niedziela, 4 sierpnia 2013

Let's (not) talk about sex

Seks. Jakże niewinne słowo, jeśli brać pod uwagę języki skandynawskie (bo sex to "sześć" po szwedzku i bodajże duńsku, nie zdziwie się, jeśli także po norwesku). Ale w Polsce to słowo budzi jednoznaczne skojarzenie. Seks, czyli coś wstydliwego, grzesznego, o czym się nie mówi, nie tylko wsród dorosłych, ale i-a może przede wszystkim-nie rozmawiają rodzice z dziećmi. Cholerka, powiem Wam szczerze, ze jest to przecież coś normalnego, ale w naszych rozerotyzowanych czasach chyba wszyscy maja już dość...i chyba stad ta niechęć, a może się mylę? Wiem jedno-wkurza mnie to, ze choć mam już swoje lata, moja mamuska na przykład nie wypowie przy mnie tego słowa, kiedy w telewizji pojawia się dłuższa niż 15 sekund scena erotyczna, bez pytania zmienia kanał. Powiedzcie mi, co jest złego w zwykłej scenie erotycznej w telewizji, jeśli nie jest to scena np. brutalnego gwałtu? Bo nie wiem. Natomiast rodzicielka ma natychmiast się  jeży i zachowuje tak, jakby pokazywali nie wiem co. Powiem Wam szczerze, ze jeśli w pokoleniu naszych rodziców inni tak się zachowują, to nie dziwi mnie fenomen  stron porno w internecie. Tak, może nie podobać się Wam to, co pisze, ale taka jest prawda. Wkurza mnie ten dziwna różnica miedzy tym, co jest w telewizji, internecie itp., a więc niemal wszystkimi rodzajami seksu dostępnymi w niemal każdej chwili, a tym, ze w domach wstydzimy się o "tym" rozmawiać. Należałoby znaleźć złoty środek i iść w końcu w jedna ze stron. Ale do tego, myśle, potrzebna byłaby zmiana w podejściu ludzi do tego, co mówi Kościół, albo zmiana podejścia samego Kościoła. A na jedno, jak i drugie, raczej się nie zanosi-tak mi się wydaje. Szkoda, bo jak tak dłużej będziemy się wstydzić, to ilością ciąż wsród młodych dziewczyn przebijemy UK. A wszystko przez to, ze młodzież nie uzyskawszy informacji w domu, szuka jej w internecie, u kolegów i tak dalej. Skutki są opłakane. Cholerka, niech coś zrobią z tymi lekcjami wychowania do życia w rodzinie...Pamiętam jeszcze, jak wyglądało to w mojej szkole. Żenada. Zamiast rzetelnej informacji, przestrzeganie przed szkodliwościa antykoncepcji i utopione w sosie katolickim zniechęcanie do seksu w ogóle. Czy tak to powinno wyglądać? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Przynajmniej moim zdaniem, a Waszym? Otwartość czy milczenie? Lekcje wychowania do życia w rodzinie pt. jak mieć dużo dzieci, ale po czterdziestce, czy lepiej, żeby nie było ich w ogóle? Jestem bardzo ciekawa! I po raz kolejny przepraszam za dziwny układ, ale znowu korzystam z telefonu. Trzymajcie się, miłej niedzieli!

5 komentarzy:

  1. no a po angielsku sex to płeć :)

    wiesz, rodzice chca bysmy jak najdluzej zostali dziecmi

    OdpowiedzUsuń
  2. cos czuje ze dla polonii to bedzie kolejna przegrana zuzlowa niedziela
    ale dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Seks to zło jak większość rodziców twierdzi. Oni byli tak wychowani, że o takich intymnych sprawach nie rozmawiało się tak głośno, więc często mają problem jak mówić o tym dzieciom. A co do lekcji o tym w szkole to lepiej nawet nie wypowiadać się, na przystosowaniu do życia w rodzinie miałam ogólne głupoty o przyjaźni itd, temat seksu był omijany szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadal uważamy, że jak nie będziemy mówić, to nic się nie wydarzy. Bzdura, ale kto ma edukować rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  5. do dziś pamiętam fantastyczne zajęcia z wychowania do życia w rodzinie z katechetką...

    OdpowiedzUsuń