niedziela, 7 lipca 2013

Do you really want to hurt me?


Nie jestem fanką większości piosenek z lat 80., ale ta ostatnio strasznie "weszła" mi do głowy i nie mogę przestać o niej myśleć. Właściwie to w ostatnim czasie dobrze wpisuje się jako utwór oddający moje życie. Na każdym kroku ktoś chce mnie zranić, zrobić mi przykrość. Jak nie B. (i po co wspomniałam to imię?), to te dwie mizerne kreatury, z którymi niestety mieszkam, i które zwą się moimi rodzicami. Powoli zaczynam tego nie wytzymywać.
Chodzi mi po głowie napisanie do M., czy nie znalazłoby się tam gdzieś u niego miejsce dla mnie. Dom ma duży, nie musielibyśmy się nawet widywać...Chodzi o miejsce, punkt zaczepienia w nowym kraju, w końcu od czegoś trzeba zacząć. Marzy mi się sytuacja, w której piszę mu szczerego maila, a on mi odpowiada, że mogę przyjechać. Ale boję się i raczej takiego maila nigdy nie napiszę, zresztą odpowiedź na pewno byłaby odmowna. Z drugiej strony czuję, że jeśli czegoś nie ruszę w tym pieprzonym życiu, to wkrótce nuda, rozpacz i beznadzieja mnie zabiją. Jaka przyszłość czeka mnie w moim "wspaniałym", "pełnym perspektyw" mieście? Nie chcę wkrótce stać się kolejną beneficjentką na łasce urzędu pracy, której i tak nie należy się zasiłek. Sama już nie wiem, co z tym wszystkim zrobić.
Czy Wy też, w czasach np. Naszej Klasy, kiedy odkrywaliście profil kolegi/koleżanki z byłej klasy albo innej dawno niewidzianej osoby, popadaliście w dół? W piątek mamuśka dorwała się do Facebooka i koniecznie chciała wyśledzić córkę znajomego. Znalazła. Panna studiuje teraz w...Nowym Jorku. No tak, pieniądze zrobią wszystko. A człowiek nawet do głupiego Poznania z powodu braku tychże pieniędzy nie mógł iść. Nie mówię, że zaraz bym chciała Nowy Jork, ale chciałabym mieć wybór. Humor natychmiast mi się zepsuł i trzyma mnie do dziś. Już nawet na żużel nie chce mi się iść. Chcę się zakopać pod kołdrę/koc i nie wyjść spod niej, bo po co? Mam dość swojego życia w obecnym kształcie. Jeżeli do końca tego roku kalendarzowego nic nie ulegnie zmianie (ojciec nie dostanie pracy, mi nie zacznie się układać), muszę przedsięwziąć jakieś kroki. Ne mogę pójść na dno-zarówno finansowe, jak i rozpaczy...

10 komentarzy:

  1. Jak Ci nie odpowiada stan, w którym teraz się znajdujesz, to zacznij działać, a w pierwszej kolejności nakreśl sobie co możesz zrobić w najbliższej przyszłości.
    Maila zawsze możesz napisać, bo dlaczego nie? Najwyżej dostaniesz odpowiedź i już. Przynajmniej jedną z opcji będziesz mogła odchaczyć ;) Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z Patrycją, działajmy! wakacje to nie ten sam poziom rozmyślań co studia, ale wg mnie można podjąć podobne działania... w zeszłym roku mało wyjeżdżałam, bo nie miałam za co i było mi z tym źle. te wakacje zaplanowałam po brzegi, chciałam (i już zaczęłam!) zwiedzać miejsca, ale to nie jest darmowe - więc na to zarobiłam, a teraz się cieszę! studia to nie taka prosta sprawa, ale zawsze można podjąć działania, aby nasze życie i samopoczucie się poprawiło :) trzymam za Ciebie kciuki!!
    a muzyka z lat '80 zawsze spoko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. wiesz co, sorry, miałam przeczytać posta i napisać coś twórczego, ale piosenka mnie zaczarowała i przypomniałam sobie starą dobrą Karmę Chameleon <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ja mam tą wygodę, że mogę wyjechać do Niemiec w każdym momencie, ale... nie potrafię zostawić tutaj wszystkiego. -.-

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem, po prostu rozumiem. I fakt sytuacja nie jest łatwa. Albo pozostaje nam pochodzić po biurach, które załatwiają pracę i nocleg za granicą, a przy okazji może rozeznać się trochę po kraju w którym widzimy swoje miejsce. A jeżeli nie to po prostu spakować rzeczy i wyjechać. Problem tkwi w pieniądzach, nawet na start trzeba coś mieć. A jeżeli aż takie ryzyko przeraża, po prostu wyjechać do dużego miasta.
    Pamiętam jak mój były już chłopak przyjechał do Warszawy ze swojej malutkiej wsi na granicy z Białorusią. Znał jedynie swojego kumpla, u którego zatrzymał się na kilka dni. Cały czas szukał pracy i zaczynał w różnych miejscach. Nie zawsze było lekko aż udało się. Znalazł pracę, w której zarabia 30zł/h!!!
    Jak widać życie to jedno ryzyko.

    OdpowiedzUsuń
  6. a co do studiów nie mam planu B i to jest najgorsze, pewnie wyląduje na kierunku, którego nie będę lubić...

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny wpis :)na prawdę bardzo mi się podoba!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli nie napiszesz, nie dowiesz się, czy będziesz miała możliwość wyjazdu :P

    OdpowiedzUsuń
  9. a co by ci dal wyjazd
    nigdzie pieniadze nie rosna na drzewach
    wszedzie trzeba o swoje zawalczyc i przede wszystkim uwierzyc w siebie

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz, w życiu jest tak, że czasami trzeba podjąć określony wysiłek, aby osiągnąć oczekiwane rezultaty. Tą zasadą kieruję się w swoim życiu, które czasem też doprowadza mnie do rozpaczy, ale zawsze w takich chwilach przypominam sobie, że muszę działać, bo najważniejsze to być w drodze i każdego dnia robić krok do przodu. Nic nie dzieje się z dnia na dzień, więc głowa do góry i do roboty! :D

    OdpowiedzUsuń