wtorek, 4 czerwca 2013

AWF=Awesome, Wonderful, Fabulous

Jakich to dziwnych miejsc człowiek nie zwiedza w związku z pisaniem pracy...Ostatnio pisałam o biliotece uniwersyteckiej, teraz zaniosło mnie na...AWF w Poznaniu. To tutaj, w ichniejszej bibliotece, znajduje się pewna książka, którą kazał mi przeczytać promotor (pomijam, że chyba do niczego mi się nie przyda, ale co tam). Taka wizyta nie może nikogo, zwłaszcza takiej czułej prowincjuszki jak ja, pozostawić obojętnym.
Oczywiście, do biblioteki było trudno trafić (trzeba było pytać dwa razy), była zakamuflowana ("Hmmm, no tak, nie biblioteka jest na AWF najważniejsza"-skwitował towarzyszący mi ojciec), ale opłaciło się. Po raz kolejny stwierdziłam, że to biblioteka w mojej szkole jest ewenementem, a każda następna, którą odwiedzam, jest o niebo lepsza.
Pani bibliotekarka pomogła mi się zapisać (musiałam to zrobić, by wziąć raz jedną książkę, czujecie to?), bez pytania pomogła mi zarezerwować książkę, nawet nie musiałam szukać, bo dostałam ją pod nos. Cicho (gdy ja tam byłam, pojawiły się dwie oddające książki osoby), czyściutko, bezproblemowo. Cud, nie biblioteka. No i ta oszałamiająca ilość osobników płci przeciwnej. Wbrew temu, co niegdyś myślalam o AWF-ie, nie czułam się jak na obozie ponurych dresiarzy...No, może nie było też tam tylu kuszących egzemplarzy, jak się spodziewałam, ale co tam. Najważniejszy był już sam duch tego miejsca. I ten rozmach, wielkość kompleksu, ilość obiektów (pływalnia, bieżnia itp.). Kurczę, chyba fajnie się tam studiuje. I chyba nieźle mają sie tam dziewczyny:) Skrótowi nazwy przybytku, w którym byłam, zdecydowanie należą się pod każdym względem angielskie przymiotniki zawarte w tytule:) Ech, szkoda, że nieprędko tam wrócę:(
Szkoda też, że dzisiejsza wyprawa do Poznania była tak krótka (zaliczyłam tylko ten AWF, nigdzie więcej nie byłam, a chciałam), ale lepsze to niż nic. Żeby tylko jeszcze nie musieć się stresować pracą i tym ostatnim egzaminem, byłoby już całkiem dobrze...

5 komentarzy:

  1. W Poznaniu jeszcze nigdy nie byłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a co to za ksiazka ze specjalnie musialas po nia isc na awf??

    OdpowiedzUsuń
  3. haha, no nie pomyślałabym, że na awfie może być aż tak przyjemnie, moje skojarzenia są raczej inne.
    a co do Niedźwieckiego - słucham Trójki od dosyć dawna i pamiętam akcje z jego odchodzeniem i wielkim powracaniem... dla mnie nie do końca to wszystko było w porządku. najpierw zostawił radio i kilka audycji, które ktoś musiał przejąć. po paru latach wraca, z wielką pompą, zwracany jest mu niemal cały czas antenowy, który został z powodzeniem przejęty przez innych ludzi... trochę to nie w porządku jak na mój gust. a przy guście będąc nie mogę wspomnieć o muzyce - no nie ta, nie ta. taka to przydługa historia pewnej niechęci.
    a jeżeli egzamin masz już ostatni to pójdzie z górki. mogę Ci pożyczyć trochę mojego szczęścia tak na wszelki wypadek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałam zadać to samo pytanie co Żaneta! :) Też mnie to zaciekawiło. Fajnie,że się odstresowałaś i jeszcze spotkałaś przychylnych ludzi!

    OdpowiedzUsuń
  5. Stres może być dobry, jeśli nie paraliżuje - zmusza do pracy ;)
    A widać że już jesteś zorganizowana, bo w przeciwieństwie do mnie COŚ robisz i COŚ czytasz, więc zdasz na pewno ;)

    OdpowiedzUsuń