środa, 6 lutego 2013

Cure, nie macie racji!

Tak, nie mieli racji, tworząc "Friday I'm in love", bo według nich "Tuesday's grey and Wednesday too". Chodzi mi o środę, czyli dziś. No dobrze, trochę ta środa jest szara, bo pogoda, bo mam obniżkę nastroju, bo zrobiłam dzisiaj tylko trzy "Tygodniki"...ale co tam. Mam nadzieję, że ta środa będzie ZIELONA. Wieczorem zamierzam obejrzeć mecz Polski z Przyjemną Irlandią (żałuję, że nie ma mnie w Dublinie...). Rozbawił mnie Boruc, kiedy w wywiadzie dla "Wyborczej", który czytałam, powiedział, że grają "w tej przyjemniejszej Irlandii" (przyjemniejszej niż Północna, gdzie nie jest lubiany)...To Ulster nie jest przyjemny? Oj, żeby nie było tak, że nie będzie tam mile widzianym gościem...
Cóż poza tym? Część popołudnia zamierzam w końcu poświęcić na naukę przed piątkiem. Muszę uwinąć się przed meczem...
Jutro zamierzam w końcu udać się po karnet. Mam nadzieję, że "moja" wersja jeszcze będzie...I to jest jedyna przyjemność, jaka mi się zapowiada w najbliższym czasie.
Ogólnie złapałam podłamkę, nie wiem, czy zdążę z tą pracą, zaczynam już mieć jej dość...W sumie pewne wywiady, pewne felietony ciągle powtarzają te same pytania czy frazy. Nudna robota. W ogóle, mój poziom entuzjazmu w tej kwestii =0. Żeby nie trzeba było tyle nad tym siedzieć...Albo mieć więcej wolnego, podczas którego nie musiałabym zajmować się innymi rzeczami do szkoły. Wtedy poszłoby mi szybciej.
Troszeczkę martwię się o pewne sprawy. Ojciec był ostatnio na czterech rozmowach o pracę i wszystkie skończyły się fiaskiem. Bo przecież w tej branży jest kryzys, bo nie ma studiów, bo jest w takim, a nie innym wieku...Oczywiście, nie ma dramatu, bo jeszcze ma pracę, ale chodziło o zmianę jej na lepszą...Wobec tego, co on przychodzi, blado widzę swoją przyszłość z moim zerowym doświadczeniem, beznadziejnym kierunkiem studiów itp. Przecież nawet po porządnych kierunkach ludzie szukają pracy przez pół roku czy tam dłużej...Nie wiem, nie wiem, doprawdy. Zaczynam się bać. Ta niepewność jest wykańczająca...
Na koniec, tak dla klimatu przed meczem, na poprawę humoru i w ramach preludium do rocznicy mojego pierwszego wyjazdu do tego kraju, która to rocznica jest już niedługo, pewien song:

2 komentarze:

  1. slyszalam cos o tym meczu
    wszyscy to przezywaja, a ja nie rozumiem czym tu sie ekscytowac
    i pomyslec ze kiedys potrafilam w srodku nocy nastawiac sobie budzic i ogladac copa americe xD


    a co do walentynek to każdy dzień powinien być wyjątkowy, a nie tylko jeden oznaczony w kalendarzu jako Walentynki
    a tak przy okazji przypomniało mi się dlaczego rodzice dają dzieciom na imię Walenty
    Walenty - za późno wyjęty xD
    hehe
    żarcik taki :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma co się negatywnie nastrajać. Pomyśl sobie, ze co ma być to będzie:)
    A praca... z czasem znów może Cię zaciekawić:)

    OdpowiedzUsuń