środa, 5 lutego 2014

Ulubieńcy, wiosna i nieustające poszukiwania

Miałam ostatnio przeprawę z kuzynką D., która otrzymawszy ode mnie dramatyczny sms o treści: juz nie dam rady zabije sie co robic na pomoc (tak, mam skłonności do dramatyzowania; tym bardziej, gdy odmówili mi stażu w kolejnym miejscu, to była przyczyna wysłania tej wiadomości), zadzwoniła do mnie. Było to o tyle niezwykłe, że kuzynka raczej nieskora jest do kontaktów voice to voice...No nieważne. W każdym razie, oddzwoniła i na moje dramatyczne płacze stwierdziła, że przecież nie mam noża na gardle...ano mam. Dramatycznie potrzebuje gotówki i w związku z tym, załamana poszukiwaniem w realu, wzięłam się za szukanie w necie. Postanowiłam uderzyć w coś, co ponoć idzie mi dobrze, czytaj pisanie, i w coś, co lubię, czytaj-żużel. Znalazłam ogólnopolskie portale zajmujące się tym zagadnieniem. Wysłałam potrzebne informacje, tekst próbny...Niedługo minie tydzień, telefon milczy, mail też...a ja głupia uczepiłam się tego i uspokajam się, że tak, że coś robię, że szukam pracy...Podczas kiedy tylko żyję mrzonkami, i przeciągam, zamiast brać się na serio za szukanie. Nie wiem, co mi odbiło, żeby sądzić, że coś z tego wyniknie.
Wobec tej porażki obecnie nie mam pomysłu na to, jaką pracę mogłabym wykonywać bez wyjazdu z mojego województwa lub kraju...Chyba, że Wy macie lepsze pomysły, to czekam...
Ja tak chciałam jeszcze a propos tych oksymoronów żużlowych: dobrze, dobrze. Podzielę się z Wami moimi żużlowymi obiektami zauroczenia, a raczej pierwszą częścią. Niech będzie.
1. Hans Andersen, moja miłość od wielu lat, dla zainteresowanych fotka: http://www.sportowefakty.pl/zuzel/hans-andersen/zdjecia/18-154004#photo-start
Hans wprawdzie nie od Brzydkiego Kaczątka, nie od innych bajek, za to od bike'ów. Przyznam szczerze, że nie pamiętam, kiedy nastało moje zauroczenie. Prawda jest jednak taka, że zaczęło się daawno temu, i nie zmąciło go nawet pojawienie się mojego ulubieńca
w klubie, za którym nie przepadam. Sama nie wiem, jak to się udało:)

2. Scott Nicholls, obiekt od jeszcze większej liczby lat:
http://www.sportowefakty.pl/zuzel/scott-nicholls/zdjecia/19-133926#photo-start
Zauroczenie sięgające lat dawnych, nie wprawdzie tak zamierzchłych jak rok 1999, kidy rzeczony pan razem z panem Andersenem startowali w drużynie z mojego miasta, ale równie ooddalonych w czasie. Zauroczenie me osiągnęło zenit, gdy rzeczona osoba startowała w klubie z mojego miasta w 2012 roku...Cieszę się tym bardziej, że tego pana udało mi się poznać osobiście.

Na razie tyle, niech będzie trochę tajemnicy, choć tajemnicą nie jest fakt, że żużlowe obiekty zauroczenia mieć lubię...chyba z braku takich bardziej realnych. Tak, piszcie mi, że nie mam 15 lat i nie uchodzi. Może to przywoła mnie do porządku.

Oto piosenka prześladująca mnie od kilku dni, w której odkrywam elementy prawdy o swoim życiu:
Szczególnie chodzi o to "break down and cry"...No i o to, że "I feel so lonely", szczególnie w obliczu zbliżającego się pewnego koszmarnego dnia. Ale o nim nie myślę, jeszcze nie teraz...
Przyznam się, że wyszedłszy dziś z domu, małam wrażenie, że jest marzec (taaa, chciałabym...) i za parę dni będą jakieś treningi żużlowe, sparingi etc. Nawet spontanicznie chciałam iść na stadion:) Jakoś tak wiosennie się poczułam, przydałoby się, by ta wiosna zawitała także w innych aspektach mojego życia...
Dobra, koniec. Piszcie, co u Was, jestem wszystkiego ciekawa! Buziaki z pogranicza zimy i wiosny, Wasza Darcy.

4 komentarze:

  1. sama kiedys pisywalam to tu to tam ale bez wzgledu czy byly to portale internetowe czy gazety w tradycyjnej papierowej formie to szukali pismakow ktorzy beda robic to za darmo z czystej pasji a nie dla kasy
    wydaje mi sie ze ciezko bedzie w tej branzy ale trzymam kciuki
    powodzenia zycze

    tez uwielbiam hansa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. trzymam kciuki za Twoją pracę, też potrzebuję gotówki, a nienawidzę jej brać od ojca.
    a co do lakierów... tak, ostatnio coraz częściej korzystam z tych kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak się ma negatywny stosunek do życia, to się do niczego nie dojdzie! Zatem głowa do góry i walcz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Za każdym razem gdy znajdowałem pracę to znajdowałem ją po osobistej wizycie u potencjalnego pracodawcy ... i właśnie dlatego, że sam do niego przylazłem dostałem pracę :)

    OdpowiedzUsuń