piątek, 10 sierpnia 2012

Prezentowy problem i olimpijskie ogórki

Wczoraj wieczorem miałam niezły tour de Internet.Musiałam zająć się tym,czym zajmować się nie lubię-szukać prezentu na roczek mojej córki chrzestnej.Impreza już pewnie w przyszłą niedzielę,a ja bez prezentu i-co gorsza-bez pomysłu.Tzn.pomysł to ja mam,tylko nie do zrealizowania...Od tego przeglądania mam jeszcze większy mętlik w głowie.Pal sześć,że choć to dziewczynka,chciałam kupować jej zabawki o nazwie MUZYCZNY WIRAŻ(przyciągnął mnie ten "wiraż",wiadomo,speedway)albo jakiś tam tor wyścigowy.A kto powiedział,że dziewczynka musi mieć tylko lalki i różowe rzeczy?To tylko moja a little bit zapóźniona w poglądach mamuśka tak uważa.Tak czy inaczej,pomysłu na prezent nadal brak i ogólnie mówiąc,sprawa tkwi w martwym punkcie.
Dziś z kolei dzień nie zaczął się zbyt dobrze.Nasz zwariowany sąsiad o 1 w nocy siedział przed domem i gadał z kimś.Tak głośno,że obudzil mamuśkę i mnie.Dobrze,że nie ojca,bo dopiero byłaby draka...I dobrze,że tylko gadaniem,a nie-jak kiedyś-śpiewaniem po nocy jakiejś pieśni o "Babilonie,co upada".Wesołe towarzystwo,nie ma co.
Jak dobrze,że ta beznadziejna olimpiada kończy się w niedzielę.Po pierwsze,bo od przyszłej niedzieli do telewizji wracają dwa mecze żużlowe w każdą niedzielę(a nie jeden,jak w czasie olimpiady,a przedtem Euro).Po drugie,bo skończą się dęcia we wszystkie stare i zgrane trąbki.Po trzecie,bo teraz już tak bardzo nic tam się nie dzieje,że ekscytują się sporem dwóch naszych sportowców.Mało nie padłam ze śmiechu,gdy przeczytałam,że A pobił B,bo B wtargnął do jego pokoju,chcąc zażyć kąpieli i tłumacząc się brakiem wody u siebie.Nie było prościej się dogadać,a nie bić?Teraz tego,który pobił,odsunęli od kadry.Jak dzieci.Prawdziwy olimpijski pokój i spokój.Plus sezon ogórkowy,bo teraz naprawdę chyba nic tam się nie dzieje,więc trzeba stwarzać sztuczne eventy.Wstyd...
Wstyd też dla mediów związanych ze sportem i żużlem.Po raz kolejny za zdjęcia z akcji ratunkowej Richardsona,ale i...Wchodzę wczoraj na jedną ze stron i czytam:tytuł wywiadu z jednym z żużlowców.Brzmi:"Jan Kowalski:Jak nie mam przełożeń,to nie jadę".Oczywiście to czysty przykład,chodzi mi o absurd tego tytułu.Do cholery,przecież to nadanie tytułów od fragmentu wypowiedzi jest po pierwsze nudne,a po drugie...Brzmi to zbyt potocznie,nudno i w żaden sposób nie zachęca(mnie na przykład)do przeczytania takiej wypowiedzi.Jak przyznała moja mamuśka:"W żużlu-w wywiadach i innych takich-wszystko jest już wtórne,wszystko już zostało powiedziane".Poniekąd ma kobieta rację...i muszę się z nią zgodzić.Przynajmniej w tym aspekcie.

1 komentarz:

  1. mi jest strasznie smutno, bo Olimpiada się już kończy. mimo, że nie oglądałam jej teraz zbyt długo (jak wiesz, jestem w Berlinie i moje rozumienie komentatorów jest bardzo ograniczone... te sportowe frazesy mnie męczą), to wiem, że bez tego nie będę oglądała już nic.
    + chyba wybiorę się do biblioteki po tą książkę, jesteś kolejną osobą, która mi ją poleca.
    ++ też nie jestem jakąś wielką fanką filmów, ale z powodu nadmiaru czasu w wakacje oglądam wszystko co mi się napatoczy, bo istnieją filmy-klasyki, których wstyd nie widzieć, a ja ich nie widziałam :P

    OdpowiedzUsuń