Speedway nie jest dobry dla mojego zdrowia psychicznego.Najpierw smuta toruńska,potem nerwy przez niemal trzy godziny SGP(ale było dobrze,przynajmniej w pierwszej czwórce,bo z tej czwórki trójka to ci,którym kibicowałam-wszyscy poza Kasprzakiem oczywiście).Jestem dumna z wygranej Holdera i 4.miejsca Lindgrena(choć na bieżąco w czasie GP to się wściekałam,że tylko 4.,zamiast się cieszyć,że w ogóle był w finale).Teraz GP skończone,a mi przybył nowy powód do frustracji.To chore.
Ten nowy powód też nosi nazwę Toruń,a konkretnie DZISIEJSZY MECZ.Najprawdopodobniej ostatni mecz sezonu dla Unibaksu,a mnie tam nie będzie...Znowu wzięłam udział w konkursie na bilety i znowu nie wygrałam.Przez cały sezon nie miałam szczęścia,mimo że wytrwale wysyłałam sms-y i maile na różne takie.I gdzie tu sprawiedliwość.
Jest mi tym bardziej przykro,że nie byłam w tym sezonie na ANI JEDNYM MECZU W TORUNIU.Mistrzostwa w żużlu na lodzie się nie liczą.W ogóle w tym sezonie byłam tylko na jednym meczu poza swoim miastem-w słynnym Lesznie.Niby zawsze to coś,ale ja jestem z tych,dla których szklanka jest do połowy pusta.A sezon niedługo się kończy(przynajmniej dla "moich" drużyn)i nie będzie okazji tego poprawić.
Do tego dobija mnie jeszcze słynny tekst ojca z Leszna,mówiący kategorycznie,że tamten wyjazd był OSTATNIM w tym sezonie,a był to czerwiec.Okrutnik z tego mojego starego.
Tak czy inaczej,Unibax pooglądam sobie dzisiaj tylko w TV.I jak tu mieć dobry humor?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz