czwartek, 12 września 2013

#nieigrajzemną. Ich mały PRL

No dobrze, teraz, kiedy mam w końcu trochę więcej czasu, postanowiłam napisać do Was coś więcej niż to, jak mi źle. Przede wszystkim-playlista #2-o wdzięcznej nazwie "nie igraj ze mną", czyli to, czego niezawodnie słucham, kiedy jestem wściekła i muszę się wykrzyczeć
Niezawodnie słucham tego, gdy jestem zła. Najbardziej lubię wykrzykiwać tę słynną frazę z "you stupid God-damn motherfucker":) Wiecie, jak to pomaga na frustrację? A pierwszy raz usłyszałam tę piosenkę, gdy wróciła mi mania na tle Offspring, jakieś 4 lata temu. Życie bez niej to nie byłoby życie!:)
Za miłością do tego zespołu stoi oczywiście ojciec. Bardzo lubię tę piosenkę, bo mój przepis na punkowy hit to: im więcej słów "fuck", "shit" i "fuckin'shit" ma piosenka, tym lepiej. W tej jest ich idealna ilość. A niejednokrotnie chciałabym wykrzyczeć pewnym osobom, że "fuck disco, fuck fashion, fuck you!"...
Jak w tytule. Też jedna z moich uwielbionych piosenek. Czuję się podobnie jak bohater nierozumiana przez ogół, też mam podobną listę osób i grup zaczynającą się od słów: "I hate"...Słowem, ten utwór idealnie oddaje mój sposób na życie, szczególnie w punktach: "I hate teachers, I hate school", no i może jeszcze "Yeah I hate everything,  I even hate you too-so fuck you!". Ilu osobom chciałabym to zaśpiewać...
Tak, kolejna punkowa fascynacja zaszczepiona przez ojca. Jak ja żałuję, że nie dotarłam wtedy na ten koncert Sedesu w ZG...A mogło być tak fajnie! Zespół lubię bardzo, a ta piosenka to jakby zupełne ujęcie mojego poglądu na życie. Niejednokrotnie mam wrażenie, że "pokutuję za to, że żyję"...
Wymyśliłam sobie sposób na złość. Ironia. Na Bliskim Wschodzie wszystko w porządku i u mnie też (śmiech). Kiedy ktoś widzi, że tego słucham, może być pewny, że NIE jest w porządku. Dziękuję.
Dobre, ostre i o mnie. Codziennie myslę sobie, że mam defekt mózgu, pytanie tylko, jaki...Na pewno taki, który nie pozwala mi się cieszyć życiem, tylko szukać dziur w całym...
Wypisz, wymaluj o mnie. Od kiedy dowiedziałam się o istnieniu tej piosenki, nie mogę się z nią rozstać. Po części jest o mnie! Na pewno w tym fragmencie: "Jestem głupi(a)/mam pierdolca", na pewno też w wieelu innych. Naprawdę, nie było mnie jeszcze na świecie, gdy ta piosenka powstawała, a oni idealnie wpasowali się we mnie wieku lat -nastu czy dwudziestu paru? Niewiarygodne.
To tyle w temacie playlisty. Z pewnością znalazłyby się jeszcze kilka piosenek, ale jakoś nie mogę się skupić i to jedyne, które przychodzą mi do głowy. Mogę jeszcze spróbować później uzupełnić tę listę.
Chciałabym też, chyba na zamknięcie LBD, bo lato ma się już ku końcowi, opowiedzieć o pewnej książce, która wywołała u mnie bardzo zdecydowane, choć nie równa się to "pozytywne", emocje. Uwaga, uwaga, panowie i panie, oto "Nasz mały PRL" by Izabela Meyza i Witold Szabłowski...
Autorzy postanawiają w ramach eksperymentu przez pół roku żyć w PRL-u, a raczej jego namiastce. Namiastka ta dotyczyć wielu aspektów życia: żywienia, zachowania, kwestii kosmetycznych, higienicznych ogólnie i tak dalej. Mamy więc "zabawne" opisy, jak pani I.M. próbuje sklecić obiad z niczego, a pan W.S. zapuszcza wąsy, bo tak wypada PRL-owskiemu mężczyźnie. Zabawne? Nie, przynajmniej nie dla mnie. Najgorsze jest to, że w eksperyment wciągnięte zostało dziecko autorów. OK, jeśli raz pobawiło się "Kosmolotkiem" zamiast Hello Kitty, to nic mu się nie stało, było nawet ciekawiej. Ale w innych aspektach? Dobrze, że było na tyle małe, by tego nie pamiętać.
Książka ta ma bardzo irytującą manierę-autorzy to osoby, które przyjechały do Warszawy z małych miast i czegoś tu się dorobiły. Strasznie wkurzające są opisy w stylu: "Przenosząc się do naszego małego PRL-u, zrezygnowaliśmy z sushi, wellness" i inne takie. Ciągle dają do zrozumienia, na jak wysokiej stopie żyją. Bez komentarza...Tak jak durne pisanie o...robieniu we dwójkę kolejki po masło czy inne rzeczy. Było to moim zdaniem takie sobie...Najlepsze było, że oczywiście ludzie, do których przychodzili, nie byli uprzedzeni o eksperymencie i gdy ci mówili o maśle czy jajkach "spod lady" czy "z drugiego obiegu", sprzedawcy wytrzeszczali na nich oczy...
Nie spodobała mi się maniera tej książki. Szkoda, że nie odtworzyli stanu wojennego, ZOMO i armatek wodnych. Ich spojrzenie na PRL jest mocno gadżeciarskie-"Jak się ubierzemy w brzydkie bluzki i marmurkowe dżinsy, będziemy używać Białego Jelenia i Polleny, to już będziemy w PRL-u". Nic bardziej mylnego. Zresztą, oni ze swojego PRL-u mogli w każdej chwili wyjść (biorąc jeszcze grubą kasę za książkę), a ludzie żyjący w tym ustroju takiej opcji nie mieli. Kto zna lub przeczyta tę książkę-ciekawa jestem, co o niej powiecie...
Co u Was? Jak wrzesień? Czy pogoda u Was taka sama jak u mnie, tj. prawie letnia? Ja próbuję się nie poddać, ta notka to dowód (myślałam, że już nigdy nie powstanie), ale jak będzie faktycznie? Okaże się niedługo.
Buziaki, trzymajcie się.
PS. Przepraszam, że taki długi wpis, ale musiałm gdzieś ulokować wszystkie emocje itd., no i się rozpisałam.  

3 komentarze:

  1. Jak Ty dobrze znasz mój gust muzyczny z półki punk :) Chętnie rzuciłabym tam jeszcze The Billa!

    OdpowiedzUsuń
  2. musze wyprobowac twoich sposobow na frustracje


    co do tych z prlu to chyba bylo o nich w dzien dobry tvn kiedys
    dla mnie to idiotyzm i tyle

    u mnie jesien bardzo jesienna
    pada, zimno, mgliscie czyli ogolnie paskudnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałem o tej książce - PRL nie był taki zły, w porównaniu z tym, co się działo przed wojną, zwłaszcza na wsi. Dał możliwość awansu społecznego, wykształcenia, nie było głodu i analfabetyzmu...

    OdpowiedzUsuń