sobota, 25 sierpnia 2012

Dzień pod znakiem Cardiff

Cholera,dlaczego to był tylko sen?Śniło mi się dzisiaj w nocy,że ojciec wrócił do domu i wręczył mi bilet na Speedway Grand Prix w Pradze.Wszystko byłoby OK,gdyby nie fakt,że tegoroczne GP w Pradze już było,a na przyszłoroczne raczej "no chance".Pobudka po tym śnie była dosyć gorzka.Nie dość,że to był tylko sen,to jeszcze dziś jest GP w Cardiff,na którym chciałabym się znaleźć.Zamiast tego muszę śmigać po stronach związanych z tym miastem i WYOBRAŻAĆ sobie,że tam jestem.Ja się tak nie bawię.
Eskapizm jest mi dzisiaj niezbędny,bo:a)mamuśka ma znowu swoją migrenę i nic z niej nie ma,b)pojechaliśmy z ojcem na zakupy i tylko się wkurzyłam,c)mamuśka oprócz wkurzenia swoją chorobą dodała też trzy inne swoje grosze.
Co do tego,że mamuśka ma migrenę,wiele nie trzeba dodawać.Tak po prostu jest i trzeba cierpieć.
Zakupy...Pojechaliśmy,a tam(w drodze powrotnej)dwa wypadki na drodze(na szczęście niegroźne)i musieliśmy nadłożyć drogi,czyli przejechać przez praktycznie całe(nieduże,ale zawsze)centrum naszego "pięknego" miasta,co w sobotę jest nie lada koszmarem.Plus event na koniec.Przyjeżdzamy pod dom,a ojciec otwiera mi drzwi,podaje torbę z zakupami i mówi:
-Zabierać zakupy i iść,
a następnie-ku mojemu zaskoczeniu-zamiast iść ze mną do domu,odjechał bez słowa.No ludzie,WTF.Dopiero potem okazało się,że miał coś do załatwienia w centrum.Nie byłoby łatwiej od razu powiedzieć?Uwielbiam takie akcje.
Mamuśka,widząc niewerbalne i słysząc werbalne oznaki mojego smutku z powodu Cardiff i nudy,mówi mi tak:
-No to zobacz,czy nie ma biletów na GP w Toruniu(będzie 6 października).
Zasiadłam do internetu...ta moja mamuśka to jest nielicha fantastka.Wieści z czerwca(to najświeższe,jakie mam)mówią,że zostało 2,5 tysiąca biletów.Jaka jest szansa,że 25 sierpnia są jeszcze jakiekolwiek?Pewnie "no chance",cytując Darcy'ego,ale poszukam jeszcze.
Naszło mnie jakieś załamanie,zniechęcenie i zastanawiam się,czy w ogóle podchodzić do wrześniowej poprawy w mojej szkole.Ja jej i tak chyba nie zdam...Sama już nie wiem.
Żeby zakończyć optymistycznie,napiszę jeszcze,że jest jedna rzecz,którą wiem NA PEWNO:na pewno będę dziś kibicować moim ulubieńcom w GP.Ulubieńcom,czyli:Antonio Lindbaeckowi,Bjarne Pedersenowi(bo jeżdżą w drużynie z mojego city),Scottowi Nichollsowi(też moje city+ogólna duża sympatia z dawnych lat),Chrisowi Holderowi(Toruń!),Fredce Lindgrenowi(to chyba oczywiste...),Hansowi Andersenowi(sympatia od lat)no i Andreasowi Jonssonowi(bo Szwecja,a ten kraj,jak wiadomo,jest "the love of my life",jak ująłby to Luddy Lindgren).Skoro jest ich aż siedmiu(siedmiu wspaniałych,hihi),to chyba któryś przyniesie mi dzisiaj radość,nie?...

1 komentarz:

  1. już rozumiem. no czasami są takie dni, że wszystko nas przytłacza od głupich snów(chociaż często są bolesne to nadal je lubię) przez nieporozumienia. mogę Ci tylko powiedzieć - jutro będzie nowy dzień, czyli nowa dawka nieużywanego i może nie najgorszego humoru ;)

    OdpowiedzUsuń