piątek, 10 lipca 2015

Chciałam, mam...tylko co?

Witojcie. Postanowiłam dać znać, że żyję, żeby nie było, że jak jest mi źle, to piszę tu ciągle, a jak mam czas prosperity (śmiech), to milczę...Prawda jest taka, że permanentnie jestem niewyspana (codzienne wstawanie o 6 rano robi swoje), a kiedy około 17.00 wracam do domu, na niewiele już mam ochotę.
 
 
 
Tak, tekstem powyższej piosenki mogłabym podsumować tę sytuację. Chciałam mieć pracę, chciałam nie gapić się cały dzień w ściany, itp., itd., to mam. Jednak każdy kolejny dzień, a miniony tydzień szczególnie, utwierdza mnie w przekonaniu, że to nie jest praca dla mnie. Nie ma większej ironii losu-mrukliwa samotniczka, która nie chciałaby widywać nikogo, musi każdego dnia uśmiechać się i wkładać sobie w usta te wszystkie sztywne gadki...Takie...wiecie, typowe przy klienteli.
Ale już niedługo. Ten tydzień udowodnił mi, że nie nadaję się do tej pracy. Nie daję z siebie tyle, ile trzeba, nie mam tak otwartej głowy, jak trzeba. Nie ma we mnie potrzebnej ilości entuzjazmu. Mnie to nie przeszkadza, ale zauważył to ktoś inny, ktoś, kto zauważyć nie powinien. Wczoraj odebrałam pierwszą wypłatę i jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że dostałam o około 195 złotych mniej, niż powinnam..."Pojechali" mi po wypłacie za niezdany egzamin (no naprawdę, miałam 11 punktów na 20, aby zaliczyć, potrzebne było 14)...Mogli chciaż uprzedzić.
Dzis dalszy ciąg koszmaru-szefowa wzięła mnie na pogadankę, nieźle mi się dostało. Może i coś wzięłam sobie do serca, lecz i tak zamierzam zakończyć swoją przygodę z tą firmą na koniec sierpnia, kiedy miną magiczne trzy miesiące pierwszej umowy i podwyższonej pensji. Ta praca i ja nie jesteśmy z tej samej bajki-po prostu...
A co u Was? Mam nadzieję, że lepiej się miewacie. Może ktoś wleje choć trochę optymizmu, ze nie jest tak źle, w moje serce?

1 komentarz:

  1. Chciałabym wlać trochę optymizmu, ale czuję się jakbym to ja napisała tego posta, jakby był o mnie. Tak, mam to samo i ja zamierzam swoją przygodę kończyć po pół roku, z początkiem sierpnia. Szefa akurat mam bardzo w porządku, ale reszta ludzi? Koszmar. Praca kompletnie nie dla mnie, czuję, że kompletnie się nie realizuję. No ale cóż, co ma być to będzie! Głowa do góry, damy radę :)

    OdpowiedzUsuń