środa, 10 lutego 2016

Temida nie jeździ w lewo

Nie, na to wychodzi. Temida jest zawsze prawa i odwołania od tego nie ma.
Wyobraźcie sobie taką sytuację: idziecie na mecz żużlowy. O tym, jak wygląda nawierzchnia, chyba każdy z Was choć mgliste pojęcie ma, choć może nie każdy wie, że mogą się tam także przydarzyć kamienie (małe, bo małe, ale zawsze). Idziecie na te zawody, w ferworze torowej walki taki kamyk razem z drobniejszą, granitowo-sjenitową smugą leci na Was. Uderza Was w oko. Oka oczywiście nie tracicie, ale macie problemy typu pęknięcie, odklejenie jego części.
To nie żużlowo-zdrowotne science fiction, taka historia wydarzyła się w 2012 roku w Gorzowie Wielkopolskim. Poszkodowany kibic wystąpił o odszkodowanie i po trwającej trochę czasu batalii zapadł wyrok w tej sprawie, o czym można przeczytać w popularnym sportowym portalu: tutaj
Czytam o tym, czytam i przyznam szczerze, jestem zdumiona. Moim skromnym zdaniem, jako osoby, która: a) na paru meczach żużlowych była, b) ciut wie o ubezpieczeniach, c) dostała raz i drugi takim kamykiem (nie w oko, ale np. w twarz)-bez przesady...Ja rozumiem, że oko, że poszkodowany jest młody, itp., itd., ale kwota tego odszkodowania to lekka przesada. Za co aż tyle?
Napiszę tak: mimo wszystko uważam, że idąc w takie miejsce jak stadion żużlowy, trzeba być gotowym na to, że może się tam przydarzyć wszystko. Od tego, że dostanie się po mordzie od kibica przeciwnej drużyny, przez możliwe kłopoty z policją, przez zdemolowanie samochodu, aż po lekko przerażający wypadek, kiedy w Toruniu motocykl Taia Woffindena rozpadł się na pół, a oderwana część poleciała w trybuny (wideo z tego ostatniego TUTAJ ). W przypadku wydarzenia z motorem-dzięki Bogu, że nic się nikomu nie stało (niedaleko siedzieli ludzie), ale już widzę, co by było, gdyby-tfu, tfu, tfu-ci, którzy siedzieli najbliżej, zostali ranni lub-nie daj Boże-zginęli. Tutaj jednakowo odszkodowanie należałoby się bankowo, w końcu nie po to idziesz na zawody, by dostać motocyklem...Ale kamienie? Ja uznałabym to za najzwyklejszy element meczu żużlowego...na takiej trochę zasadzie: jedyne, co można zrobić, to stwierdzić: "happens". Ale cóż, widocznie jest coś we mnie coś z tej bezdusznej harpi ubezpieczeniowej...Tak, wiem, co myślicie. Gdyby mnie się to przydarzyło, albo komuś z moich bliskich, inaczej bym śpiewała. Ja jednak zdania nie zmienię: idziesz na zawody, musisz się z tym liczyć. Ciekawe, czy ten proces i wyrok nie pociągną przypadkiem za sobą następnych w podobnym tonie...
A co WY O TYM MYŚLICIE? Czy mój bezduszny tok myślenia jest cokolwiek słuszny, czy jednak nie?
Kończąc już, muszę Wam napisać, że wizja zbliżającego się sezonu w ogóle mnie cieszy, nie cieszy mnie nawet perspektywa wyjazdu 28 marca do Torunia na turniej dla Darcy'ego-tak obiecał mi ojciec i podobno mamy jechać...ale generalnie podchodzę do tego bez entuzjazmu. Słyszeliście to? JA. BEZ ENTUZJAZMU. NA ŻUŻEL. W TORUNIU. ZWIĄZANY Z DARCYM. Czy to poważne? Powinnam już konsultować się z odpowiednim lekarzem?
A co u Was? Na komentarze odpowiem i Was odwiedzę w najbliższym czasie, obiecuję.
Pozdrawiam Was serdecznie,
Wasza A.P.

1 komentarz:

  1. Masz sporo racji, ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Byłam kiedyś oburzona odzyskiwaniem kamienic przez włascicieli razem z lokatorami. Tylko, gdybym sama była na miejscu takiego kamienicznika, pewnie też nie przepuściłabym podobnej okazji. Winne jest prawo. Jeżeli w Polsce można handlować ludźmi /bo tak rozumiem przekazywanie kamienicy właścicielowi wraz z lokatorami/, to będą się działy dantejskie sceny,i to w imieniu prawa. Jeżeli można w takich USA wygrać proces z Mc`Donaldem, bo ktoś poparzył się gorącą kawą, a na kubku nie było napisu ostrzegajacego, to oczywiście znajdzie się spryciarz, który to niedopatrzenie, tę lukę prawną, przy pomocy obrotnych prawników, chetnie wykorzysta. Podobnie z opisanym prze Ciebie przypadkiem. Jeżeli chłopak doznał jakiegos uszczerbku, a ktoś mu podpowiedział, że można coś na tym wygrać, to czemu nie? Cwańsi, niestety górą. Pozdrawiam, i życzę /a może nie powinnam?/, więcej sprytu życiowego, obrotności i chojractwa. Chociaż będąc z kolei takimi, też tracimy, ale raczej bogactwa duszy, czy jakoś w ten deseń:))))) Serdeczności - Alicja.

    OdpowiedzUsuń