czwartek, 20 lutego 2014

Pod ścianę, wystąp!

Czuję się, jakbym była pod ścianą, jakby stał przede mną pluton egzekucyjny z wycelowaną bronią i tylko czekał na sygnał do strzału. Jeszcze tylko ostatnie słowo, ostatnia myśl i mnie nie bedzie...
Dobra, przyznam się Wam do czegoś. Kiedyś postanowiłam sobie, że jeśli do 25.roku życia nic się w moim życiu nie zmieni, popełnię samobójstwo. Teraz ten czas nadchodzi, faktycznie nic się nie dzieje, a ja mam coraz bardziej wszystkiego dosyć. Dosyć tego braku pracy, braku jakiegokolwiek zajęcia poza małymi obowiązkami w domu...Od nadmiaru wolnego czasu dostaję już na głowę. Dość mam też braku pieniędzy, tego, że nawet na kupno głupiej bluzki muszę czekać do urodzin, imienin, gwiazdki lub Bóg wie jakiej innej okazji, bo tylko wtedy mam trochę kasy na własny użytek. Tak, tak, wiem, są tacy, którzy by się ze mną zamienili, że pewnie jeszcze zatęsknię za tymi czasami, ale...Wiecie, jak to jest wstawać rano bez jakiejkolwiek nadziei? Bo tak to u mnie wygląda. Wstaję, z obowiązku coś jem, właściwie wszystko robię bez nadziei, bez zaangażowania, automatycznie. Prawie nic nie sprawia mi przyjemności. Już nawet wizja tego, że niedługo zaczyna się sezon żużlowy, mnie nie cieszy, a to niechybny znak, że nie jest ze mną dobrze.
Powoli dojrzewa we mnie decyzja do tego, by skontaktować się z kuzynem z UK i jednak błagać, żeby wziął mnie choć na trochę. Potrzebuję zmiany otoczenia, bo patrzenie na ciągle te same zapyziałe bloki mojego miasta i inne opuszczone przybytki oraz zmęczonych starych ludzi, bo młodzi powyjeżdżali, wpędza mnie w doła. Nie wiem tylko, jak to rozegrać z nim i z rodzicami, żeby było dobrze. Do niego i tak będę niebawem pisać, zbliżają się urodziny R. i samego kuzyna, trzeba wysłać życzenia. Pytanie tylko...Przecież nie powiem/nie napiszę: "Hej, wszystkiego najlepszego, mogę do Was przyjechać, bo w domu dostanę na łeb?"...Niestety, mam problemy w kontaktach międzyludzkich i często nie wiem, jak komunikować innym nawet proste sprawy. Jak to rozegrać, żeby uzyskać korzystny dla siebie rezultat? Bo wychodzi na to, że ja sama nie wiem.
Cały czas zastanawiam się też, jak rozegrać to z rodzicami, a raczej z matką. Ojcu już co nieco przebąkiwałam, jak zwykle zareagował oszczędnie, bo nie zwykł do takich rzeczy podchodzić emocjonalnie. Jego bardziej obchodzi 150 miliardów czy milionów zabranych z OFE, niż mój brak kasy, chęci do życia i nuda. Gorzej z matką. Ona uważa, że mam 15 lat i na wszystko czas...a tak nie jest. Mam 25 lat i na koncie prawie żadnego doświadczenia, a i to, które mam, na nic mi się nie przyda...Kiedy mam zacząć swoje samodzielne życie? Jak będę mieć 40 lat? Tak nie będzie, bo do tego czasu sto razy się już zabiję. Nie jestem też taka jak ona, że nie musi pracować, bo tyra na nią mąż. Ja męża sobie nie znajdę, więc sama muszę się o siebie zatroszczyć. Przyda się też przeciąć w końcu tę pępowinę z matką.
Proszę o rzeczowe, wnoszące coś do rzeczy porady. Miotania się i porad bez sensu mam już trochę dość. Z czymś sensownym odezwę się niebawem.

