafascynowana postacią Mariana Zacharskiego? Kto nie pamięta, odsyłam tu .Wobec tego, że tego typu fazy mi nie przeszły, film bardzo mi się podobał. Wiecie, spotkania w bramach, aparat foto w zapalniczce i inne Bondowskie zajawki są fajne. W filmie, nie wiem, jak w życiu. Pewne jest jedno-kiedy oglądałam, cały czas czułam napięcie-czy to się uda? Złapią go? Strasznie żeśmy się z mamuśką zaangażowały, szczególnie w scenach typu wynoszenie teczki z materiałami z pracy i spotkanie ze ścianą (kto oglądał, ten wie, o co biega) czy podczas słynnej akcji "Ucieczka o 11.00"...
Oczywiście, wielkie oklaski należą się aktorom-tak, Marcinowi Dorocińskiemu też, ale Maja Ostaszewska jako zmęczona, nieumalowana PRL-owska żona też jest świetna. Zwłaszcza, kiedy mąż zajmuje się swoimi tajnymi sprawami, a ona po kobiecemu podejrzewa go o romans...
Jedyny mankament filmu? Zostawia pewne niedopowiedzenia, takie wrażenie, które "swędzi" i wprost musisz szukać większej ilości informacji na ten temat, bo film o tym nie mówi. W moim przypadku swędzenie dotyczyło kwestii zagadkowych śmierci synów pułkownika (oczywiście, jest na ten temat miliard teorii spiskowych)...
Polecam, obejrzeć warto, nawet jeśli tego typu zagadnienia zbytnio nas nie interesują... U mnie 5/5.
 
Tatulo
Zdjęcie za http://www.libroteka.pl/tatulo.html
Na każdą książkę pani Oates czekam z zapartym tchem, każda jest niczym nieodkryty ląd. Muszę przyznać, to moja ulubiona pisarka, i to tym bliższa, że żyjąca. Na "Tatula" też czekałam, choć wiedziałam, że poruszany w niej temat jest niełatwy-molestowanie seksualne...
Robbie Whitcomb ma pięć lat. Kiedy wraca z matką na parking centrum handlowego, w którym robią zakupy, zostaje jej brutalnie zabrany. Mężczyzna, który go zabierze, każe nazywać się Tatulem i jest niczym Bóg-surowy i w swoim mniemaniu sprawiedliwy. Za dobro wynagradza, za zło każe. Każe potwornie-gwałtami, głodem, wiązaniem...
Momentami, kiedy czytałam, miałam ciarki na plecach. Ale czyta się bardzo sprawnie, szybko, chcąc wiedzieć, co będzie dalej. Oprócz tego, co przeżywa Robbie, dowiadujemy się, co czują jego rodzice. Tutaj zaskoczenia nie będzie. Rodzina stanie na skraju rozpadu...
Dziekuję autorce za oszczędzenie pewnych brutalnych opisów. A jak się skończy? Nie no, nie napiszę przecież. Przeczytajcie sami. U mnie 4/5.
 
A goście? Byli w niedzielę. Z bardzo daleka, z drugiego końca Europy: kuzynek z żoną i moim kochanym Ryanem. Jak to dziecko rośnie...Ma już pięć lat i jest świetny! Bystrzak, choć oczywiście miewa problemy komunikacyjne na linii język polski-język angielski. Uznał mnie za ulubioną ciocię i co chwilę o coś pytał, coś opowiadał i ogólnie domagał się mojej uwagi:) Wizyta była udana, choć nie będę ukrywać, że wzbudziała we mnie pewne nie do końca pożądane uczucia. Ja chyba nigdy się od tego nie uwolnię...
Trzymajcie się chłodno w te upalne dni! Buziaki!

5 komentarzy:

  1. ojej, a ja od zarania dziejów czytam tę samą księgę, Kinga "To", 1400 stron, już nawet nie pamiętam, kiedy to zaczęłam czytać :D
    zapędzałam się na Jacka Stronga, ale jeszcze nie obejrzałam.. typowa ja

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętasz mnie? :)

    Buziiakiiiii :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam J.C. Oates. Jest tak prawdziwa, że mam wrażenie, że czytam dokument. Jak dotąd zaliczyłam "Blondynkę" i "Moją siostrę, moją miłość". Obie świetne, do bólu realistyczne, a przecież nie znała ani MM, ani patologicznej rodziny z drugiej powieści. Wspaniała pisarka, podobno od lat kandydatka do Nobla, ale czy doczeka?
    "Tatula" przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ubolewam, że ta pani jeszcze nie dostała Nobla...Podobały mi się wszystkie jej książki, no może poza "Wdową", było w niej coś takiego denerwującego...Ma swój styl, niespotykany u innych pisarek. Byłam zadziwiona, jak potrafi pisać o rzeczach, osobach, które nie były jej bliskie...A "Tatula" polecam, choć to czasem trudna lektura. Są w niej takie emocje, takie wydarzenia, których człowiek sam by nie chciał przechodzić, a jednak coś sprawia, że od lektury nie można się oderwać. Dziękuję bardzo za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Filmy typu "Jack Stron" to chyba kompletnie nie mój typ... To samo jeżeli chodzi o opisywaną przez Ciebie książkę. To nie tak, że nie jestem do tego jeszcze odpowiednio dojrzały, po prostu życie bywa momentami o tyle ciężkie i niesprawiedliwe, że wolę zatopić się w nieco innej literaturze, która mnie oderwie od życia codziennego. Chociaż czytałem wiele książek o równie trudnej tematyce ;)

    OdpowiedzUsuń