środa, 22 sierpnia 2012

Muzyczny post na szaro

Od rana prześladuje mnie piosenka The Beatles "Eight days a week".Niby nic w tym dziwnego,bo kiedyś(w starych,dawnych,dobrych czasach mojego życia-dałabym wszystkie pieniądze świata,by te czasy wróciły)przepadałam za ich muzyką.Za tą piosenką jednak nigdy.Ale przecież fenomen dręczących człowieka piosenek(często przychodzą ni stąd,ni zowąd,nawet ich nie lubisz...),tak jak fenomen snów,jest chyba nie do ogarnięcia ludzkim rozumem.Na pewno nie można go ogarnąć rozumem nienaukowym.I tyle.
W ogóle,jakoś tak kiepsko się dzisiaj czuję.Smutno mi.Nie tylko z powodu Beatles(a trzeba przyznać,że weszłam dziś do EMPiK-u i tam zaatakowały mnie kubki z logo tego zespołu i książka o Lennonie,miodzio!).Tak jakoś ogólnie.Nawet fakt,że byłam u fryzjera i że moja głowa wygląda JAKOŚ(a przy moich skrętach ciężko o to)nie poprawia mi humoru.Tak właściwie to to wyjście,zamiast być miłe,bo ruszyłam się z domu,jeszcze mnie przygnębiło.Powodów jest kilka:The Beatles,ci ludzie chodzący po rynku jak jakieś zjawy-nie wiadomo po co i dokąd...I w tym wszystkim ja.Też nie wiem,czego chcę,też nie wiedziałam,dokąd i po co się udaję(poza półgodzinną wizytą u fryzjera).Szkoda słów.No,i jeszcze pary-to mnie niezmiennie dobija,jako że nie należę do tego elitarnego grona.A chciałabym.
Mój dół "załączył" mi się w naprawdę genialnym momencie-zamiast się zmotywować i uczyć na poprawę,smęcę i rozpaczam nad swoim życiem.Well done.To postępowanie jest z gruntu chore i beznadziejne,bo dół nieprędko mi minie i nic z niego nie wyniknie,tak jak moje życie nieprędko się zmieni,a poprawa niedługo.Ale nawet świadomość,że to NIEDŁUGO(najwcześniej za 19 dni),mnie nie motywuje,nie przeraża,nie wstrząsa mną.To trochę zły znak.A może powinnam to olać,nie iść na tę poprawę i w ogóle skończyć ze szkołą?I tak nie napiszę pracy magisterskiej,a nawet gdyby jakimś cudem mi się to udało,wątpię,żebym miała potem jakąś pracę.Niby jaką?Przecież niczego konkretnego nie umiem.Trzeba było słuchać intuicji i nie iść na studia,albo skończyć na licencjacie.Do przekładania mrożonek w Ocado w Wielkiej Brytanii też ktoś jest potrzebny,prawda?
Przepraszam za tę przygnębiającą sesję,ale tak mi się jakoś zebrało na wątrobie,a nie mam komu się wygadać.A nawet gdybym miała,nie mogłabym liczyć na zrozumienie.
Zaczęłam muzycznie i muzycznie skończyć-jedyna piosenka,która przychodzi mi do głowy,a która mogłaby oddać mój nastrój,jest "Friday I'm in love"The Cure.Bo przecież u mnie "Moday's blue,Tuesday's grey and Wednesday too"...Nic dodać,nic ująć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz