piątek, 12 kwietnia 2013

Jak ja kocham takie spotkania...

Czy Wam też zdarzają się takie sytuacje: pielicie (och, co za oldschoolowe słowo!) ogródek, pijecie kawę, jesteście w sklepie albo coś w ten deseń, a tu wpada/przechodzi/robi zakupy niewidziana od lat rodzina i od progu zaczyna: a cześć!, a co słychać?, ale schudłaś! i inne takie? Ja dzisiaj tak miałam, i to w najmniej chcianym momencie.
Mamuśka chora, więc musiałam wyjść na spacer z psem. Jestem sobie na łące niedaleko domu i zarazem hali sportowej, jak zwykle zamyślona i nie w humorze, kiedy słyszę, że ktoś mnie woła. Okazało się, że to kuzyn ojca, z którym utrzymujemy sporadyczne kontakty. Jak zwykle w takich momentach, nastąpiła gadka-szmatka, na którą kompletnie nie miałam ochoty: a co u mnie, a co u rodziców, co ze studiami itp. Nie wiem, czy to mój punkt widzenia jako jednostki skrajnie aspołecznej, ale drażnią mnie te pytania. Od razu spodziewam się, że rozmówca-skoro dawno mnie nie widział-oczekuje sensacji: "wyszłam za mąż", "mam dziecko", "wyprowadziłam się na drugi koniec Polski" etc. Jest mi wtedy bardzo przykro, że nie mam mu niczego sensacyjnego do powiedzenia, bo też TOTALNIE NIC SIĘ U MNIE NIE DZIEJE. Jak wreszcie się wydarzy-na co czekam-oznajmię na Twitterze, Fejsie i czym tam jeszcze można. Inna kwestia, że jak już coś się w moim (a właściwie nie moim, tylko rodziny) życiu zmieniło, to jest to coś, co raczej nie jest powodem do dumy. I tyle. Dlatego dość szybko ucięłam tę pogawędkę, żeby nie wyjechać z jakąś niewygodną prawdą.
Miałam dzisiaj chrapkę na sparing Gniezno-Toruń, nawet miałam się tam wybrać. Ewentualnie śledzić w necie. Cios 1: mamuśka rano oznajmiła, że ma migrenę, ojciec wyjeżdżał na szkolenie, więc w jednej sekundzie dotarło do mnie, że z wyjścia nici. Cios 2: pogoda. Deszcz, przekleństwo zużla. Więcej nie powiem, wiadomo. Nastawiłam się już tylko na net. Cios 3: zaglądam do netu o 15.45, tam info: "Sparing odwołany z powodu deszczu". Deszczu, który notabene już przestał padać. Nie jest mi pisany w tym roku speedway, nie ma co! Przynajmniej na razie. Mamuśka z powodu swojej choroby nie poszła do kablówki wykupić nsport. Oczywiście, zwlekała do ostatniej chwili, a jak to bywa, w ostatniej chwili coś stanęło jej na przeszkodzie. Już miałam ją wyzwać, na czym świat stoi...Niby ma iść w poniedziałek, ale co ominie mnie niedzielna kolejka, to ominie:( Ech, co za dzień dzisiaj jest...

8 komentarzy:

  1. Nieznane mi jest to uczucie, bo moje dalsze rodziny mieszkają bardzo daleko i tęskno mi za nimi, więc jakby mi zrobili niespodziankę, to posikałabym się ze szczęścia.
    Ha! Trzeba było powiedzieć,że prowadzisz bloga, którego czytają ludzie (JA CZYTAM! :D) podoba się im to, a to jest już zapomniana sztuka,żeby samym słowem, które nie opiera się na skandalu przyciągać cyklicznie internautę.
    Smutno,że Twoje żużlowe pasję trochę się pokomplikowały, ale mam nadzieję,że szybko się to ustabilizuje!
    Pozdróweczki i uściski!

    OdpowiedzUsuń
  2. Taak, sama mam jakiś dziwny dzień dzisiaj, I ta pogoda - co z tego, że jest ciepło, skoro słonca nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja lubie takie spotkania chociaz u mnie tez brak sensacji
    czasami mam wrazenie ze zyje bardziej zyciem innych niz swoim wlasnym i czasami nie mam co o sobie opowiadac bo to co mowie ludzi zupelnie nie interesuje...

    a u nas odwolali sparing
    grrr :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet nie najgorsze jest to, że sparing był odwołany
      gorsze jest to, że się w końcu odbył, a mnie na nim nie było

      imię maluszka to Kacper
      o najważniejszy zapomniałam :P

      niestety kuzynka nie jest kibicem żużlowym więc ten pomysł raczej by odpadł na przedbiegach :)

      Usuń
    2. gorszego przykładu nie mogłaś podać
      jak widzę Gomółę to aż mnie trzęsie

      Usuń
  4. Kocham takie klimaty jak blant i ławka. Siedzisz, palisz i jesteś jak najbardziej wyluzowany!
    O.. przynajmniej jakaś osobą, która piszę - a nie wstawia jakieś bzdurne obrazki!

    Pozdrawiam, SL.
    deshonore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czy Wam też zdarzają się takie sytuacje: pielicie (och, co za oldschoolowe słowo!) ogródek, pijecie kawę, jesteście w sklepie albo coś w ten deseń, a tu wpada/przechodzi/robi zakupy niewidziana od lat rodzina i od progu zaczyna: a cześć!, a co słychać?, ale schudłaś! i inne takie? Ja dzisiaj tak miałam, i to w najmniej chcianym momencie." Komentarz odnosi się do tych oldskulowych sytuacji. Przynajmniej ja tak to rozumiem! Od razu przypomniały mi się te spotkania, które teraz jako straciły swoją ówczesną magię. Spotykamy ludzi po latach i czasem zawiść i zazdrość spogląda nam w źrenice : "ma już dzieci", "przystojnego męża", "bogata". Mam dopiero 17-lat, ale nie wiem czemu rozumiem takie sytuacje. Może ma to związek z tym, że dziewczyny tak szybko dorastają?

      PS. Muszę przyznać, że od pierwszego wejrzenia pokochałam twojego bloga! Co zdarza się u mnie wyjątkowo rzadko. Zawsze podkreślam, że obserwuję blog, które naprawdę mnie zainteresuję - ty to właśnie zrobiłaś! Piszę to nie żebyś "zrobiła to samo", tylko żebyś wiedziała, że istnieje taka osóbka w tej szarej Polsce, która wchodzi na twojego bloga i rozważa uważnie jego treść. Dziękuję!

      Usuń
  5. Szczerze nie cierpię takich ,,przypadkowych" spotkań i tekstów typu ,,co u Ciebie? tralalala". Choć zazwyczaj zbywam rozmówcę byle czym, to i tak nieraz pojawiają się plotki...
    M.

    OdpowiedzUsuń