piątek, 22 listopada 2013

Po dwóch stronach wojennej barykady z Lesiem

Miało być o książkach, będzie o książkach. Niestety, póki co brak w moim życiu ciekawych wydarzeń, szalonych imprez itp., które mogłabym opisać, więc muszę posiłkować się tym:) Wybór lektur może dziwny, ale..."Siedmiu ze Spandau" przeczytałam, zaintrygowana książką leżącą na półce u mamuśki. "Las Wiedeński" to zasługa mojego bzika na tle Szwecji, a "Lesio"...No cóż, uległam obecnemu bardzo powszechnemu trendowi zainteresowania książkami danego autora po jego śmierci.
1. Laure Joanin Llobet, "Siedmiu ze Spandau"
Kto miał historię, ten powinien wiedzieć co nieco o zakończeniu drugiej wojny światowej i procesie norymberskim. W wyniku tego procesu oskarżono o zbrodnie wojenne wysoko postawionych oficerów III Rzeszy. Część z nich została szybko stracona, inni odsiedzieli krótkie wyroki. Tytułowych siedmiu, a więc Rudolf Hess, Albert Speer, Baldur von Schirach, Walther Funk, Konstantin von Neurath, Karl Doenitz i Erich Raeder, usłyszało wyroki dwudziestu lat więzienia lub dożywocia. Książka jest opisem tego, jak układało się ich życie za więziennymi murami, opisem tego, jak musieli z roli osób decydujących o losach swojego kraju przejść do roli więźniów, podporządkowanych więziennemu regulaminowi. Nie wszystkim się to udało. Niektórzy z nich próbowali jednak pogodzić się z losem i znaleźć inną niszę, jak ogrodnictwo czy uprawianie sztuki w więziennych murach.
Oprócz garści informacji historycznych, takich jak biografie skazanych, okoliczności procesu norymberskiego itp., w książce można znaleźć relacje kapelanów więzienia, których rola była niebagatelna: nie tylko podtrzymywali więźniów na duchu, ale też byli tajnymi łącznikami więźniów ze światem, przekazując meldunki od i dla rodzin osadzonych, co-poza kilkoma listami na kilka miesięcy-było surowo wzbronione...
Sama książka jest fascynującą lekturą, pozwala zrozumieć to, co działo się za murami tego więzienia, czasami skłania takze do refleksji na kilka tematów, na przykład: czy mimo pozornej surowości więźniowie nie mieli tam zbyt dobrych warunków, mogąc słuchać muzyki czy czytając dowolne książki? Oczywiście, już samo odosobnienie i długość wyroku były czymś nieuniknionym i tak dalej, swego rodzaju "uciążliwością", ale...Pozstają też pytania o to, czy rzeczywiście wszyscy sumiennie odbywali wyroki, czy może zostali sprytnie zastąpieni sobowtórami? I czy ostatni więzień rzeczywiście umarł śmiercią samobójczą, czy ktoś mu pomógł?...Nie jestem fanką teorii spiskowych, ale przyznam, że ta książka zasiała w moim sercu ferment, jeśli chodzi o pewne przedstawiane nam w opracowaniach historycznych prawdy...Czy na pewno było tak, a nie inaczej?
Najdziwniejszy aspekt tego wszystkiego? To, że przez długie lata więzienie było utrzymywane tylko dla jednego więźnia-Hessa. Inni umarli lub zostali zwolnieni ze względu na podeszły wiek lub zły stan zdrowia. Hess umarł w 1987, dopiero wtedy zburzono więzienie, w którym dla jednego człowieka pracował sztab kucharzy, personelu medycznego i tak dalej...
Jeśli ktoś lub historię współczesną-powinna się spodobać. Mnie bardzo zainteresowała, długo potem tropiłam w sieci informacji na ten temat...Moja ocena:5.
2. Elisabeth Aasbrink, "W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa"
Autorka, szwedzka dziennikarka, opisuje niewiarygodną z pozoru historię, która wydarzyła się naprawdę. Otto jest austriackim Żydem, w momencie zajęcia Austrii przez Hitlera w 1938-trzynastolatkiem. Jego rodzice, wiedząc o tym, że przyszłość jest niepewna, korzystają z okazji i wysyłają chłopaka do Szwecji razem z grupą innych żydowskich dzieci i nastolatków. Tam dzieci mają przetrwać wojnę w ośrodku prowadzonym przez katolickich księży, niektóre mogą zostać adoptowane. Otto trafia do pracy w gospodarstwie rolnym, choć przedtem-pochodząc z inteligenckiego domu-nie miał o pracy pojęcia. Tam poznaje nastoletniego Ingvara Kamprada (tak, tak, właściciela IKEA), który z wypiekami na twarzy biega na spotkania szwedzkich nazistów. Są w podobnym wieku, więc-choć brzmi to-powtórzę-niewiarygodnie-zaprzyjaźniają się. Razem podrywają dziewczyny, przeprowadzają pierwsze eksperymenty z alkoholem-słowem, robią to wszystko, co wszyscy młodzi ludzie w ich wieku, tak wtedy, jak i dziś...
Dla mnie, jako osoby zainteresowanej Szwecją, a także tym specyficznym okresem w historii tego kraju, książka jest ciekawa, tym bardziej, że wzbogacają ją autentyczne wypowiedzi bohaterów, pochodzące z wywiadów przeprowadzonych przez autorkę. Jedynych minusów dopatruję się w dziwnym moim zdaniem sposobie konstrukcji tej książki-autorka bardzo dużo miejsca poświęca życiorysowi Ottona, a zadziwiająco mało faktycznemu opisowi ich przyjaźni-ten aspekt zostaje potraktowany skrótowo, zamyka się w kilku jakby rzuconych mimochodem zdaniach...A myślałam, że to będzie osią książki...Pomimo tych mankamentów przyznaję solidne 4.
3. Joanna Chmielewska, "Lesio"
Książki pani Chmielewskiej to nie jest towar znany bliżej pokoleniu 20-kilkulatków. Trzeba mieć jednak taką mamuśkę jak ja...Wyciągnęła tę mało atrakcyjnie wyglądającą książeczkę z domowej biblioteczki i powiedziała, że powinna mi się spodobać. Pomyślałam: "Jak to? Mnie? Wychowanej na bliższych sensacji niż kryminałowi książkach skandynawskich autorów takich jak Henning Mankell, Liza Marklund czy Camilla Laeckberg?". Okazało się jednak, że "Lesio" to nie taki do końca kryminał...Rzekłabym raczej: kryminał na sucho, krew się litrami nie leje...Wystarczyło już pierwsze zdanie książki: ""Lesio Kubajek postanowił, że zabije personalną", by zasugerować mi, że nie będzie to tradycyjny kryminał. I nie pomyliłam się. Jak zabić znienawidzoną osobę w PRL-u? Jak pokazuje książka, są na to na przykład metody spożywcze...W tle codzienność biura architektonicznego z bolączkami, radościami, sukcesami, miłością, zazdrością-słowem, życie. Pracownicy tegoż biura miewają bardzo oryginalne pomysły-gdyby ktoś czytał, polecam zwrócić uwagę na akcję z zatrzymywaniem pociągu:) No i jeszcze jeden niezaprzeczalny atut-przysłany do pomocy w biurze Duńczyk Bjoern i wynikające z jego obecności problemy komunikacyjno-kulturowe, rodzące zabawne sytuacje...Polecam na niedzielne, deszczowe popołudnie, jeśli chcecie poprawić sobe humor i macie trochę wolnego czasu. Ja płakałam ze śmiechu. Gdyby tak mieć choć ułamek pisarskiego talentu pani Chmielewskiej...Z czystym sumieniem daję 5.
A co u mnie słychać poza książkami? Nihil novi. Do znudzenia morduję stare płyty z meczami, zabijając w ten sposób nudę. Kompulsywnie przeglądam ogłoszenia działu "Praca". A wczoraj w końcu odebrałam dyplom i pożegnałam mój ukochany dziekanat i ukochaną szkołę raz na zawsze. Miłego weekendu, postaram się wkrótce odezwać. Piszcie, co u Was ciekawego! Bye bye!

