piątek, 21 grudnia 2012

Poranny Armageddon

Jest 21 grudnia 2012, godzina 12.00. Kiedy odpaliłam komp i Google, doodle na dziś głoszą: "Koniec kalendarza Majów". Póki co, nic się nie dzieje...ale rano, przyznam się szczerze, przez chwilę myślałam, że to JUŻ.
Ojciec wstał do pracy, przy okazji ja się obudziłam(super, w wolne...). Godzina 6.30, szaro jak cholera, ciemno jeszcze właściwie...no i ojciec zabiera się za golenie, nagle słyszę, jak mówi-uwaga,tu cytat-"Armageddon". Ja się zrywam, co, kto, gdzie. jak? Okazało się, że nie działa światło. Awaria prądu. Mamuśka i ja zaczęłyśmy panikować, że to już na pewno to, a ojciec plótł tylko o tym Armageddonie, zamiast nas uspokoić.
Na szczęście prąd po chwili wrócił, końca świata nie widać, choć muszę przyznać, że kiedy napięcie wróciło, włączyła się samoistnie nasza wieża CD. Mało nie dostałam zawału...
No nic, póki co czekam na dalszy, oby pozytywny, dalszy ciąg dnia.

11 komentarzy:

  1. masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nie wierzyłam w koniec świata- ten dosłowny, ale coś tak czułam i dalej czuję, że może mi się przytrafić coś niedobrego ;p (odpukać)
    dlatego dzisiejszy dzień jest pod znakiem "siedzę w domu w piżamce i nie robię nic ryzykownego" XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahhahah tatuś ma fajne teksty, nie ma co :)
    Spokojnie z tym końcem! doszła paczuszka?:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekaj na paczkę, czekaj, może bd w poniedziałek, o ile u Ciebie listonosz będzie wtedy praacował, albo jutro?:)
    Mój tata też ma poczucie humoru, za duże ;p mam to po nim :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehh bez poczucia humoru to bym chyba nie dała rady, buzie mam brzydką, ale humor jest :D

    OdpowiedzUsuń
  6. prąd zrobił Was w konia! też bym tak chciała :D przeżyłyśmy już tyle końców świataa... wybrańcy!

    OdpowiedzUsuń
  7. właśnie to pamiętam bardzo dobrze! jeszcze jak Papież otwierał te wrota i wszyscy się bali, że koniec świata, że coś tam coś tam! :P

    OdpowiedzUsuń
  8. hahah Wasz poranek był niesamowity :D

    OdpowiedzUsuń
  9. hahahahah ciekawie:D
    Ja kompletnie o tym zapomnialam, o 10 sobie przypoomnialam ze jednak zyjemy :D No swietne jest - takie tam w lustrze:P

    OdpowiedzUsuń
  10. ja jak wyszlam rano z domu o 6 gdy to bylo na minusie 11 stopni to tez myslalam ze to juz koniec
    zamarzalam

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja jestem zawiedziona :D
    Z tego, co słyszałam koniec świata miał być o 10. Kompletnie o tym zapomniałam. Potem, jak o 11 wracałam z Galerii i przypomniałam sobie o przepowiedni Majów, stwierdziłam, że nadal żyję. I co? Żadnego, nawet najmniejszego znaku na niebie? :)

    OdpowiedzUsuń