6 komentarzy:

  1. zmiana otoczenia dobrze Ci zrobi, nie możesz popadać w taką frustrację jak teraz! to Cię niszczy :( trzeba CI odświeżenia, zmiany :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wyjdź z domu i zacznij coś robić, znajdź sobie zajęcie! nie masz pracy, a możesz z czystym sumieniem powiedzieć, że naprawdę jej szukasz? że codziennie wchodzisz na stronki z ogłoszeniami i wysyłasz cv? że nie masz sobie w tej kwestii nic do zarzucenia? rozejrzyj się za jakimiś praktykami, niekoniecznie odpłatnymi, chodzi o to, żeby coś pchnęło Cię do przodu.może będzie to stracony czas, a może Ci się spodoba, ale zawsze to jakieś doświadczenie do przodu. zapisz się na kurs językowy, zaangażuj w jakieś stowarzyszenie studenckie. zapisz się na głupią siłownię i regularnie na nią uczęszczaj albo jeszcze lepiej na fitness, tak żebyś miała jakieś zobowiązanie i jednocześnie motywację do wyjścia z domu. spróbuj może postarać się o stypendium socjalne, będziesz miała swoją kasę.
    jeśli chcesz wyjechać do uk, nie jest Ci do tego potrzebny kuzyn, kupę ludzi wyjeżdża na własną rękę, ogarniając sobie orientacyjnie oferty pracy i mieszkań- tylko wiadomo, że trzeba mieć jakieś oszczędności na start :) jeżeli chcesz żyć po swojemu, wyjechać- zacznij małymi krokami, prześledź stronkę z tanimi lotami, zorganizuj sobie wypad za granicę na 2- 3 dni. pierwszy raz będzie straszny, ale może to polubisz :) i, na czym Ci chyba najbardziej zależy, poczujesz się bardziej samodzielna!
    a ubrania to szczerze polecam kupować w lumpeksie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to zaproszenie Cię na mega motywującego bloga pewnej Ani: http://www.aniamaluje.com/. Zobacz, jak jej się udało (akurat pokonać chorobę), przeczytasz tam też, jak się samemu realizować ("rozwojowe czwartki"), znajdziesz też post jak "dorabiać": http://www.aniamaluje.com/2013/12/jak-dorabiaam-bedac-w-liceum-sposoby.html



    Natomiast mogę Ci jeszcze polecić to, co ja zrobiłam, poszłam do agencji pracy (akurat ogólnopolska firma OTTO) i co weekend mam zlecenie - pracuję na kasie, w tygodniu nie mam zleceń, bo studiuję. Ale takie agencje pracy oferują też wyjazdy za granicę, np. do Anglii i zawsze jest bezpieczniej wyjechać tak przez agencję, niż na własną rękę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli nie masz kompletnie żadnego pomysłu jak porozmawiać z kuzynem - zalinkuj mu ten wpis. Chyba, że wyjawienie bloga byłoby dla ciebie tragedią. Może wtedy po prostu przerób to, co napisałaś i wyślij mu? W miarę jak najszybciej.

    Odcięcie się od rodziców będzie trudne. Ale masz zupełną rację i wiesz o tym zresztą, że coś zrobić musisz, że pępowinę kiedyś przeciąć trzeba. Często wydaje się to awykonalne, ale myślę, że może ci się udać.

    A nie masz znajomych w jakimś innym mieście, gdzie jest trochę więcej pracy lub staży dla młodych? Wiesz, byś mogła się u kogoś zatrzymać na jakiś czas i coś sobie znaleźć? Szkoda, że ja nie mam u siebie miejsca, bo w 3mieście pewnie byś coś znalazła, co pozwoliłoby ci jakoś zacząć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz do kuzyna, pytaj o jakąś pracę, może akurat coś doradzi, nie ma co gdybać, trzeba działac...

    OdpowiedzUsuń
  6. przeszedł mnie dreszcz kiedy przeczytałam o tym samobójstwie, matkooo, nigdy o tym nie myśl! zobaczysz, przyjdzie ten czas, że wszystko się zmieni, chwytaj się wszystkiego, pisz do kuzyna. nieważne jak Cię odbierze, ważne, że spróbujesz! a na pewno się uda, trzymam kciuki bardzo mocno!

    OdpowiedzUsuń