poniedziałek, 20 stycznia 2014

Już po.

Już po. Już po spotkaniu i bólu. Nie, po bólu właściwie nie, to trwa nadal. Byłam dzisiaj na spotkaniu...właściwie nie wiem, po co. Tylko zmarzłam po drodze i przygnębiłam się efektem...
Ja nie wiem, czy ludzie nie umieją słuchać, czy są zapominalscy, czy właściwie już nie wiem co...Kiedy w czwartek rozmawiałam z panem, do którego się dziś udałam, jasno i wyraźnie powiedziałam mu, że chodzi o praktyki ABSOLWENCKIE ORGANIZOWANE PRZEZ URZĄD PRACY, a on mi zagaja o praktykach studenckich, pyta, na którym roku jestem itp. Oczywiście, okazało się, że NIC Z TEGO, bo po okresie stażu musieliby mnie zatrudnić na kilka miesięcy..."Wie pani, u nas z kasą nie za bardzo"-padło, a ja już wiedziałam. Zresztą firma malutka, podejrzewam, że nawet nie mieliby dla mnie zajęcia. Spotkanie nie trwało nawet pewnie pięć minut. Oczywiście, narobiłam już sobie nadziei, więc kiedy tylko stamtąd wyszłam, rozryczałam się i tak szłam przez całą drogę do domu. Mam dosyć swojego biednego miasta, gdzie nie ma nadziei i perspektyw...Nie prościej było powiedzieć mi tego wszystkiego przez telefon, żebym nie musiała łazić?
Jutro, bo pewnie już nie dzisiaj (nadmiar negatywnych emocji), spróbuję zakołatać do jeszcze jednej instytucji. Jak nie na płatne praktyki (pewnie w urzędzie i tak już nie ma kasy), to chociaż na darmowe. Muszę coś robić, bo jeszcze chwila i zwariuję z nudów, bezczynności, braku kasy i perspektyw...
Sprawa żużlowa utknęła w martwym punkcie, brak odpowiedzi na moje maile...Chyba zadzwonię jutro do kilku osób, które mogłyby mi jakkolwiek pomóc. A jeśli to nie wypali, to nie wiem. Wtedy to już chyba pójdę się "obwiesić", bo zaczynam mieć serdecznie dość.
Przepraszam, że ja znowu ze smętami, ale cóż poradzić, kiedy tak właśnie jest, tak właśnie układa się u mnie? Nawet nie mam z kim pogadać, bo mamuśka jest chora i zamiast się mną zająć, dokłada mi swoich opowieści. Koszmar jakiś.
Piszcie, co u Was, żebym sobie poprawiła humor i nie myślała o tym wszystkim. Zresztą, oczywiście jestem ciekawa, co u Was słychać. Trzymajcie się ciepło mimo podłej pogody. Całuski, pozdtawiam, Wasza do grobowej deski Darcy.

3 komentarze:

  1. nie lubię takich rozczarowań.. no ale cóż, trzeba szukać dalej! uda Ci się w końcu :) bądź dobrej myśli! nie można się dołować.
    ja dla pocieszenia jestem totalnym biedakiem bez kasy :d

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdałam - poprawi Ci to humor? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może, dla odmiany, Ty zajmij się mamą?

    OdpowiedzUsuń