środa, 26 lutego 2014

"B" jak "Boyle", "B" jak "banał"

Tak, wiem, jestem sto lat za Murzynami, jeśli chodzi o produkcje filmowe. Tak już mam, po prostu w przeciwieństwie do innych filmy mogłyby dla mnie nie istnieć. I prawda jest taka, że nie obejrzałabym tego filmu, gdyby nie kłótnia z mamuśką...Bo gdyby nie ta kłótnia, obejrzałabym kolejne nudne "crime night"...Ale, jak zwykłam mawiać, do rzeczy.
Danny Boyle ma u mnie dożywotnie miejsce w panteonie moich ulubionych reżyserów (za "Trainspottin' ", you know, mój kultowy film). Zachęcona tym, całkiem udaną ceremonią otwarcia olimpiady w Londynie oraz sławą tego filmu, postanowiłam w końcu obejrzeć "Slumdog. Milioner z ulicy". I wiecie co? Uczucia mam mocno mieszane.
Kto oglądał (a przy okazji chciałabym wiedzieć, kto, podzielcie się wrażeniami), wie, o czym jest. Kto nie oglądał, opowiem w dużym skrócie: Jamal Malik, chłopak ze slumsów Mumbaju, żyjący w biedzie na ulicy, którego od dziecka nie rozpieszczało życie, trafia do programu "Milionerzy". Zdobywa tam dużą wygraną, wzbudzając sensację. Jak ktoś, kto mało lub wcale nie chodził do szkoły, to osiągnął? Odpowiedź na każde z pytań wiąże się z konkretnym epizodem w życiu Jamala. I tutaj jeszcze film jest znośny. Może zabrzmi to kontrowersyjnie, ale najbardziej prawdziwe były dla mnie sceny, w której "opiekun" dzieci ulicy oślepia swojego podopiecznego, by ten mógł więcej wyżebrać (wrażliwym polecam ominąć tę scenę). Wbrew pozorom, tej przemocy w filmie nie ma aż tak wiele, jak mogłabym się spodziewać (no dobrze, jeszcze to brutalne przesłuchanie na policji)...Bardzo ciekawie zostało przedstawione samo miasto, oglądając film, miałam wrażenie, że tam jestem, czuję niemal ten smród, jaki panuje na indyjskich ulicach...Spodobały mi się intrygi prowadzącego show (świetna rola, swoją drogą). I za te aspekty film ma u mnie wielki plus, do tego momentu oceniam go na 5.
Niestety, są w tym filmie nieznośne, banalne momenty (zamierzone lub nie), przez które nie miałam ochoty oglądać dalej. Spotkanie przez bohatera Latiki, (oczywiście) oszałamiająco pięknej dziewczyny (jak z Bollywood), przesłanie, że miłość przezwycięży wszystko...Ta irytująca bollywoodzka muzyka. Nie jestem fanką takich filmów, może dlatego mnie to nie zachwyciło. No i ten krzepiący mesydż...Plus: jakim cudem bohater odpowiedział poprawnie  na ostatnie pytanie, skoro telefon do przyjaciela nic nie dał, a inni próbowali wprowadzić go w błąd? Jak to się stało, że wybrał akurat tę dobrą odpowiedź?...
Mimo tych wszystkich niedociągnięć, da się obejrzeć. Jeżeli ktoś ma wolny czas, chce trochę się wzruszyć, trochę pokrzepić czy tchnąć w siebie nadzieję, polecam. Kto nie lubi łatwych wzruszeń, też może obejrzeć. Po zetknięciu z takim obrazem jakoś łatwiej docenić to, co się ma, nawet, jeśli nie jest tego wiele.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A co tam u Was? Jaki bilans pod koniec lutego? Piszcie o wszystkim, co się u Was dzieje, wszystkiego jestem ciekawa! Buziaki!

4 komentarze:

  1. ja lubię slumdoga i akurat przypadkiem też jestem na bieżąco. może i prosty i banał, ale czasem warto obejrzeć coś takiego. a co do końca - chłopakowi się poszczęściło, życie jest tak wredne, że czasami trzeba mieć po prostu farta. mam też wrażenie, że sama wygrana akurat nie była najważniejsza i że to głos ukochanej znaczył dla niego więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam ten film i podobał mi się. W sumie nie wiem jak podeszłabym do niego teraz, bo oglądałam jakieś kilka lata temu (a w przestrzeni dojrzewania 17 lat - 23 lata to dużo).

    Pamiętam główny zarys fabuły a już nie takie szczegóły, może też dlatego nie jestem w stanie za dużo napisać. Nie pamiętam np. muzyki, więc jej nie ocenię. Ale wątek miłości totalnej (tak to nazywam) również mnie irytował.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam, już nawet jakiś czas temu, a wczoraj w tv :) Podobał mi się bardzo, chociaż momentami faktycznie przerysowany.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też jestem mega opóźniona, jeśli chodzi o filmy :D slumdoga akurat oglądałam już dawno, ale nie podobał mi się za bardzo. za bardzo naciągana była ta historia pod koniec, ogólnie nie moje klimaty...
    u mnie luty w sumie dobrze zleciał, zaliczyłam sesję, teraz pracuję, jest OK ;)

    OdpowiedzUsuń