wtorek, 12 listopada 2013

One way, not another. Na autopilocie.

W ostatnich "Wysokich Obcasach", w jednym z felietonów, został poruszony bardzo ciekawy temat. To, co autorka nazywa "działaniem na autopilocie", a ja wchodzeniem wciąż w te same koleiny (tak, motyw żużlowy musi być). Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wstajecie zawsze o tej samej godzinie, codziennie bierzecie prysznic, na śniadanie z grubsza to samo...Jak koń z klapkami na oczach. Ja miałam tak samo. Jak na 8.00, to wstanie o 6.30 , wyjście z domu o 7.30 (w liceum), o 7.15 (na studiach)...I tak zawsze. W ogóle zauważyłam u siebie skłonności do robienia ciągle tak samo, nawet jeśli nie było to dla mnie dobre. U fryzjera ciągle te same komendy, jak przyczepiłam się do jednych perfum, to stosowałam je, dopóki nie zniknęły mi z oczu...Jak iść do szkoły, to zawsze tą samą drogą. Bo tak jest łatwiej, bo nie trzeba się zastanawiać...Ale w pewnym momencie człowiek zaczyna dostrzegać złe strony takiego zachowania. Ja na przykład żałuję autopilota szkolnego: zaraz po liceum ślepo na studia, bo rodzice chcieli, a ja wolałabym mieć rok przerwy...Może przez ten rok zdarzyłyby się okoliczności, które pozwoliłyby mi np. studiować w Poznaniu? Po licencjacie oczywiście autopilot magisterski, choć wszystko mi mówiło, żeby nie iść. Poszłam i byłam niezadowolona...A teraz autopilot "szukanie pracy w moim mieście". A dlaczego nie w Poznaniu? Dlaczego nie poza Polską? Bo nie-a te wszystkie ograniczenia i klapki włożyli mi do głowy rodzice, a właściwie mamuśka, bo ojciec nie wtrąca się za bardzo do tego, co mnie dotyczy. Mamuśka została tak wychowana, by nie chcieć więcej, starać się o coś lepszego, tylko zadowolić się tym, co jest bliżej, do czego nie potrzeba wysiłku. I chcąc nie chcąc, przekazuje to mnie. A ja, choć z natury jestem za tym, by działo się jak najwięcej, wchodzę w te cholerne koleiny, wciskam tego cholernego autopilota. Kiedy skończę pisać ten post, wyjdę z domu, żeby nie zwariować, a przy okazji wejdę do paru punktów w moim mieście i będę pytać o możliwość pracy albo chociaż stażu. Może to szalone, ale uznałam, że w pewnych sprawach trzeba działać samemu, nie zdawać się na ogłoszenia i inne takie. Być może niczego tym nie osiągnę, ale nie będę na siebie zła, że nie spróbowałam.
Według autorki felietonu, o którym wspomniałam, recepta na działanie w trybie autopilota jest prosta: zamiast kawy zrobić sobie herbatę; zamiast jechać samochodem, wybrać się do pracy pieszo; zamiast o 7.00 wyjść o 6.45 lub 7.15-i już jest lepiej. Tylko że to jest recepta na proste, codzienne sprawy, a nie fundamentalne wybory. Znacie jakąś osobę lub inny obiekt, która pomaga na tzw. autopiloty wielkogabarytowe? Jeśli tak, bardzo proszę o namiary. Pomoc bowiem pilnie poszukiwana, a widzę, że być może sama sobie nie poradzę.
Moje autopiloty są o tyle bezsensowne, że jeśli odważę się już zrobić coś na przekór, często okazuje się to wybawieniem. Okazuje się, że ten nowy wariant jest o niebo lepszy niż stary. Cieszyłabym się, gdybym wyzwoliła się z aktualnego automatycznego podejścia do życia. Potrzebowałabym odwagi do skontaktowania się z M. i spytania, czy nie mogłabym przyjechać choćby na próbę. Na miesiąc albo dwa. Muszę to zrobić. Chcę się przekonać, jakby to było, spróbować czegoś nowego. W przyszłym roku kończę 25 lat, a czuję się, jakby miało mi stuknąć 40 albo 50. Czy nie czas byłby w końcu zacząć żyć tak jak ja chcę?...Dodajcie mi tej odwagi, proszę. Pomożecie?

15 komentarzy:

  1. nigdy nie chcę żyć na autopilocie.. zresztą z moim harmonogramem życia to niemożliwe ;) wyrwij się z monotonii

