sobota, 15 lutego 2014

O miłościach okołowalentynkowo

 
Jedna z moich ulubionych piosenek The Beatles i hymn na 14 lutego na start w zbiorczym poście okołowalentynkowym.
Tak, Walentynki. Były wczoraj. Ja nie obchodzę, nie mam z kim. Tj. może i miałabym z kim, ale ta osoba nie wie o tym, że tak myślę, i pewnie nigdy się nie dowie. Jeśli chodzi o ten dzień, tradycję uważam za może i sympatyczną, ale nie w otoczeniu tych kiczowatych gadżetów...Zresztą o uczuciu powinno się pamiętać każdego dnia...Jeszcze jeden argument "na nie" dla Walentynek: to dzień ZAKOCHANYCH, a nie KOCHAJĄCYCH. Drobna różnica...Bo wiecie, miło jest dać komuś kwiatek w ten dzień, ale...Z zakochaniem i z 14 lutego-może dziwnie rozumuję-kojarzy mi się mniej trwałe uczucie, takie np. nastolatkowe...A ta miłość to jednak inna sprawa. Taka "w zdrowiu i w chorobie", w szczęściu i w biedzie...na lata. Nie taka, by trzymać się za rączki i powtarzać zapewnienia o uczuciu jak mantrę, a potem uciekać, gdy zaczynają się problemy. Wiem, jestem niedzisiejsza. Może między innymi dlatego wciąż sama. Dla mnie sympatyczną definicją uczucia na "m" jest ta piosenka, którą bardzo lubię:
                                      
Tak, myślałam wczoraj o wiadomej osobie. Nie mogłam inaczej. Myślałam także dziś, gdy mamuśka przywołała przysłowie, którym raczyła mnie niejednokrotnie wiadoma osoba, czyli "Złość piękności szkodzi". Usłyszałam to właśnie uszami wyobraźni w jego wykonaniu. Zawsze rozbawiała go moja odpowiedź, zawsze ta sama: "bardziej już zaszkodzić nie może". To były czasy. Wczoraj wysyłałam jak szalona impulsy myślowe za Kanał La Manche, ciekawe, czy dotarły.
Dobra, kończę, wystarczy tego tematu. Teraz będzie o innych mych miłościach, tych olimpijskich. Wczoraj na olimpiadzie Szwecja wymęczyła hokejową wygraną ze Szwajcarią, a dziś PIERWSZY ZŁOTY MEDAL DLA TEGO KRAJU STAŁ SIĘ FAKTEM. NIECH ŻYJE PANI SZARLOTKA KALLA!:) Nawet nie wiecie, jak się ucieszyłam z tej wieści.
Dzisiejszy dzień nadal mija mi olimpijsko. Oglądałam ten jakże emocjonujący mecz hokeja Rosji z USA (dobrze, że wygrały Stany...), a za kilkadziesiąt minut nie odpuszczę sobie oczywiście konkursu skoków. Tak, bzik żyje i ma się dobrze. Pewnie nie zmieni się to w najbliższym czasie.
A Wy ładnie obchodziliście Walentynki z osobami bliskimi Waszemu sercu?
OK, zmykam Was poodwiedzać. Miłego popołudnia, wieczoru etc., i nie dmuchajcie za bardzo stochowi pod narty! Pa, Wasza Darcy.


12 komentarzy:

  1. Czemu? Zupełnie nie jesteś niedzisiejsza. Wiele osób rozumie miłość właśnie w taki sposób. To się nazywa dojrzałość.

    Walentynki - święto, podczas którego ludzie dają sobie serduszka z okazji zaciupania jednego zakochanego gościa przed wiekami :) Miło jest je spędzić z kimś, ale to raczej (moim zdaniem) powinna być po prostu jedna z wielu okazji na zrobienie czegoś przyjemnego razem (coś jak miłe dawanie sobie prezentów na święta).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby była możliwość kliknęłabym "lubię to"! ;) My właśnie tak traktujemy ten dzień - jako kolejną okazję do spędzenia czasu razem ;)

      Usuń
  2. Też mam takie wrażenie, że Walentynki to święto takich nastolatków, zbyt duzo przesytu w tym jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zwróciłaś uwagę na ważny szczegół, który przeoczyłam, a który rzeczywiście zmienia moje spojrzenie na Walentynki - dzień zakochanych. To rzeczywiście duża różnica, zakochanie to stan, który niestety po jakimś czasie przechodzi w inne stany - albo kocham cię, albo goodbye :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ohhh, pamiętam te czasy kiedy zastanawiałam się nad moją miłosną egzystencją podczas kolejnych samotnych walentynek. tak się składało, że ciągle powtarzała ''walentynki to bzdura, komercha, uczucia na pokaz'', a jednak skłaniały do przemyśleń.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie w Walentynki mąż karmi słodyczami, ja jemu kupuję od lat shirty /nie wiem dlaczego, tak sie utarło/. A tak wogóle uważam, że można kogoś kochać i być jednocześnie zakochanym. To trochę tak, jakby kogoś kochać i lubić. Bo można kochać i nie lubić:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zupełnie nie mam potrzeby bojkotowania tego święta, tak jak każdej rzeczy, która nie robi mi krzywdy. Spędziliśmy ten dzień z rodzicami z szampanem, łychą i symbolicznymi prezentami, ale my tak spędzamy wiele wieczorów ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. zgodzę się i z miłością do Beatlesów i z podejściem do walentynek. Dla mnie to święto zrobiło się już kiczowate. Dlatego ich nie obchodzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A czego mówisz, że nigdy się nie dowie?

    OdpowiedzUsuń
  9. zakochanych i lubiących kicz, manifestację :D przecież uczucia są po to, by okazywać je na co dzień.. nie zrozumiem idei walentynek :/

    OdpowiedzUsuń
  10. od małego nam wmawiają, że miłość to motylki w brzuchu i sama radość, dlatego jak zaczynają się problemy, kłótnie i niedomówienia to zaczyna się dramat pt. "omójbożetojednaknieto". nikt nie mówi, że miłość to też chujowe wspólne chwile, a szkoda, może byłoby później łatwiej je akceptować i przetrwać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. przepraszam, nie mam teraz czasu czytać, ale muszę to napisać... happysad <3

    OdpowiedzUsuń