8 komentarzy:

  1. Zainteresowałaś mnie tą pierwszą książką. ;) Chmielewskiej czytałam dwa kryminały i oba były świetne, a Lesia polecały mi już trzy osoby, ale wiecznie coś mi przeszkadza, żeby po niego sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, przyznam że ta trzecie pozycja mnie zaintrygowała, chociaż w życiu nie słyszałam tego tytułu (cóż, nie ma co się dziwić w końcu mam dopiero szesnaście lat :D)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozycję nr. 1 chętnie bym przeczytała ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, a ja czytałam Lesia jak nie miałam jeszcze 20 lat - przeczytałam prawie wszystkie książki Chmielewskiej, uwielbiam jej styl pisania, zwłaszcza w tych starszych książkach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam inne książki Chmielewskiej, a Lesia jeszcze nie, a podobno jedna z najlepszych, a skoro polecasz to też sięgnę po nią :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię Chmielewską. Kiedyś zaśmiewałam się nad "Ostatnim zdaniem nieboszczyka". Mam nawet jej autograf z Warszawskich Targów Książki /chyba 1994r/. Dodam jeszcze, że wtedy ta książka kosztowała...93000 tys. zł:) - pozdrawiam Alicja.

    OdpowiedzUsuń
  7. przeczytałam całą jedną książkę Chmielewskiej w całym moim dwudziestodwuletnim życiu, a w sumie nie wiem dlaczego. bardzo dobra była i nie potrafię powiedzieć czemu nie sięgnęłam po inne. może czas się poprawić

    a przy okazji, oTAGowałam Cię u siebie, jeżeli masz ochotę to zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. W ogóle nie mam czasu na czytanie książek, które nie są z psychologii albo pedagogiki, marzę o skończeniu podyplomówki w lutym i rzuceniu się w wir książek właśnie takich jak opisałaś w poście :)

    OdpowiedzUsuń