piątek, 21 grudnia 2012

Oświadczenie w sprawie końca świata

Moje oświadczenie w sprawie końca świata brzmi:
"Ja, Darcysia, podobno będąca w pełni władz psychicznych i fizycznych, niniejszym oświadczam: żałuję, że 21 grudnia 2012 nie nastąpił zapowiadany przez starożytnych Majów koniec świata. Koniec taki niewątpliwie ukróciłby moje cierpienie, a cierpieniem takim jest bez wątpienia moje dalsze życie-może nie na całej planecie, ale na pewno w tym kraju, w moim mieście i domu."
Dziękuję. Tyle tytułem wstępu. Naprawdę, żałuję, że nie ma tego końca świata. Bo wszystko mnie znowu wkurza i dobija.
Po co mam kontynuować to swoje podłe życie? To pytanie zadaję sobie od dawna. Przecież wiadomo, że urodziłam się tylko na udrękę sobie i rodzicom.
Dzisiaj jest 21 grudnia, ojciec jedzie wprawdzie w poniedziałek do pracy, ale wypłaty ani śladu. A tu święta...Niby nic nie robimy w sensie wieczerzy itd., ale pieniądze by się przydały, bo trzeba coś na te trzy dni kupić-coś, cokolwiek. No to ojciec rozkłada ręce i nie przejmując się niczym, mówi, że nie ma. Głupi jest, pracuje w prywatnej firmie, gdzie zna się z szefem itd., zamiast podejść i poprosić o jakąś zaliczkę(bo wypłata po świętach), to on nic. A szef nie dał nawet żadnych bonów jako substytut tej wypłaty. Liczy, że ojciec zrobi święta z listopadowej wypłaty, z której nic nie zostało? Dobry żart, doprawdy. W tej sytuacji mamuśka patrzy pożądliwie na moje konto. Już wiem, po co mówiła, że nie mam korzystać ze swojego stypendium. Chce mi je po prostu zabrać. Wiedziałam. Nawet nie można mieć swoich pieniędzy w tym zasranym domu. Dajcie spokój.
Już nawet odechciewa mi się tych świątecznych wizyt-szczególnie u stryja, który takich problemów nie ma, bo pracując za granicą o takich rzeczach się po prostu nie wie. Pójdę i tylko się przygnębię. Z drugiej strony, najbliższe 5 dni z tymi hienami(matka) i dobijaczami(ojciec) doprowadzą mnie najpewniej na skraj załamania. Ba, ja już dzisiaj mam ochotę skoczyć z okna(choć mieszkam na parterze). Matka oczywiście nie rozumie, o co mi chodzi...
A jeszcze teraz zadzwonił mój kochany kuzynek P. i zaczął opowiadać, że jedzie z żoną na święta do jej rodziny. Niby niedaleko, ale zawsze. Oczywiście, my nie mamy takiej rodziny, która mogłaby nas zaprosić...Tzn.mamy, ale...do cholery, przestań uważać kuzyna M. za rodzinę! Zaprosiłby kiedyś do siebie, to nie. Co, boi się, że mu zjemy ten jego wycackany domek, czy co?
Nienawidzę dzisiaj całej swojej rodziny-za to, że mają lepiej od nas, i że wszyscy mają w dupie np. moje nieszczęście. Właściwie o co mi chodzi? Przecież ojciec pracuje(jeszcze), jeszcze mam gdzie mieszkać, itd. Niech moja męka się już skończy...

14 komentarzy:

  1. mamy godzine 19:30 wiec jeszcze sie dzien nie skonczyl
    nie chwal dnia przed zachodem slonca
    kto wie czy jaki meteoryt w nas nie pierdyknie ;p

    punktualnie o 12:12 ogloszono sklad polonii
    miejmy nadzieje ze on nie bedzie koncem dla nas w ekstralidze

    mimo wszystko zycze ci wesolych swiat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki niemu o Polonii dziś mówili nawet w TVNie!
      bo normalnie to jedynie w telewizji regionalnej pojawia się jakaś krótka wzmianka

      Usuń
    2. to była taka krótka wzmianka w tych ich wiadomościach sportowych
      podana zresztą jako ostatni news

      Usuń
    3. najwidoczniej postanowili zrobić coś dobrego przed armagedonem :P

      Usuń
  2. nie wiem co napisać ... koniec świata i tak kiedys nastąpi, może nie świata a ludzkości .. zresztą głowa do góry :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam pojebaną rodzinę, ale litości, po co się rodziną ograniczać? Ja żyję swoim niedługim usamodzielnieniem się (jestem w Twoim wieku) i cały czas na nie pracuję. Ktoś chce moją kasę? Ok, pożyczę, ale tylko pożyczę, bo opiekun prawny ma obowiązek mnie utrzymywać póki się uczę do 25 roku życia, a ja mam prawo coś na tą okazję odłożyć.

    Masz studia, plany na przyszłość, tego się trzymaj i żadny zasrany koniec świata nie może Ci popsuć tych lepszych lat do których już niedaleko ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja tez żałuje ze nie ma końca świata . ;c

    OdpowiedzUsuń
  5. wiele osób żałuje, że nic się jednak nie stało. ale z drugiej strony - lubię moje życie, chociaż monotonne i nudne :P

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja też w domu nie mam ciekawie mała, ale najważniejsze to się nie poddawać, za parę lat będziemy na swoim i wszystko będzie, tak ja my chcemy, jak sobie zaplanujemy, rodzice nie będą mieli na to wpływu.. no głowa do góry :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój pesymizm mnie dobija. Ja życia praktycznie nie mam, przynajmniej jakiegoś osobistego, a jednak nie przejmuję się tym i szukam ukojenia w blogowaniu :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie musisz się odwdzięczać ;)
    Ej no, głowa do góry! Pieniędzy ze stypendium rodzicom nie dawaj, a jesli naprawdę będzie już taka potrzeba, to dopilnuj, żeby Ci oddali. Nie martw się, ja przyjechałam do domu, od razu ojciec zaczął czepiać się mamy, a ja poczułam ochotę, by wrócić na stancję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja się nigdy nie zastanawiam, co jest możliwe i czym mam wybór, jak mam cel, to nic mnie nie powstrzyma. Nie mogą mi dać pracy? To sama założę jakiś zakład, nie w tym mieście to w innym. Koniec studiów -> wyprowadzka i praca. Dziś dostałam etat internetowy, bez wychodzenia z domu, co pokazuje, że jak się chce można, i żadna wieś, czy małe miasteczko, nie powinno tworzyć granic.

    Ps u mnie notka o moim ojcu i rodzinie więc chcesz możesz się pocieszyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tez zaluje, ze konca swiata nie bylo :)
    zapraszam na nowy post.

    OdpowiedzUsuń