wtorek, 14 maja 2013

Wróżka to ja!

Moi kochani, przepraszam za lekką nieobecność, ale gnały mnie inne sprawy. Wiecie, jak to u mnie teraz jest. Jak tylko będę miała trochę spokoju, o ile moje sprawy poukładają się tak, jak trzeba, to niebawem wrócę do Was z częstszymi i bardziej sensownymi postami.
Co się u mnie działo pod moją nieobecność?
W NIEDZIELĘ czekałam w napięciu na kujawsko-pomorskie Gran Derbi w Bydgoszczy i mecz w moim mieście. Oba, ku mojej rozpaczy, nie odbyły się z powodu deszczu...A ja nawet nie brałam się za pisanie pracy, żeby sobie nie przerywać w razie czego:) Podglądałam za to mecz Leszna na SF, a później w końcu doczekałam się telewizji i meczu Rzeszów-Wrocław. Widać, mam pecha co do sympatii klubowych, bo i w meczu internetowym, i telewizyjnym, moi faworyci przegrali. Trudno.
Aż zrobiło mi się zimno, gdy uświadomiłam sobie, że mecz Rzeszowa i Wrocławia odbywa się w przeddzień rocznicy śmierci Richardsona. W tamtym feralnym meczu jechały te same drużyny...Na szczęście 12 maja 2013, w przeciwieństwie do 13 maja 2012, nikomu nic poważnego się nie stało.
WCZORAJ to był bardzo ciężki dzień. Po pierwsze, byłam w szkole od 9.30 do 16.30, jak rzadko kiedy-odwykłam już od nadmiaru zajęć. Po drugie, był to właśnie dzień rocznicy śmierci Richardsona, więc nawet siedząc w szkole podpatrywałam artykuły na ten temat (dziękuję Onetowi, że jako jedyny z głównych portali umieścił na swojej stronie głównej artykuł na ten temat!). Przypominał mi się także ten straszny, koszmarny dzień...Po trzecie, denerwowałam się już przed dzisiejszym spotkaniem z promotorem. Po czwarte wreszcie-koleżanka, z którą robiłam w grupie dwa zadania na jeden z przedmiotów, kilka minut przed zajęciami napisała mi, że nie przyjdzie, bo musi jechać do domu (bardzo daleko), gdyż "dostała złą wiadomość". Myślałam, że łeb jej ukręcę. Miała oba zadania ze sobą i musiałam świecić za nią oczami. Właśnie dlatego nie znoszę prac w grupach. Jak się robi samemu, to wiadomo, na co można liczyć, a tak, szkoda słów...Wkurzyła mnie jeszcze jedną rzeczą-w niedzielę wieczorem miałyśmy się zgadać na Facebooku i ustalić wszystkie szczegóły prac. Czekałam na nią, napisałam jej sms, dzwoniłam-cisza. Nawet później nie odpisała choćby jednego słowa-"przepraszam"...Nic, zero kontaktu. Jak tu się nie zdenerwować?
Ale za to okazało się, że jestem wróżką żużlową. Wczoraj były Indywidualne Mistrzostwa Wielkiej Brytanii, obstawiłam kolejność pierwszej trójki: 1. Tai Woffinden, 2. Scott Nicholls, 3. Chris Harris. Oczywiście, usnęłam pod koniec żużla, więc nie znałam wyników. Ojciec, który oglądał do końca, powiedział, że taka właśnie była kolejność. Zaglądam do internetu-hurra! Jestem genialna:)
DZISIAJ byłam na rozmowie u promotora. Rozszerzył mi pracę, co oznacza, że mam (w optymistycznym scenariuszu) miesiąc, a pracy dużo, bo nie dość, że uzupełnienia, to jeszcze stare poprawki. Jestem jednak zadowolona, bo dzięki temu, co muszę dodać, moja praca będzie miała cień sensu-tj. chyba. Zobaczymy, jak się to wszystko potoczy.
Nareszcie czuję się trochę mniej zestresowana. Mam też dobry humor, bo dopadłam w końcu-jako niestrudzony lodożerca-nowe lody Grycan, jogurtowe z truskawkami. Długo ich szukałam, i są! Muszę przyznać, że są o wiele lepsze niż jogurtowo-wiśniowe z tej samej serii. Ba, są przepyszne! Gdybym mogła, jadłabym je codziennie.
Jeśli jednak są jeszcze u mnie jakieś resztki stresu, mam nadzieję, że rozwieje je dzisiejszy wieczorny szwedzki żużel (ech, mój bzik)...O resztę się nie martwię, przyjdzie jeszcze na to czas.
A co u Was słychać?
PS. Popłakałam się ze wzruszenia, zobaczywszy po zalogowaniu się do Bloggera ponad 10 000 wyświetleń. Dziękuję Wam wszystkim, tym, którzy zajrzeli raz, i tym, którzy robią to stale. To dla mnie naprawdę bardzo ważne! Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
PPS. Do tematu konkursu wrócę najpewniej w weekend, gdy będę miała wolniejszą głowę.
Tschuss!

7 komentarzy:

  1. Cześć wróżko :D Nie lubię pracy w grupach właśnie z tego samego powodu co Ty... A do tej koleżanki napisałabym wiadomość z 'miłą' treścią. Chyba ostatnio zrobiłam się taka 'miła' -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. Tschuss! Kocham to niemieckie pożegnanie! Jestem pod wrażeniem, że tak się interesujesz żużlem, naprawdę wielki szacun! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. moje studia praktycznie w całości polegają na pracy w grupie. no po prostu trzeba dokładnie dobierać ludzi do współpracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam chwilę szaleństwa - przypomniało mi się że mam 22 a nie 80 lat :D

      Usuń
  4. Też nigdy nie lubiłam pracy w grupach. Może inaczej: zależy kiedy. Bo kiedy współpracuję z ludźmi pracowitymi to ok, ale innych cech nie toleruje. Niektórzy mylą pracę w grupach z chwilą wytchnienia i zabawy. Nie ja. Po prostu jestem perfekcjonistką i jak coś robię to muszę dać z siebie wszystko. Możliwe, że czasem z tym swoim perfekcjonizmem przesadzam i to nie zawsze jest dobre, ale taka już jestem.

    OdpowiedzUsuń
  5. ach, Ci promotorzy;)
    a na takie sytuacje jak przytoczona przez Ciebie jestem uczulona- ludzie nie mają za grosz kultury i szacunku do drugiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  6. skoro mecze sie nie odbyly to tym bardziej powinnas spozytkowac ten czas na pisanie ;p

    rocznica smierci Lee laczy sie z moimi urodzinami
    taka tragedia akurat w ten dzien...

    na kawiarenki grycana uwazaj
    ja sie tam zarazilam salmonella
    fakt nie od lodow a od rurki z kremem ale mam uraz i grycan jest na mojej czarnej liscie

    OdpowiedzUsuń