Czasami jestem taka naiwna,że aż zęby bolą.Często jest to moją wyłączną winą,czasami inni maczają w tym palce.Teraz to wina wyłącznie mamuśki.I niech nie tłumaczy jej migrena.
Spędziłam dobre 20 minut,klikając jak jakaś idiotka w wybrany sektor na stronie z biletami na GP.Tu zajęte.Tam zajęte.Obleciałam już cały stadion(tym klikaniem)i prawie straciłam nadzieję.Na 15000 miejsc(plus ileś tam stojących)wolnych było może z 30,w najdroższej strefie,gdzie jeden bilet kosztuje 500 złotych.Speedway ist mein Leben,Toruń is the love of my life,ale 500 zł to ja nie dam,o nie!A nie byłyby to jedyne wydatki,bo trzeba jeszcze przyjechać(a benzyna droga...),coś zjeść etc.Tysiaczek pękłby jak nic.A takim burżujem to ja nie jestem.Nie sprawdzałam właściwie tych stojących,ale nie ma po co.Nie mam zamiaru stać jak jakiś debil,tym bardziej,że będzie to październik i nie wiadomo przecież,jaka będzie pogoda.A może być naprawdę niefajna.
Na co ja właściwie liczyłam?Nie wiem.Wiadomo,że mimo spadku zainteresowania ludzi cyklem GP(w Europie)w Polsce zawsze walą na GP tłumy.Wiadomo,że Toruniem się jeszcze nie najedli i walą jak szaleni.Wiadomo,że 2 miesiące temu było 2,5 tys.free seats.No właśnie,BYŁO.A ja zaglądam w sierpniu i jestem wielce rozczarowana.Jakie to żałosne.
Oczywiście,gdyby moi "wspaniali" rodzice byli ludźmi z pieniędzmi(nie musiałoby to być ogólnie,wystarczyłoby jednorazowo wolne 500 PLN:)),kupiliby mi ten bilet,np.w ramach przedwczesnego prezentu urodzinowego(w końcu co to za różnica,6 czy 24 października),chcąc sprawić mi przyjemność.Albo nawet nie jako prezent,po prostu dla przyjemności,wiedząc,że mogłabym połączyć trzy namiętności naraz(Toruń+żużel+niektórzy ulubieni zawodnicy).Ale że nie są na tyle domyślni/empatyczni/nie mają tyle kasy,ojciec co najwyżej oferuje mi pójście do zaprzyjaźnionej knajpy,żeby obejrzeć w TV,bo oczywiście nie mam C+ w domu.Dziękuję,nasram na taką ofertę.
W ogóle,byłoby miło,gdyby starzy częściej myśleli o tym,jak uprzyjemnić mi życie,i realizowali to.Najczęściej jednak kończy się na gadaniu mamuśki,że "och,byłoby miło coś mi zorganizować,bo całe wakacje siedzę w domu,a i w roku akademickim tylko do szkoły i ze szkoły,no,ale brak pieniędzy,brak możliwości".Gadać to można dużo.Jakby chciała,to by się postarała.Ponoć dla chcącego nic trudnego.O tak.
I po co ja piszę ten post?Tylko się,cholera jasna,przygnębiłam.A gadanie ojca to już w ogóle było denne...Jak się,cholera,wkurzę,to zaraz zarezerwuję bilet za 500 i zaznaczę przelew z konta ojca.Ale by się zdziwił.Może taka terapia wstrząsowa nie byłaby taka zła?...Teraz,kiedy już tam byłam(prawie miałam palec na myszy,by kliknąć na opcję "zarezerwuj"),muszę się wycofać.Życie nie jest sprawiedliwe,oj,nie...
ooh, dobrze pamiętam jak polowałam na bilety na Ligę Światową w Spodku. ta walka z czasem, jeszcze szybkie umawianie się z koleżanką, boo jechałyśmy razem i kupowałam dwa bilety. wiem co to za adrenalina. wrrrrrr.... na szczęście wszystko się udało i widziałam moich siatkarzy na żywo <3
OdpowiedzUsuń