piątek, 13 lipca 2012

"Bo my jesteśmy trafieni..."

Tak powiedzieli Himilsbach i Maklakiewicz jako bohaterowie filmu "Wniebowzięci",kiedy przyszli po wygrane w totolotka pieniądze.Ja też mogę sobie powiedzieć,że "jestem trafiona",bo ostatnio aż dwa razy coś wygrałam.Szkoda tylko,że kaliber jest mniejszy i trochę nie mam z tym szczęścia.
Nagroda nr 1,jakiś miesiąc temu.Maskotka.Nie dotarła do mnie do dziś,bo trzeba było wysłać kupon potwierdzający wygraną,w ciągu kilku dni roboczych,a ja chyba nie zdążyłam.Nie szkodzi,i tak nie chciałabym tej nagrody.Gdy się dowiedziałam,co wygrałam,byłam baaardzo zawiedziona,zwłaszcza,że była też np.nagroda-wycieczka i inne wypasy:(
Sytuacja nr 2-dziś.Ostatnio wzięłam udział w pewnym konkursie związanym z czymś do jedzenia.Dziś dostaję SMS,że wygrałam tajemniczą "nagrodę II stopnia".Zaglądam do internetu,co to jest.Karnet VOD...a ja w ogóle nie lubię oglądać filmów!No żesz by to.Zależało mi na kinie domowym...
Można powiedzieć,że wybrzydzam,bo zazwyczaj napalam się na nagrody główne-właśnie jakieś wycieczki,samochody itp.-a nie te "poboczne".Mamuśka każe mi się cieszyć,że wygrałam cokolwiek,ale takie gadanie to nie dla mnie.Ja zawsze chcę więcej(czytaj:chyba za dużo,w końcu nigdy nie zaszkodzi mieć czegoś fajnego),tylko nie mogę tego dostać.A ile się zawsze nabiadolę,że nie wygrałam w konkursach,w których nagrodami są bilety żużlowe...szczególnie do Torunia.Udało mi się za to tylko raz...a dobrze!Wygrałam bilet na zeszłoroczny mecz Polska-Reszta Świata,na którym bardzo mi zależało.Może to dowód na to,że trzeba tego chcieć?Bo te ww.SMS-y(maskotka i VOD)wysyłałam jakoś bez przekonania...Ale też ostatnio wzięłam udział w konkursie na bilet na mecz Torunia,bardzo chciałam wygrać i nie wyszło.Nie ma więc chyba reguły na to wygrywanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz