poniedziałek, 2 września 2013
Jak zapomnieć
Wczoraj po południu przeżyliśmy nalot. Niespodziewany, ale fajny. Przyszedł stryj, który akurat przyjechał z Niemiec, i kuzyn E. Było fajnie jak zawsze, stryj jak zwykle opowiadał jakieś niewiarygodne historie, które akurat jemu się przydarzyły...Ciekawe, akurat jemu. Z jego talentem do opowiadania trzeba to podzielić przez trzy...A co u mnie słychać poza tym? Smutno mi. Wszystko przez jedno zdanie, a właściwie słowo, pseudonim. Do ojca dzwonił dzisiaj ten, o którym nie jestem w stanie słuchać. Ten, który narobił tyle dobrego i złego zarazem w moim życiu. I teraz cały wieczór mam zepsuty, jest mi smutno, nie umiem o niczym innym myśleć. A tu jeszcze zbliża się głupi egzamin, na który nie mam ochoty iść. Chce zakopać się pod koldra, słuchać smutnej muzyki, płakać i mieć spokój. Dlaczego w moim życiu nie może wszystko być jak u innych?! Chce się zakochac, ale nie platonicznie...Chce chodzić za rączki po parku i takie tam. A dzisiaj doszłam do jeszcze jednego wniosku-muszę wyjechać z mojego miasta, a najlepiej z Polski. Umrę tutaj z nudów. I jeszcze za dużo wspomnień...Chce to wszystko zostawić, wyjechać i po prostu znaleźć się gdzie indziej. Potrzebuje czuć, ze coś w moim życiu zależy tylko ode mnie-do tej pory tak nie było. Nie jest. Dobra, kończę już. Napisze Wam tylko jedno-chciałabym spotkać Go teraz, po tych wszystkich latach, i przekonać się, co bym teraz poczuła i pomyślała na jego temat...Ale to się nie spełni. Nigdy. Boże, mam dość. Przepraszam za moje smutki. Idę płakać w samotności i dalej słuchać smutnych rzeczy. Tylko to umiem. Miłego wieczoru. Cieszcie się, jeśli ktoś Was kocha i macie to, czego chcecie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
raz na wozie, raz pod wozem, jak powiedziałby ktoś do przysłów przywiązany. u mnie zawsze jest tak, że po wzlotach, nawet tych najmniejszych, przychodzą koszmarne i bolesne upadki, ale jakoś z tym żyć trzeba. po sobie też wiem, że warto się czasem porządnie wypłakać, bo później serio jest lepiej :)
OdpowiedzUsuńU mnie wyjazd z miasta jest pierwszym punktem na liście "zrobić po skończeniu liceum". Z kraju kolejnym, aczkolwiek chciałabym to wykonać jednocześnie.
OdpowiedzUsuńMnie chodzenie po parku za rączki i życie jak u innych by dobiło i wykończyło psychicznie.
witaj w klubie, ja już przez to przechodzę nie wiem, który raz... tzn. chęć zakopania się pod kołdrą i słuchania muzyki, NIE uczenia się, wyjechania z POLSKI najlepiej na zawsze... już nie mówiąc o dziwnych sytuacjach...
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze :*
W końcu na pewno będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńSama mam często takie humory, dzisiaj siłą zmusiłam się do wstania z łóżka, a jeszcze ta pogoda też nie nastraja pozytywnie...
czasami gdy widze te wszystkie obsciskujace sie pary to im zazdroszcze a czasami nie chce mi sie na nich patrzec i zastanawiam sie czy nie moga zostawic nieco intymnosci tylko dla siebie
OdpowiedzUsuńostatnio stalam sie wypruta z emocji i nie mam wewnetrzenej potrzeby posiadania kogokolwiek
Mam nadzieję, że już Twój humor powrócił i że jest okey ;)
OdpowiedzUsuńco do pracy to dzis sie odezwali :)
OdpowiedzUsuńw piatek jade do tucholi
trzymaj kciuki!
:)
ojej, znam ten ból, kiedy jedno słowo, telefon, zdanie potrafi zepsuć humor na najbliższy czas. sama to ciągle przeżywam...
OdpowiedzUsuńJak ja doskonale CIę rozumiem. Chciałabym spotkać go również, mimo przerażającej świadomości, że to niczego by nie zmieniło.
OdpowiedzUsuńDawno mnie u Ciebie nie było...
OdpowiedzUsuńUśmiechnij się, będzie dobrze, MUSI być!
Trzymam kciuki i pozdrawiam ciepło! :)