środa, 1 stycznia 2014

Rezime:), czyli witaj 2014

Przede wszystkim...spóźnione "Happy New Year" i buziaki z życzeniami dla wszystkich. Oby w 2014 działo się Wam tylko dobrze, spełniły się Wasze marzenia, ci, którzy są sami, znaleźli drugie połowy...A ci, którzy już je mają, trwali szczęśliwie w tych samych układach. Pieniędzy, zdrowia, miłości i emocji Wam życzę, bo to jest najważniejsze:) Wiem, średnio ze mnie udana "życzeniowiczka". Milknę więc i przechodzę do meritum.
Tak, ja nowy rok zaczynam bez kaca, ale za to z tradycyjnymi rozrywkami: koncertem noworocznym w Wiedniu i skokami narciarskimi...To się już staje nader rutynowe...A skoro jestem w pełni władz fizycznych i umysłowych, pokuszę się o...a jakże, podsumowanie 2013. A co.
Przede wszystkim, zaczęłam i skończyłam pisać pracę magisterską. Kiedy dziś pomyślę sobie o tym, jak się z tym ociągałam...Ale fakt, było dużo siedzenia. Momentami, a właściwie przez 99% procent tego czasu miałam ochotę rzucić to wszystko w cholerę. Nie zrobiłam tego jednak, jakoś napisałam i do dziś nie jestem z siebie zadowolona. Mogłam to zrobić inaczej...Mimo perypetii zdałam wszystkie egzaminy i oto od 18 września 2013 jestem magistrem medioznawstwa, co nie jest jednak dla mnie powodem do dumy czy satysfakcji.
Minusy tego roku? Rozstanie z kimś, do kogo się przywiązałam, z kim spędziłam ostatnie 5 lat, a nawet-nieświadomie-także poprzedzające je 3...Wiem, że do tego rozstania dojść musiało i nic go nie mogło odwrócić, ale-jak to ja-łudziłam się, że może będzie inaczej...Minusem i porażką tego roku jest też to, że wciąż jestem sama, że nie mam pracy, która byłaby mi na gwałt potrzebna...A poza tym zawsze w święta i Sylwestra nachodzi mnie smutek pt. "a ja ciągle w tym samym mieście, mieszkaniu, łóżku, otoczeniu...". Smuci mnie to nieodmiennie. Zawsze w te dni robię postanowienie: "w przyszłym roku będzie inaczej!", a oczywiście jest tak samo. To bywa cholernie frustrujące. Wam też tak się zdarza, czy ambitnie realizujecie wszystkie plany?
2013 obfitował dla mnie-wiadomo-w wydarzenia sportowe. W tym roku wyjątkowo ciekawe, bo klub żużlowy z mojego miasta gościł w gronie dziesięciu najlepszych drużyn w kraju. Gościły u nas tak legendarne drużyny jak Tarnów, Zielona Góra, Toruń, Czestochowa czy Bydgoszcz. Mimo że z 9 spotkań w naszym mieście nasza drużyna wygrała tylko 3, warto było oglądać w akcji najlepszych zawodników Polski i świata.
Daty, które oprócz 18 września zapamiętam z 2013? 5 stycznia i spełnione muzyczne marzenie, czyli koncert mojego ulubionego, kultowego Cool Kids Of Death w naszym mieście. Się działo! Gdyby tak można wrócić do tych chwil...No i 21 kwietnia, niezapomniany wyjazd do Leszna w celach oczywiście żużlowych. Tego po prostu nie da się zapomnieć. Zwłaszcza jeśli ledwo uszło się...nie, z życiem to przesada, ale ze zdrowiem na pewno. Gdyby mnie wtedy w słynnym parku dopadły te dresy, mogłoby być ze mną różnie...
Dobrze, nie zanudzam już. Leczcie kaca i/lub odpoczywajcie po szaleństwach sylwestrowej nocy. Jeszcze raz wszystkiego dobrego na nowy rok. A ja? Nie robię już planów, nie mam nadziei, bo wiem, że to bez sensu. Czekam na to, co życie przyniesie...Do miłego.

1 komentarz:

  1. oby 2014 byl lepszy! zycze Ci znalezienia super fajnej pracy i nigdy wiecej samotnosci... baw sie dobrze Darcy :) sciskam!

    OdpowiedzUsuń