poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Będzie nam pani brakować...

Pod koniec ubiegłego tygodnia kultura poniosła niepowetowaną stratę. Umarła Sue Townsend, znana przede wszystkim jako autorka kultowej dla pokolenia naszych rodziców serii o Adrianie Mole'u. I mnie moi rodzice wprowadzili w temat tych książek, i ja je uwielbiałam. Oczywiście, bardziej pierwsze książki w serii, a więc "Sekretny dziennik 13 i 3/4" czy "Bolesne dojrzewanie", bo im dalej w las, tym gorzej, jak to często bywa. Nudne były rozliczne dzieci Adriana, byłe i obecne kobiety...Bawiły za to wstawki o prześladującym Adriana Barrym Kencie, z późniejszych części- opisy sinusoid finansowo-życiowych głównego bohatera, który na krótko stał się telewizyjną gwiazdą i kupował designerskie białe meble, których za moment nie miał czym spłacić...Lubiłam w tych książkach absurdalne zdania, jak to, w którym autorka sama siebie umieściła w jednej z powieści, pisząc słynne: "Siedziała ta raszpla i pociągała Stoliczną z butelki...", albo (tu matka Adriana wypowiadała się o bohaterach amerykańskiego serialu policyjnego) "(...) stale coś futrują", w końcu zdanie, które jest w moim topie zabawnych: "Straszna z niej megiera-nigdy się nie uśmiecha". Takie drobnostki, jak i to, że bohater jest człowiekiem takim jak my-z niepowodzeniami, pryszczami, brakami na koncie, czyni te książki fantastycznymi i ponadczasowymi. Szkoda, że więcej ich już nie powstanie. Pani Townsend, będzie nam pani brakować. Bardzo.
A co u mnie? Doszłam do wniosku, że pewnych osób nie ma co prosić o pewne przysługi. Znudzony moim jęczeniem o brak pracy ojciec postanowił mi "pomóc". W środę powiedział, że na szybie punktu sprzedaży usług bankowych i ubezpieczeniowych w naszym mieście znalazł ogłoszenie w stylu: "Przyjmiemy do prac biurowych". Dodał też, że zna właściciela, zadzwonił nawet do niego i rozmawiał z nim, wmawiając mi, że pracę mam już niemal pewną, mam tylko dla formalności przesłać CV. Wysłałam, czekam i nic. Jak na to, że miała to być tylko formalność, czas oczekiwania wydał mi się bardzo długi. Czwartek mija, a tu nic. W piątek, zdenerwowana brakiem odpowiedzi, udałam się tam i dotarło do mnie, jak się zbłaźniłam. Ojcec, który lubi przykrawać rzeczywistość do swoich potrzeb, nie zauważył słów: "Osób ze STATUSEM STUDENTA poszukujemy do prac biurowych". Zobaczywszy to, zrozumiałam, że nic z tego nie będzie. Załamałam się-z powodu swojego pecha i gapiostwa ojca.
A jeszcze większe załamanie przeżyłam w piątek. Przedpołudnie, dzwoni mój telefon. Strasznie zdenerwowany ojciec mówi: "Wyślij teraz, szybko, CV do (tu podał imię i nazwisko znajomego)". Był w pracy, spieszył się i rozłączył się, więc nie zdążyłam dopytać, o jaką pracę chodzi. Wiedziałam tylko, że chodzi o branżę ubezpieczeniową, bo w tej też gałęzi specjalizuje się ten-nie tylko ojca, ale i mój-znajomy. Chcąc dowiedzieć się więcej, przekopałam stronę firmy w poszukiwaniu ogłoszenia, które mogłoby pasować. Nic. W końcu zadzwoniłam do tego człowieka. Dopytałam o szczegóły. Nie było źle, chodziło o wprowadzanie danych do bazy, itp., itd. Praca może nie na stałe, bo tylko na kilkumiesięczną umowę-zlecenie, ale lepsze to niż nic. Nie w centrum Poznania, ale blisko stacji Poznań-Wschód, bez konieczności przebijania się przez miasto i korzystania z problematycznego Dworca Głównego. Poprosiłam o czas do namysłu, dostałam go. Wysłałam wszystko jak trzeba...Minął piątek, kiedy obsesyjnie sprawdzałam skrzynkę mailową i telefon. W sobotę też to robiłam, choć rzadziej. Wczoraj przestałam się łudzić. I pomyśleć, że już dziś mogłabym zaczynać, bo taki był plan. Próbuję się nie poddawać, nie smucić, ale coraz ciężej mi to idzie. Ale to chyba nic dziwnego? I napiszę Wam szczerze, nawet sobotnio-wczorajszy początek żużla nie poprawił mi humoru. OK, wygrana drużyny z mojego miasta to świetna wiadomość, ale Unibax doprowadził mnie do białej gorączki/szewskiej pasji. Chyba czas odpocząć-i od gorączkowych (acz z coraz żałośniejszym rezultatem) poszukiwań, i od żużla. Pozdrawiam.

4 komentarze:

  1. A może jeszcze się odezwie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi, że nie dostałaś tej pracy. Wiem jak trudno jest coś znaleźć. A nie ma w twoim mieście zapotrzebowania na ulotkowiczów, hostessy, etc? Wiem, że to nie praca marzeń, ale zawsze jakiś grosz wpadnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. spokojnie, może jeszcze zadzwonią, oni lubią trzymać w niepewności! :) trzymam wszystkie swoje kciuki, abyś tą pracę dostała!
    pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, już miałem Ci gratulować tej roboty... no ale poczekaj jeszcze chwilkę, może będzie dobrze! W każdym razie trzymam kciuki :)
    PS. dworzec główny w Poznaniu rzeczywiście jest okropny... prace zbliżają się do końca?

    OdpowiedzUsuń