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda co mówią rutyna zabija, ale trzeba z tym walczyć, nawet tak jak piszesz, małymi kroczkami dotyczącymi codzienności. A jeśli chodzi o poważne sprawy i podejmowanie decyzji - to słuchaj siebie i zrób raz na to co ty masz ochotę, tak jak ci się wydaje i tak jak serce podpowiada. Innego sposobu nie ma, jak coś nie wyjdzie to trudno - uczy się najlepiej na własnych błędach :) Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Próbuj! Chwytaj każdą okazję i dwa razy ją sprawdź. Skontaktuj się z M, a nóż coś uda, a jeśli nie to przynajmniej będziesz mogła poszukać innej alternatywy. Trzeba próbować i nie wątpić w swoje siły. Przebojowości, odwagi, wiary w siebie! Walcz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój ojciec mi zawsze wkładał do głowy, żeby nie myśleć konserwatywnie, żeby wybierać nowe, jeśli jest lepsze i wyśmiewał mnie, kiedy uparcie chciałam pozostać przy starym nawyku, bo bałam się nowego. W liceum zawsze krytykowali, kiedy liczyło się bezpiecznie po wzorkach zamiast sprytnie wymyślić nowy sposób. A i tak czasem włącza się autopilot, kiedy sytuacja staje się stresująca. Co do tych wielkogabarytowych, to chyba nie ma innej rady, jak zacząć od małych rzeczy. Chodzi o zmianę sposobu myślenia. Jeśli ktoś jest w stanie bez problemu przekształcić swoje nawyki żywieniowe czy obciąć się inaczej u fryzjera, to podobnie zacznie myśleć o sprawach większej wagi. Taką mam nadzieję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację. Czasami warto się zastanowić najpierw zanim coś się zrobi "bo tak wypada, trzeba, taka jest kolej" itd. Z drugiej strony zawsze można coś zmienić w życiu tak naprawdę w każdej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  6. akurat z tym wstawaniem o stałej porze to chyba nie najgorzej wcale, przynajmniej podobno.
    też wydaje mi się, że warto zacząć zmieniać małe rzeczy, pomagają i później łatwiej jest zmieniać rzeczy większe.
    a co do cv, to nie myślałaś żeby po prostu wysłać kilku do chociażby Poznania, o którym wspominasz? jeżeli nikt się nie odezwie to trudno, w razie czego i tak nikt Cię nie zna - zawsze sobie to powtarzam. ale istnieje szansa, że ktoś jednak zaprosi Cię na rozmowę, a później do pracy. i myślę, że dlatego warto spróbować. no i przynajmniej nie będziesz mogła później sobie wypominać, że nie spróbowałaś. a to też się liczy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że nie wchodzi w grę praca w Warszawie :( pomogłabym Ci....W każdym razie trzymam kciuki, nie możesz tak trwać w beznadziejnym stanie bo jesteś za młoda ! nie pozwól sobie zmarnować własnego życia- zadzwoń do M. nie zniechęcaj się i nie zakładaj, że nic się nie uda- UWIERZ W SIEBIE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, moja droga. Niestety, Warszawa w grę nie wchodzi-za daleko i nie mam tam niestety rodziny czy jakichś znajomych, u których mogłabym się np. zatrzymać na początek. Twoja chęć pomocy mnie wzruszyła! Szkoda, że jesteśmy tak daleko, bo bym Cię przytuliła. No i postanowiłam podjąć zdecydowane kroki, ale o tym później, nie chcę zapeszyć. A z tym wierzeniem w siebie mam właśnie problem, ale...CHYBA CZAS TO ZMIENIĆ...I z wiarą w działania też. Wielu rzeczy nie próbuję, zakładając z góry, że "i tak się nie uda"...

      Usuń
  8. Masz rację z tymi utartymi koleinami. Idziemy nimi, bo tak bezpieczniej /?/, pewniej/?/. Ale tak postępujac, nie rozwijamy się. Kiedyś przeczytałam, że spacerując z psem, dobrze jest codziennie zmieniać trasę, bo to jakoś stymuluje i nas, i to stworzenie boże. Dodam jeszcze, że ja właśnie kiedyś w ten sposób znalazłam pracę, tzn. pukając do bramy tuż obok mojej bramy. Miałam małe dziecko, i nie chciałam dojeżdżać zbyt daleko. Pracowałam tam parę lat, ale to też przegięcie, żeby zatrudniać się aż tak blisko. Jednak to już osobna historia.
    Mówię Ci, będzie dobrze, tylko spróbuj. Nieraz liczy się pierwsze wrażenie, które może zdziałać cuda.- Pozdrawiam Alicja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga pani Alicjo, dziękuję za dobre słowo. Tak, zmiany i urozmaicenia są dobre w każdym momencie, w każdej dziedzinie. Trzeba tylko spróbować, tak jak Pani pisze. Ja się właśnie odważyłam. Dziękuję jeszcze raz i również pozdrawiam.

      Usuń
  9. Ja staram się nie żyć w trybie autopilota, staram się urozmaicać moje życie na tyle, ile jest to możliwe. :) Próbuj nowych rzeczy i nie bój się tego! Nawet jak Ci się nie uda to nie będziesz miała wyrzutów sumienia, że nie spróbowałaś. Uwierz w siebie i swoje możliwości. I... uśmiechnij się! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja czasami tak robię.. lubię urozmaicenie :D ale fakt, to się sprawdza raczej w tych błahych sprawach

    OdpowiedzUsuń
  11. Czasami autopilot sprawia, że działamy sprawniej, ale na dobrą sprawę, ile tak można, bez żadnego urozmaicenia?
    Trzymaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dumnie noszę. A płyta już dawno była przesłuchana. Zaraz na drugi dzień od jej premiery :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Autopilot. Ciekawe określenie. Hmmm ja to określałam jako rutyna. M. to Twoja koleżanka? Wasze relacje uległy pogorszeniu, dobrze się domyślam?

    OdpowiedzUsuń