czwartek, 4 lipca 2013

Life must go on

Że tak będę parafrazować Queen. To tak a propos poprzedniego wpisu. Stasznie Wam wszystkim dziękuję za wpisy, wzruszyliście mnie, od razu zrobiło mi się lepiej. Dobrze wiedzieć, że są ludzie (tak, tak, Wy!), którzy potrafią lepiej niż własna rodzina podnieść na duchu.
Tak, mamuśka jeszcze czasami się zasmuci, jak sobie przypomni to i owo, co Twitter wyczyniał, jak kładł się tam i tam, itp. Ja z grubsza to zwalczyłam, przynajmniej na razie. Zobaczymy, na jak długo.
We wtorek oddałam promotorowi wreszcie całość pracy (no dobrze, bez przypisów i bibliografii, miałam je uzupełnić w weekend, ale nie byłam w stanie). Teraz będę się denerwować, co mi powie, jak to oceni. Wiem, że przy moim poziomie stresu ostatnimi czasy i przy zdrowotnych oznakach tegoż już nie powinnam, ale inaczej nie potrafię. Zobaczymy.
Wychodzi na to, że powinnam ugryźć się w język, czasem już nic nie mówić, a ja wolę zawsze powiedzieć trzy słowa za dużo i potem bywają niemiłe konsekwencje. Przykład. Gadałam z promotorem, między innymi o tym nieszczęsnym egzaminie. Podpytywał mnie, co i jak, a ja chyba trochę za bardzo narzekałam na moją ulubioną panią profesor, no, ale wiecie-ostatnie nerwy plus czterokrotnie niezdany u niej egzamin zrobiły swoje. Obiecał z nią porozmawiać, aż się boję pomyśleć, o czym? Jeśli o łagodniejszym potraktowaniu mnie we wrześniu, to nie liczyłabym na to. Jest już do mnie tak uprzedzona, że...Mam tylko nadzieję, że nie wyniknie z tego coś złego.
Przy okazji rozmowy o egzaminie usłyszałam z ust promotora takie oto zdanie:
-No ale jak to się stało, że pani nie zdała? Przecież u innych wykładowców ma pani dobrą opnię...
Zemdlałam z tą "dobrą opinią". Wywiad gospodarczy działa:) Bo runę, jak mawia kuzynka D...Co miałam mu powiedzieć, że na tym ostatnim egzaminie na sam widok tej osoby zablokowała mi się pamięć i w ułamku sekundy zapomniałam całości swojej miernej wiedzy? Jeszcze nigdy tak z nikim nie miałam, uwierzycie? To chyba mówi samo za siebie.
A cóż poza tym u mnie słychać? Nic. Nuda totalna i poza żużlem w niedzielę nie zapowiada się na większe zmiany w tym stanie. Jak bardzo chciałabym gdzieś wyjechać choćby na tydzień...
A co u Was? Jak wpływają na Was te afrykańskie temperatury, o ile również takowe macie? Na mnie bardzo, bardzo źle.
Adios!

12 komentarzy:

  1. Może promotor szepnie o Tobie dobre słowo jeśli jest w komitywie z Twoją wykładowczynią.
    Gratuluję oddania całej pracy! :) Teraz to już drobne poprawki i najgorsze za Tobą!
    Zdecydowanie bardziej wolę chłodniejsze temperatury, upały wykańczają mnie psychicznie i fizycznie, zwłaszcza wtedy gdy muszę "latać po mieście" i poruszać się komunikacją miejską.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć kochana:*
    Wybacz,że tak długo milczę...ale szkoła, załatwianie itd... dziś od 6 nie śpię bo czekam na wyniki rekrutacji. Miały być o 9, a będą o 12, nie wiem co to będzie jak się nie dostanę.... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DOSTAŁAM SIĘ! :D

      Usuń
    2. no ja właśnie czekam aż mi koleżanka wyśle zdj listy osób, żebym ich znalazła na FB, bo wczoraj jak byłam w szkole to tak tylko spojrzałam :D znam aż 1 osobę :)) a spotkanie temu tak szybko, bo będą zbierać kasę na obóz integracyjny, który jest zaraz na początku września :)

      Usuń
  3. Promotorem się nie martw, wierzę, że bardzo dobrze oceni Twoją pracę :)
    A ja z kolei uwielbiam takie wysokie gorączki, wtedy czuję się jak w domu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Większość prowadzących ma przychylne spojrzenie na studentów i chce, żeby zdali, więc może parę słówek od promotora załatwi sprawę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że odnalazłam kolejną arbuzoholiczkę! :D
    Cieszę się, że słowa w zawarte w moich komentarzach mogły w jakikolwiek sposób podnieść Cię na duchu :) Wiadomo, taka blogowa rozmowa to zupełnie inna rzecz i szczera pogadanka z bliską przyjaciółką, "na żywo", ale dobrze, że od blogerów wypływają słowa wsparcia. Dla mnie to też ważne.
    A co do poziomu wartości, uwierz w siebie! To popłaca. I uwierz też w to, że ja wiem co mówię ;) Taka wiara we własne możliwości potrafi zdziałać cuda. Skoro żyjemy w niedoskonałym świecie to chociaż z siebie samego zróbmy ideał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli o mnie chodzi, pozytywną energię czerpię z życia i z tego, co robię. Niezwykłą energią napełniają mnie podróże, dzięki poznawaniu nowych miejsc zyskuję siłę na dalsze dążenie do celu. Po prostu nowi ludzie, nowe miejsca, nieznane kultury to coś, co napędza mnie do działania ;)
      Rozumiem Cię w kwestii anonimowości. Mi też czasem jest łatwiej "rozwinąć się" w sieci, niż w rzeczywistości. Ale wydaje mi się, że to nie my jesteśmy temu winne, tylko inni ludzie. W obecnych czasach panują takie realia, że czasem warto przemilczeć to, co chciałoby się powiedzieć, bo inaczej zostanie się stłamszonym przez pretensje tych, którzy, na dobrą sprawę, sami nie wiedzą, czego chcą od życia. Dlatego łatwiej ujawnić się w Internecie, mam wrażenie, że blogerzy są bardziej wyrozumiali niż "przyjaciele" ;)

      Usuń
  6. hmmm, może ta rozmowa pomoże... promotor jest po Twojej stronie, raczej nie narobi Ci kaszany przed panią profesor ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. moj pies zostal uspiony prawie dwa lata temu a ja do dzis sie martwie jak jest burza a mnie nie ma w domu bo on sie bal burzy
    do dzis wstajac z lozka uwazam by go nie nadepnac bo zawsze kladl sie na moje papcie
    do dzis mam nawek ze chce mu rzucic jakis smakolyk
    a jego zwyczajnie nie ma


    widze ze nie tylko ja zyje od niedzieli do niedzieli :)


    a co do Brzydzi to spoko
    ja się nie gniewam za Brzydzię więc Ty musisz znieść jakoś moją nienawiść do Torunia ;)
    coś za coś :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie cierpię szczerze upałów :P

    OdpowiedzUsuń