poniedziałek, 24 września 2012

Prawdy życiowe vs.kino

Ugh!Bycie jedynaczką i samotniczą duszą ma jednak jakieś złe strony.Bo oprócz dobrych(np.nie trzeba się silić na niezbyt chciane kontakty międzyludzkie i np.wysłuchiwanie czyichś żalów)to nie jest to jednak za fajne.Kurde,człowiek nawet chłopaka nie ma,żeby go gdzieś zabrać,gdy trzeba!!!!
Jaki jest powód mojej frustracji?Nie mam nawet z kim iść do kina,kiedy już raz na 1000500100900 lat interesuje mnie jakiś film.Kiedyś(jeszcze jakieś 5 lat temu...)niezawodna w takich sytuacjach byłaby kuzynka D.,a teraz?Teraz jestem w czarnej d***.
Wysyłam takiej SMS,że proponuję kino.W odpowiedzi czytam litanię:a to jej facet będzie zmęczony,a ona bez niego nie pójdzie;a to nie ma z kim zostawić dziecka,bo jej matka zajmie się nim już przed południem i nie chce jej nadwerężać...Prawda jest taka,że pewnie nie chce jej się ze mną iść i nie wie,jak mi to powiedzieć...tzn.napisać.Bo gdyby naprawdę chciała,nic by nie stało jej na przeszkodzie.Ale kuzynka jest raczej z tych,co to wszystko im przeszkadza i każdy powód jest dobry do tego,by czegoś nie zrobić.OK,odebrałam mesydż.Nie,to nie.Pójdę sama,bo w przeciwieństwie do np.mamuśki wyobrażam sobie,że można iść samej do kina.To nic strasznego...
Tak się wpieniłam,że...W czasach,gdy jeszcze miała dla mnie czas,kuzynka często mi zarzucała,że nie mam swojej inicjatywy,że to ona zawsze proponuje np.wyjście gdzieś.A teraz,kiedy coś proponuję,słyszę "Nie".W porządku.Niczego już nigdy nie zaproponuję.
Na pocieszenie i by nie myśleć za dużo o całej tej sytuacji,słucham sobie starych dobrych Cool Kids.Ech,to są kawałki...I ile w nich prawdy życiowej.
A propos prawdy życiowej:pierwsza ma się tak,że z niektórymi nie ma co się kontaktować na siłę.I im czegoś proponować.A druga,która przewija się np.w wielu listach do gazet:zajęci nie mają po co spędzać czasu z wolnymi,dzieciaci z niedzieciatymi itd.,bo punktów wspólnych brak.Potwierdza się stare przysłowie alias prawda życiowa:syty głodnego nie zrozumie...

5 komentarzy:

  1. jak ja dobrze Cię rozumiem! sama mam tylko dwie koleżanki, które nie irytują mnie wcale i bez problemu mogę z nimi spędzać czas. przy czym z jedną znam się już 13 lat, a z drugą trzy. mimo to, ta krótsza znajomość jest mi jakaś bliższa, przynajmniej tak mi się wydaje. wiem co to za ból, kiedy ładna pogoda, a ja siedzę w domu, BO NIE MAM Z KIM WYJŚĆ. nie jestem zbytnio towarzyska, ale mimo wszystko nie chce się całkowicie odizolować i zamknąć w 4 ścianach. kompletnie nie wiem co mam robić.
    + nie, lepiej Ci nie będę podawać tych liczb, watpie bym miała jakikolwiek dar do Lotka, po prostu głupie szczęście :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ja mam brata - nie polecam. kompletnie nie umiem się z nim dogadać, a o kinie to nawet marzyć nie mogę. zresztą nawet nie chcę. po prostu się nie lubimy i tyle, widocznie tak miało być.

    OdpowiedzUsuń
  3. gdybym miała na to jakiś wpływ pewnie tez wybrałabym życie jedynaka, ale w takiej sytuacji muszę się pogodzić i tyle. mam jeszcze nadzieję, że za te 10 lat między mną a bratem będzie lepie. teraz to jeszcze młody szczyl, ale tak działa na nerwy, że nie wyrabiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam jak miałam wielką ochotę pójść na "O północy w Paryżu", a zarówno koleżanka z grupy i dwóch innych znajomych z roku, z którymi trzymam się bliżej, wypięli się na mnie tego dnia. Poszłam w końcu sama i chociaż w teorii samotny seans nie jest niczym strasznym, to wspominam całość raczej smutno - film był uroczy, ale poziom romantyzmu w połączeniu z samotnością i widokiem kilku zakochanych par na sali wprawił mnie wtedy w morowy nastrój. Cóż zrobić, kino wymaga poświęceń ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Stary post, ale napiszę, dziewczyny jedynaczki samotniczki to totalne nieporozumienie! same nie wiedzą czego chcą! a piszecie właśnie do kogoś kiedy go potrzebujecie! kiedy już nie potrzebny a ta osoba zaprasza Was gdzieś np. do kina o mówicie NIE! w swoich zamiarach myślicie tylko i wyłącznie o sobie! dlaczego tak piszę? Poznałem jedynaczkę typowo rozpieszczoną, bardzo ciężko z taką osobą nawiązuje sie kontakt, jest tak antypatyczna, że nikt nie rozmawia z nią np. z uczelni, a piszę do mnie na koniec świata (bo daleko od siebie mieszkamy) że jest koncert i nie ma z kim iść... to wtedy dla swojego ratunku potrzebuje mnie!!! a tak jak niepotrzebny to nie zawracać jej głowy! jak można być takim człowiekiem?!!! na dodatek mając 24 lata nie wie czego chce od życia - życiowa porażka jak dla mnie! bo to nie dziecko 10 letnie... niech więc w tej swojej samotności powoli "ginie" skoro jest aż taką egoistką!

    OdpowiedzUsuń