piątek, 29 czerwca 2012

Nie jest dobrze...

Ogólnie to trochę nie wiem,jak mam sobie z tym poradzić.Bo...zacznę od niemiłej rzeczy.I najpoważniejszej dzisiaj.
Nie zdałam.Pięknie kończy się ten rok akademicki.Mam poprawę we wrześniu,którą nie wiem,jak zdam.Wiedziałam,że będzie źle,już wtedy,gdy wykładowczyni kazała mi być w szkole przed 8.00,a przyjęła mnie o 10.00.I jeszcze zadawała typowo wredne pytania.Nie wiem,co teraz będzie...Boję się i nie chcę wracać we wrześniu do szkoły.Przecież ja nie zdam tej poprawy,a przede mną jeszcze przyszłoroczne powtarzanie całego przedmiotu,czyli TK.Plus nieruszona praca.Boże,chcę spakować torbę i uciekać,gdzie pieprz rośnie(czyli najlepiej do UK).Najgorsze jest to,że skłamałam mamuśce i powiedziałam jej,że zdałam.A co miałam zrobić?!Nie wiem tylko,jak to zachachmęcę w tym wrześniu.Plus skąd wezmę notatki i listę lektur.Po co ja zaczynałam w ogóle chodzić do tej szkoły?
Przy okazji muszę stwierdzić,że jak zwykle poległam na ostatnim wirażu.Wszystkie inne przedmioty zdane,został tylko ten-najgorszy oczywiście.Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe?...
Dobra,kończę te smuty.Zakończę też wątki szkolne,tym razem pozytywnie.Kiedy poszłam do dziekanatu z fuckin' cholernym pieprzonym wnioskiem o wydłużenie sesji,spotkałam tam faceta od angielskiego(pewnie po raz ostatni).Biedny,wyglądał na mocno wyeksploatowanego:(Ciekawe,jaka była przyczyna...Przykry był to widok i przykro mi się zrobiło,gdym sobie pomyślała,że już nie będziemy mieć razem zajęć.Tak,przyznaję się do tego bez bicia.
Koniec smutactw,koniec o szkole.Dziś jest dziś i mam co innego na głowie:
a)wczorajsze wyniki półfinałów IMP
b)Euro i to,że jestem genialna
c)to,że czuję się lekko pokrzywdzona:(
IMP skończyły się OK:najważniejsze,że awansował Adrian,a inni(w postaci np.panów Jabłońskich,którzy są przecież z mojego miasta!)to także miłe dodatki.Będzie tym ciekawiej,że nie stawią się Gollob i Hampel,no i Kołodziej,czyli naczelni pretendenci do tzw.tytułu...
Co do Euro,to tak-jestem trochę genialna.Nie dość,że przewidziałam wygraną Włochów(a z Niemcami to nie było takie oczywiste),to jeszcze przewidziałam,że będzie 2:0(ta bramka dla Niemiec się dla mnie nie liczy,z karnego to żadna sztuka).No i,zgodnie z moim przepowiedzeniem,obie bramki strzelił Balotelli!Geniusz ze mnie,pure genius(w tej kwestii,bo w innych wiadomo,jak jest).Tym samym będziemy mieć śródziemnorski finał Euro.Nie spodziewałabym się tego...
Tak,czuję się nieco pokrzywdzona.Nie wygrałam biletu we wczorajszym konkursie.Nie pojadę w niedzielę do Torunia...Nie mogłam chociaż wygrać tego biletu na malutką osłodę życia?...Aż tak ten los mnie nie lubi?...
A skoro już o nielubieniu mowa-uchhh,ależ mnie wkurzały dzisiaj te tłumy gimnazjalistów/licealistów,które przewalały się przez centrum mojego miasta.Ja tu w takim dole,a oni żartujący,roześmiani itd.Smutne.
Nadszedł chyba czas,by skończyć.Kończę zatem,żeby nie popaść znowu w smutek.No to razie!Bye...

2 komentarze:

  1. To nie koniec świata! Bedzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem,że nie koniec świata,nawet myślę,że to znak,żeby dać sobie spokój z tą szkołą i zająć się czymś innym...Ale jak będzie,zobaczymy.
    A jak tam Twoje toruńskie plany?

    OdpowiedzUsuń