wtorek, 20 listopada 2012

Pieniądze i "nic pewnego"

Dlaczego zdaniem, które muszę ostatnio wypowiadać najczęściej, jest: "Mam dość!"? Hmm, może po prostu dlatego, że mam takie życie, jakie mam, i muszę mieć wszystkiego dosyć. Po wczorajszym wzlocie myśli o stażu dziś się za to ganię, że "jak ja w ogóle mogłam tak pomyśleć! To się nie uda!". Przecież mi nic nie może się udać... Nie w tym życiu, nie z tym charakterem, nie w tym domu. Znowu dziś zaliczyłam sesję płaczu, to ostatnio mój jedyny sposób radzenia sobie z dołem czy beznadziejną sytuacją. Inaczej nie umiem. Żałosne.
Przyczyna tego wszystkiego? Zaczęło się prozaicznie...Wczoraj ojciec robił przelew za moje M&M'sy(tak, odważyłam się i je zamówiłam, wiem, że są już w drodze, bo dostałam potwierdzenie). Moja przesyłka kosztowała 39 zł, wiedziałam, że na koncie mam znacznie, znacznie więcej. Dziś zaglądam, a tu 22 złote! Okazało się, że ojciec przelał sobie z mojego konta na swoje 200 złotych, zupełnie bez mojej wiedzy i nie wiadomo na co. Zaraz awantura przez telefon(no bo co to, rządzi się moimi pieniędzmi?), zwłaszcza, że AKURAT WŁAŚNIE POTRZEBOWAŁAM TYCH PIENIĘDZY. Nawet nic mi o tym nie powiedział, o spytaniu o zgodę nie mówię. I jak tu mieć dobry humor, gdy wszyscy mnie wykorzystują i nic w tym życiu nie zależy ode mnie, nawet jeśli mnie dotyczy? No właśnie, nie da się.
Doszłam do wniosku, że mnie to już nic miłego w tym życiu nie spotyka. Tak, taka jest prawda. Mnie spotykają co najwyżej przykrości. Na rzeczy miłe liczyć nie mogę...
Przy okazji zaczęłam się dzisiaj zastanawiać, po co mi te studia i kto na nich jest. Koleżanka K. odbierała poprawiony tekst swojego podrozdziału pracy. To może miła dziewczyna, może poczciwa, ale zależy jej raczej na urodzie, plus nie grzeszy inteligencją. Gdyby na nasze studia były egzaminy wstępne, nie zdałaby ich. Odebrała i pokazuje mi: "Co ja mam tu tyle podkreśleń?". A miała, tekst był niebieski od długopisu promotora. Błąd ortograficzny, stylistyczny, jeden na drugim. I taki ktoś ma być magistrem? Ten system musi się w końcu zawalić.
Na koniec-miła scena. Wracam ze szkoły, mijam redakcję jednej z gazet spośród tych, w których mogłabym mieć staż. Akurat dwie panie stały w drzwiach, gadały z trzecią, widocznie na macierzyńskim, która wpadła pokazać malucha albo w odwiedziny. Drzwi były kusząco otwarte, mogłam tam z marszu wejść i zapytać, ale...przestraszyłam się? Chyba. W każdym razie nie weszłam, choć mnie korciło. W końcu te otwarte drzwi niemal mnie zapraszały... Może zrobię to w przyszłości, choć to nic pewnego. Jak to w moim życiu.

3 komentarze:

  1. po pierwsze: porozmawiaj z ojcem i ochrzań go solidnie ode mnie.
    po drugie: jutro idziesz do tej redakcji i się pytasz! TRZEBA DZIAŁAĆ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ale przecież tak nie może być. rozumiem 20 zł... ale nie 200...

    OdpowiedzUsuń
  3. masakra, Ci ojcowie... chciałabym obserwować Twojego bloga, ale nie wiem, gdzie...

    OdpowiedzUsuń