piątek, 27 lipca 2012

Dzień katastrof

Czy dzisiaj jest piątek 13.?Nie wydaje mi się,choć w pewnym sensie mogłabym tak myśleć.Same porażki dzisiaj,a do tego ten pieprzony upał.Mam go dość...
A te katastrofy to:
a)pewne małe zniszczenie
b)pewien list
i w ogóle...
Zniszczenie po części było przeze mnie.Pamiętacie,jak pisałam o telefonie o tym,że wygrałam w konkursie,który okazał się zawracaniem głowy o maskotkę?Minęło już dużo czasu i myślałam,że już jej nie dostaniemy.A tu masz-i to w jakich okolicznościach!Mamuśka poszła na spacer z psem,ja brałam prysznic.Stoję w łazience,wycieram się-dzwonek do drzwi.Zanim wdziałam szlafrok,rzeczona osoba zdążyła odejść od drzwi.Nie byłoby w tym nic złego,gdyby nie był to kurier z tą pieprzoną nagrodą.Zamiast zostawić to np.u sąsiadki,zmasakrował nam zamek od skrzynki na listy i samą skrzynkę,bo wepchnął tam tę paczkę,choć się nie mieściła.Mamuśka była na mnie zła,ale na szczęście szybko jej przeszło.Co nie zmienia oczywiście faktu,że skrzynkę mamy zniszczoną,a maskotki nie chcemy.
List...ojciec się wkurzy,jak się dowie o jego istnieniu.Przez cały czas toczy boje z pewną instytucją o ustalenie kapitału początkowego.Problem w tym,że kilka(naście?)miejsc,w których pracował,już nie istnieje,bo upadły i tak dalej.Teraz przyszedł list,w którym Instytucja czepia się,że zamiast oryginałów świadectw pracy czy czegoś w tym stylu wystłał kopie.To go oczywiście wkurzy,dlatego,dla świętego spokoju w weekend,lepiej powiemy mu o tym w poniedziałek.
Ach,no i był jeszcze kot,który w szale pogoni za muchą zaczepił się pazurami o firanę i porobił w niej kolejne dziury.Można dostać szału-z nim i tym wszystkim.Niby jakoś doszłyśmy do siebie,ale jako że takie rzeczy lubią chodzić stadami,spodziewam się dzisiaj jeszcze wszystkiego.W końcu godzina jest jeszcze młoda...
PS.Odbiło mi.Mimo że jeszcze nie mam żadnego rozwiązania(wyniki będą jutro o 22.00),już sprawdzam rozkłady pociągów do Bydgoszczy(że niby w niedzielę...).Ironią losu byłoby,gdyby okazało się,że wygrałam bilet właśnie teraz,gdy zepsuł nam się samochód i trzebaby jechać pociągiem.Ale nie wykluczam tego,bo los lubi być wobec mnie złośliwy.To tylko moje refleksje,a jak będzie w rzeczywistości-się okaże...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz