sobota, 18 lipca 2015

Dwa kolory: niebieski, dwa kolory: czarny

Witajcie. Co słychać? U mnie...szału nie ma. Pobudki o 6, praca, powroty około 17, zero urozmaiceń...No prawie. Poza tym, że ten tydzień w pracy spędziłam sama. Po raz pierwszy byłam "panią na gospodarstwie", bo moja współpracownica wzięła urlop. W sumie nie było źle, miałam trochę luzu, przy okazji mogłam sobie uświadomić, co jest moją słabą stroną i nad czym muszę jeszcze popracować...
A wczoraj...Kurczę, no. Przeżyłam to. Zauroczyłam się po raz pierwszy od dawna. Tak, klientem. Siedzę sobie, lekko się nudzę (internet nie działa, a jednak jest potrzebny do naszych programów). Wchodzi. Od razu zwrócił moją uwagę, bardzo podobny do pewnego osobnika, którym zauroczona jestem od dawna...Przyszedł zgłosić pobyt w szpitalu. Biorę dowód. Mój rocznik. Nagle-olśnienie:
- A pani nie chodziła do liceum X?
- Tak...
Mieszka na tej samej ulicy, chodził do tej samej szkoły, do równoległej klasy. Trochę żeśmy się zagadali...Sprawę załatwił, wychodzi. Wyszedł, patrzę-zostawił telefon i portfel. Wrzeszczę za nim. Wrócił.
- No to teraz znaleźne się pani należy, nie? Kawa?
Zgodziłam się, co było robić?:) Terminu nie ustaliliśmy jeszcze, ale ma być szybko:) Zobaczymy, co z tego wyniknie. Ciekawe znajomości można zawrzeć w robocie, oj tak...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz będzie z innej beczki. Póki co-niebieskiej, czyli tylko smutnej.
 
 
Zostałam podle zdradzona i jest mi ohydnie przykro. Niejaki pan Darcy, który niedawno wrócił do jazdy po słynnym zawieszeniu, wypiął się na Toruń i wybrał tę wstrętną Zieloną Górę. Olał (to mu wychodzi najlepiej) Toruń, który rozkręcił mu karierę, który wyciągał do niego rękę w kłopotach, który zainwestował w niego masę pieniędzy. A przedtem podle zwodził, że "tylko Toruń". Teraz, kiedy Zielona Góra zamachała kasą, poszedł "za kilka dolarów więcej" do Mysiego Grodu, który nie znosi go za słynne zbezczeszczenie klubowego szalika po finale ligi w 2009. Moja sympatia do pana stopniała, panie Darcy! Ja rozumiem, że teraz słowo się nie liczy, że idzie się tam, gdzie jest więcej mamony, ale...ten styl. Zwodził Toruń i odszedł, a na dodatek TERAZ, po 6 latach od nieszczęśliwego eventu z szalikiem, zebrało mu się na przeprosiny (gdyby nie transfer, nie przeprosiłby nigdy...). No i na wazeliniarskie wyznania, że to w ZG będzie miał większe szanse na rozwijanie swojego talentu. Internet się zagotował, nie dziwię się. Mówcie co chcecie, ale straciłam pozytywne uczucia do tej persony. Po prostu. Gdybym jutro siedziała na trybunach w ZG, zainicjowałabym jakieś miłe powitanie dla tego pana.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na czarno. Myślałam, że ten etap mamy za sobą. Kiedy Jules Bianchi miał swój ubiegłoroczny wypadek podczas wyścigu F1-Grand Prix Japonii, w życiu nie przypuszczałabym, że sprawa zakończy się tragicznie, i to po takim czasie. Jest mi przykro, bo ludzie nie mogą ginąć w ten sposób. Nie wtedy, kiedy my kibice przychodzimy na stadiony różnych dyscyplin cieszyć nasze oczy...Nie   w takim młodym wieku. To był, do cholery, mój rówieśnik... "I tego (upadków, wypadków, o śmierci nie wspomnę) nienawidzę w tych sportach"-mawia zawsze moja mama. I ma rację. Mam nadzieję, że może ktoś zwróci wreszcie uwagę na poziom bezpieczeństwa w sportach motorowych...Wprawdzie poprzedni śmiertelny wypadek w F1 miał miejsce 21 lat temu, a ostatni żużlowiec odszedł tragicznie zaledwie rok temu, okazuje się jednak, że nadal jest wiele do zrobienia w kwestii bezpieczeństwa, a pewnych kwestii najwidoczniej nie da się przeskoczyć.
Żegnaj, Jules...Bezpiecznej jazdy, teraz na niebieskim torze nie spotka Cię już nic złego.

1 komentarz:

  1. Uwielbiam takie momenty jak w pierwszym akapicie! :)
    Ciekawa jestem czy coś z tego wyniknie. Jeśli chciałabyś - życzę tego z całego serca :)

    OdpowiedzUsuń