wtorek, 5 lutego 2013

Sentymentalnie...i więcej

Tak, dzisiejszy dzień bez wątpienia jest sentymentalny. Po pierwsze, bo dziś są urodziny M., o którym z tego powodu myślę (ciekawe, czy celebruje dzisiejszy dzień, a jeśli tak, to jak, gdzie i z kim), a po drugie...nie, nie śmiejcie się. To przez to ślęczenie nad "Tygodnikami Żużlowymi" popadam w sentymentalne nastroje.
Aktualnie "obrabiam" numery z 2009, a więc trafiłam na pierwsze wzmianki o Darcym, jak to w polskiej lidze zjawia się nowy utalentowany junior z Australii, itp...I patrzcie, co z niego jest:) Aż się zrobiło cieplej na sercu. Były też wzmianki o Holderze i wygranym przez niego GP Challenge...Taka chwila minęła i już jest mistrzem świata. A co poza tym? To, co zauważyłam już kiedyś...Smutek, że pewnie rzeczy nie są już tak samo. W 2009 mamy wywiady z Kamilem Cieślarem, wówczas nadzieją żużla. Dziś chłopak jeździ na wózku po wypadku na torze. Artykuły o Richardsonie...I inne takie. Życie jest dziwne, tak bardzo nie stoi w miejscu, tyle rzeczy się zmienia, niestety, nie na lepsze.
Po tym, jak dowiedziałam się, że Duh nie żyje, podjęłam spontaniczną decyzję, że koniec z pasją do żużla, ale to silniejsze ode mnie. Nie mogę też zrezygnować z tego wszystkiego, dopóki nie napiszę pracy...Dlatego podjęłam dość szaloną decyzję, że jednak lajsnę się na karnet. Tak, dam 400 zł. Ci/Te z Was, którzy (które) nie interesują się żużlem, powiedzą, że jestem szalona. Fan(k)i czarnego (od nawierzchni, ale i czarnego, bo żałobnego) sportu może zrozumieją...Sama już nie wiem.

Mamuśka wróciła dziś do domu z zakupów z tajemniczą miną. Kiedy pomagałam jej wyjąć zakupy, zobaczyłam, że ma w torbie czerwoną kartkę. Cholerne walentynki. To już niedługo. W tym roku i tak rekordowo długo uciekałam od tej propagandy. Mój oficjalny pogląd na ten dzień brzmi: ogólnie nie lubię robić różnych rzeczy tak jak wszyscy, nie lubię drobiażdżków w stylu misie, serduszka itp., Walentynki mnie wkurzają, ale myślę, że gdybym miała parę, miała z kim obchodzić ten dzień, to bym go lubiła. Po prostu. Takie jest życie.

Trzymajcie za mnie kciuki w piątek między 10.00 a-powiedzmy-12.00. Mam wtedy mój słynny egzamin, który po prostu muszę zdać! Myślę, że trochę mi pomożecie, jeśli wesprzecie mnie myślą w tym czasie.
Postaram się odezwac niedługo z czymś konstruktywnym/ciekawym/whatever. Buziaki.

2 komentarze:

  1. nie bój nic, w piątek trzymam kciuki. będzie dobrze, bo musi być i koniec!

    OdpowiedzUsuń
  2. trzymam kciuki też! :D i pracuj pracuj nad gazetami jezeli wzmianki o Darcym przynoszą Ci tyle frajdy :)

    OdpowiedzUsuń