poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Fixing cudów i "Liar's web"

Mój lubujący się w graniu na giełdzie ojczulek często używa sformułowania:"fixing cudów".To jest niby taka sytuacja,w której dzieją się rzeczy niewiarygodne,np.nagłe wzrosty o kilka(naście)procent i tak dalej.Tzn.chyba.Ale nieważne.Nie o tym chciałam.Wczoraj wydarzyły się kompletne żużlowe cuda...No,może poza jednym przypadkiem.Nie można jednak mieć wszystkiego.
Potrzebne były wczoraj dwa cudowne eventy:wygrana Częstochowy z Lesznem i Torunia z Gorzowem.Eventy te miały się zdarzyć,by Toruń awansował do pierwszej czwórki i mógł walczyć o medale.W oba nie wierzyłam,ale okazuje się,że życie może zaskoczyć.
Wygrała Częstochowa(och,gdyby w Lesznie jeździł Hampel,nie byłoby tak łatwo...),wygrał i Toruń.I jaka szkoda,że mnie w tym Toruniu nie było...No,ale mogłam to chociaż obejrzeć w TV.Szkoda tylko tych wszystkich upadków w obu meczach.Niektóre były totalnie masakryczne.No i szkoda(tu przejdę do tego wcześniejszego:"...poza jednym przypadkiem"),że Wrocław przegrał i teraz czeka ich dwumecz z Gdańskiem,który może skończyć się różnie.Szkoda.
Był taki post "Laik kibica nie zrozumie".Wczoraj znowu.Przerwa po 10.biegu w Toruniu,emocje na maksa,ojciec cały w nerwach,ja też.Dzwoni mój telefon.Była to moja droga kuzynka i mówi mi,że,uwaga,MAM SZYBKO WŁĄCZYĆ(tu padła nazwa kanału TV),BO JEST KONCERT TEJ NASZEJ RZEKOMO KULTOWEJ(mój komentarz)GRUPY.Olałam jej żądanie.Co tam mierny pseudokoncert,kiedy ważą się losy TORUNIA!Szkoda gadać.Tylko zmarnowała impulsy i mnie wkurzyła.
Dobrze,o rzeczach przyjemnych już było,teraz czas na przykre.Choć wcześniej tego nie chciałam,chyba muszę się skontaktować z pewną mało lubianą koleżanką z grupy i ją podpytać o te książki na poprawę.Ona jest moją ostatnią deską ratunku...Jeśli ona nie ma tych tytułów,to leżę.Swoją drogą,byłam głupia.Gadałam z nią w ten dzień,kiedy miałam poprawę.Mogłam ją wtedy spytać i nie byłoby kłopotu...Ale mi zachciało się ściemniać i mówić jej,że zdałam.A teraz nerwy,bo czasu mało,i tak dalej.To jest kompletnie w moim stylu.Nie działam wtedy,kiedy mam dużo czasu,tylko wtedy,gdy jest go mało i jestem totalnie UNDER PRESSURE.Tak jak teraz.Jeśli się nie uda,nie idę na tę poprawę.Po co?
Ojciec też mnie wczoraj wkurzył.Pytał,czy myślę o swojej magisterce.Przy meczu!W niedzielę wieczór!Chyba mu słońce zaszkodziło.Skłamałam,że tak,jako że w kłamstwach jestem niezła.Nie mogłam mu przecież powiedzieć,że mam tę poprawę i że pewnie jej nie zdam,bo zszedłby na zawał.Nie mogłam mu też powiedzieć,że nawet jeśli jakimś cudem zdam tę pieprzoną poprawę,to raczej nie napiszę tej pracy,bo rok to za mało czasu,a ja nie zamierzam siedzieć nad tym po nocach,bo chyba by mnie zabił.I po co ja natkałam tę całą "Liar's web"?Trzeba było od razu powiedzieć,że nie zdałam i nie przystępuję do poprawy.Wtedy byłoby o wiele prościej...

2 komentarze:

  1. ooo wygrali, świetnie! czytam sobie newsiki związane z żużlem, żeby być w miarę na bieżąco :P
    ja wczoraj cały dzień czekałam na mecz Barcelony... i się doczekałam żenującego widowiska, chociaż wynik jak najbardziej korzystny dla naszych. ooooh :P

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz... po tym wczorajszym meczu nawet nie miałam ochoty się cieszyć, bo Barca nie pokazała nic ze swojej gry. kompletnie nic. i wygrali, bo mieli szczęście i tyle. więc po co tutaj radość -.-

    OdpowiedzUsuń