Życie nie jest dla mnie łaskawe.Zawsze tak uważałam.Dzisiaj szczególnie.Nie dość,że nerwy przed jutrem,nie dość,że nerwy przed poniedziałkiem,nie dość,że w niedzielę nie jadę do Grudziądza ani Torunia(a chciałabym,należy mi się),to jeszcze ojciec.Trafił mi się taki egzemplarz,że pasjami mnie wkurza,i zbytnio żyje swoim życiem(tj.robi coś,nie zważając na mamuśkę i mnie).Czym wkurzył mnie dzisiaj?
Zaraz po wyjściu mamuśki z domu,ojczulek hyc za telefon i obdzwania znajomych.Usłyszałam tylko coś o koncercie i Jarocinie.Zastrzygłam uszami,ale on,jak zawsze w takich sytuacjach,mnie zbył.Potem niby powiedział,ale mam wrażenie,że przemilczał prawdę.Ale jeśli powiedział prawdę,to nie mam do czego schnąć.Pytanie tylko,dlaczego on może sobie konszachtować,a mojego głosu pt.:"Chcę jechać na koncert Kasabiana!"(27 lipca,Warszawa)nikt nie słucha?Taaak,mogę sobie jechać.Już pojechałam.Pieprzę taką rodzinną(nie)sprawiedliwość.Pieprzę zachowanie starego,tego egoisty.
A propos zachowania.Ojczulek pyta mnie:
-A u nas w mieście czegoś nie będzie?Kasabian nie przyjeżdża do naszego miasta?
Myślałam,że zemdleję ze śmiechu.Taaak,już przyjeżdża do takiej pipidówy jak nasza.Żal.pl,normalnie.Mam już dość ojca,zaliczenia i reszty.Jak z tym wszystkim nie zwariować?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz