poniedziałek, 23 marca 2015

Dzień na wyścigach

[Tytuł w nawiązaniu do pewnego popularnego reportażu stacji sportowej jednej z telewizji.]
*Z góry proszę, wybaczcie mi nadmierną egzaltację, ale takie coś jak wczoraj przydarzyło mi się po raz pierwszy w życiu.
Wiedziałam, że pójście na wolontariatowe spotkanie to dobry pomysł. W ubiegłą środę, podczas poprzedniego sparingu, też miałam się udzielać, ale za późno przeczytałam info na Facebooku, zresztą byłam zbyt zaaferowana słynną rozmową...no i tak wyszło. Dlatego postanowiłam nadrobić błędy, nie podpaść znowu i na stadionie zjawiłam się dziesięć minut przed czasem zbiórki. OK, byłam wcześniej-nie wiedząc, co ze sobą zrobić, krążyłam pod stadionem. Nagle w magiczny sposób otwiera się brama:
-Pani wejdzie-mówi do mnie członek obsługi. Patrzę zdziwiona, w końcu nie mam identyfikatora, bransoletki, niczego w tym typie...-Ja panią z widzenia znam i wiem, kto pani jest.
Poczułam się VIP-em pierwszy raz tego dnia.
Początkowo niewiele się działo-wolontariusze wiele pracy przed zwykłym sparingiem nie mieli, toteż naszym głównym zajęciem było kręcenie się w okolicach busów zawodników, którzy dopiero zaczęli się zjeżdżać. Było to o tyle skuteczne, że sam duński kapitan naszego zespołu zamienił m.in. ze mną kilka słów...Poznałam też wreszcie wszystkich, od początku do końca, członków naszej grupy.
W końcu-dradam! Pojawiła się M., moja opiekunka i koordynatorka, która wprowadziła mnie co nieco w arkana mojego zajęcia, zdołałyśmy się nieco lepiej poznać i-chyba-polubić. Nic tak nie łączy jak sympatia względem toruńskiego klubu żużlowego.
Jako że M. stoi w hierarchii wyżej od zwykłych wolontariuszy, zajmuje się nieco odmiennymi od nich rzeczami, od razu dało się wyczuć, że sympatii między nią a nimi nie ma. Jak to w tego typu grupach. A w tym wszystkim ja:) Jak zwykle pomiędzy, jak zwykle starająca się żyć dobrze ze wszystkimi...
Tak przy okazji-wiecie, jak dostałam się na trybun, by oglądać sam mecz? Na "szagę" przez...park maszyn. Jako wolontariusz miałam prawo do tego, by nie płacić za wstęp, a to była jedyna droga, by wejść za darmo. Zresztą tędy wpuścił nas pan ochroniarz, nic nie poradzę:)
Sam sparing? Straszna nuda, dłużyzna (kilka upadków, na szczęście chyba niegroźnych, zwykłe biegi przeplatane występami młodzieży z Daugavpils/Dyneburga, miasta naszego rywala) i zimno sprawiły, że drugi raz w życiu (!) zapragnęłam wyjść z meczu wcześniej. Tak jak z powodu kolejnej przegranej naszego klubu-niestety. Nie mogłam jednak-M. powiedziała, że po zawodach spotkam się z kimś ważnym. I tak istotnie się stało-zostałam zaprowadzona do budynku klubowego, gdzie stanęłam przed obliczem samego rzecznika prasowego-człowieka, którego znam z widzenia i którego podziwiam od lat. On z kolei wypala do mnie w te słowa:
-O, pani Ado, a my się z widzenia znamy, nieprawdaż? Ja wiem, że pani jest z nami jako kibic od wielu lat...
Kto jeszcze mnie tam kojarzy?...
Ostatni śmieszny event dnia: po spotkaniu siedzimy jeszcze chwilę w salce konferencyjnej, a tu przechodzi rosyjski zawodnik naszej drużyny i wypala do M. i mnie:
-Cześć, dziewczyny.
Po polsku. Pominę milczeniem, że-wzorem innych żużlowców-miał na sobie tak zabawną kolorową włóczkową czapkę z pomponem w gustowne paski, że siłą powstrzymywałam się od eksplozji śmiechu. Tak czy inaczej, było to niezmiernie sympatyczne. I oby tak dalej.
Plusy całej tej wczorajszej sytuacji:
-wejście za darmo
-poznanie mnóstwa ludzi (czy jeszcze w sobotę śniłam o tym, że będę na "ty" z samym rzecznikiem?)
-zabawne sytuacje
-widziałam wszystkie kulisy takiego meczu, łącznie z ludźmi dobijającymi się po meczu do parku maszyn po autografy od zawodników(ech...)
-zleciał mi niemal cały dzień-wybyłam z domu po 12.00, wróciłam po 18.00
Minusy:
-zasadniczo tylko jeden: brak programu zawodów do mojej kolekcji:( Przez to darmowe wejście mi się nie należał-nauczka na następny raz, żeby się postarać.
Przepraszam Was bardzo za niebieskiego jelenia i być może zanudzanie, ale rozumiecie chyba, że pierwszym od bardzo dawna ciekawym dniem wypada się pochwalić? No to ja już się zamykam, piszcie co u Was i...do następnego razu! Buźki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz