piątek, 3 stycznia 2014

Coroczny koszmarek odbębniony

No i już po kolędzie. Na szczęście. Co roku proszę mamuśkę, że "a może by w tym roku się gdzieś ewakuować na ten czas?", "może dać sobie spokój?", ale rodzicielka wykazuje niestety zbyt kurczowe przywiązanie do tej cokolwiek dziwnej tradycji. Ja nie przepadam za kolędą, bo moje poglądy, bo uważam, że jest to trochę dziwne, że na codzień nie bardzo ksiądz nas kojarzy, a tu nagle raz w roku ma przyjść i gadać nie wiadomo o czym...Nie lubię też kolędy z tego względu, że zawsze więcej z tym zachodu niż trwa ta cała wizyta. Mamuśka się jednak uparła, więc co było robić?
Na mamusię moją nerwy podziałały tak, że ksiądz miał u nas zakończyć, a więc zjawić się u nas około 20.00. Ona już o 15.00 była gotowa, a potem kręciła się w nerwach po domu i wkurzała mnie tekstami w stylu: "To zrobiłam, tamto też, co ja mam TERAZ robić?". Można było dostać szału. Z tych nerwów zbiła nawet żarówkę, którą przed sekundą przyniosłam ze sklepu. Bo nie zauważyła, że otworzyła pudełko z jednej strony, i otworzyła też z drugiej. Rozległ się brzęk i 4 złote zmieniły się w szklane drzazgi. Ech...
W końcu, chwilę po 20.00, ten czas nadszedł. Ksiądz przyszedł, pokropił, zmówiliśmy jedną modlitwę, zaśpiewaliśmy jedną kolędę i zaczęła się najbardsziej przeze mnie nielubiana część-tzw. smalltalk. Ksiądz, nasz proboszcz, skądinąd bardzo sympatyczny, nie byłby sobą, gdyby nie zapytał, czy w najbliższym czasie nie mam w planie ślubu i/lub dzieci (taaa, nie wiem z kim-miała brzmieć moja ironiczna odpowiedź, ale powstrzymałam się). W odpowiedzi na moje opowieści o tym, że szukam pracy, ksiądz pokiwał tylko głową. Takie rzeczy są mu przecież obce, co on może o tym wiedzieć? Tu się odrobinę wkurzyłam, ale też postanowiłam zachować te uczucia dla siebie.
O dziwo, nie mogło zabraknąć też akcentów żużlowych:) Rozbroiło mnie wyznanie naszego gościa, który stwierdził, że w 2013 roku był aż na jednym meczu...Wow, po prostu wow. Ojciec nie mógł się powstrzymać i przyniósł moje stare artykuły, o których nikt, łącznie ze mną, już nie pamięta, i musiał się chwalić...Pomijam, że mówił o tym tak, jakby to nadal była moja bieżąca działalność, a nie coś, co skończyłam dawno temu...
Ostatnim z-o dziwo niewielu-wkurzających akcentów były ciągłe próby wywołania u mamustki i u mnie optymizmu. A skąd go brać? Z wysłuchiwanych niemal codziennie nocnych hałasów nad głową, które uniemożliwiają spanie? Z braku pracy i kasy czy z ogólnej nudy? Bo nie wiem, na które źródło bardziej liczyć?...W pewnych aspektach księża są naprawdę denerwujący ze swoim nieprzystosowaniem do problemów codziennego życia.
Źle nie było, ale cieszę się, że nastepna porcja dopiero za rok.
A jak to jest u Was? Wam też kolęda tak działa na nerwy? Czy tylko ja tak wybrzydzam? Jestem ciekawa Waszego "feedback'u"!

7 komentarzy:

  1. Ja także nie znoszę kolędy, zawsze chcę uciec, nigdy nie wychodzi, rok temu (w tym pewnie też, ale to dopiero za 20 dni -.-) byłam sama jak ksiądz chodził i poważnie myślałam nad udawaniem, że mnie nie ma w domu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie ksiądz też zapytał, czy nie planuję ślubu, cudem go nie zamordowałam...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja nigdy nie otwieralam ksiedzu, albo, zgodnie z prawda, mowilam ze jestem niewierzaca... stresujaca sytuacja hahah

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlatetgo nie warto w tel sprawdzać bloggera ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaa też mam kolędę w tym roku, co jest dziwne, bo do tej pory mialam ją co dwa lata (duża parafia i wiesz, mało księży, musieli sobie jakoś radzić), a teraz mam ją drugi rok z rzędu i też nie skaczę ze szczęścia. mam nadzieję, że minie szybko i bezboleśnie!

    a Tobie też wszystkiego dobrego w nowym roku, spełnienia marzeń i dotrzymania postanowień, jakiekolwiek by nie były! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja rok temu miałam tak miłą kolędę, że się poryczałam, bo ksiądz tylko mnie obrażał <3 pierwszy raz tak mnie ktoś potraktował noszący sutannę, to była najgorsza wizyta duszpasterska ever i jeśli w tym roku ten sam ksiądz będzie chodził, to nie zamierzam go przyjąć.

    OdpowiedzUsuń
  7. ja juz od kilku ladnych lat na kolede sie ewakuuje i rodzice musza sie z tym faktem jakos pogodzic
    juz nawet za duzo nie marudza

    OdpowiedzUsuń