No to sportowa sobota już za mną. Nie mogłam się zdecydować, czy oglądać skoki, czy żużel, więc oglądałam trochę tego i trochę tego:) Na szczęście, skoki skończyły się wcześniej, więc i tu, i tu zdążyłam na rozstrzygnięcia. Co do skoków, jestem zła, że wygrał Schlierenzauer-chyba każdy wie, że go nie lubię. Cieszy mnie za to miejsce Kranjca na podium. Nie od dziś jednak wiadomo, że jeden z moich ulubionych skoczków bardzo dobrym lotnikiem jest:), więc i ta pozycja nie powinna dziwić.
A żużel? No cóż. Wolałam wygraną Austrii od wygranej Rosji, ale nie udało się. Rosja pierwsza, Austria druga...Dobrze, że Szwecja ostatecznie była trzecia. How nice.
Słowa "how nice" padły dziś w moim domu jeszcze raz, później. Ojciec pojechał w moim imieniu do moich klientów ubezpieczeniowych, by odebrać od nich dokumenty dotyczące świadczenia z tytułu urodzenia się dziecka. Przyszedł do domu cały rozpromieniony i od razu wiedziałam, co się stało. Nie, nie urodził się klientom chłopiec, którego nazwali Adrian czy Fryderyk. Mają córkę imieniem...Ada. Tak, Ada, jak ja. Nie "Adrianna", "Adriana", "Adela" czy "Adelajda". Po prostu "Ada". Nadane córce imię umotywowali w taki oto sposób:
-No bo córka (czyli ja) tu była i taka sympatyczna...Potem zastanawialiśmy się, jak nazwać małą, przeglądaliśmy różne dokumenty i natknęliśmy się na pieczątkę z imieniem córki, i tak nas natchnęło.
How nice, how sweet! Oczywiście rodzice (moi) są dumni i zadowoleni. Ja...czuję się dziwnie. Zawsze i wszędzie byłam jedyną Adą, a teraz jest na tym świecie, w moim mieście, jeszcze jedna istota o tym imieniu. Mam nadzieję, że nie będzie miała w przyszłości takich problemów z tym imieniem, jak ja, i że nie zapyta rodziców, skąd do nich przyszło to imię. Odpowiedź mogłaby ją bowiem zdziwić...
Teraz wychodzi, że życie naprawdę bywa zaskakujące.
skoro to już sam koniec, to wcale mnie nie dziwi, choć podejrzewam, że w moich wykładowcach obudzi się chęć dowalenia nam po raz ostatni... no, ale przede mną do końca studiów jeszcze długa droga, wszystko się może zmienić, łącznie z samymi studiami.
OdpowiedzUsuńto dobrze że po koncercie jesteś utwierdzona w swoich uczuciach do ckod. nie ma nic gorszego niż to niespełnienie oczekiwań przez artystę...
fajna sprawa z imieniem!
jestem na trzecim roku (po sesji będę miała co świętować, jeśli oczywiście mi się wszystko uda) więc dokładnie teraz przypada połowa studiów. a studiuję architekturę, której nie polecam nikomu i nigdy...
UsuńSprawdź proszę e-maila...
OdpowiedzUsuńCześć! Ale dawno nie rozmawiałyśmy, przepraszam ,że tak dawno się nie odzywałam!:*
OdpowiedzUsuńkobieta kochająca sport, cóż za rzadkość :)
OdpowiedzUsuńciekawa inspiracja
OdpowiedzUsuńWybrałabym żużel. Skoki sa nudne:D
OdpowiedzUsuńFaktycznie, miła sprawa z tym imieniem. Niby taka drobnostka, ale w rzeczywistości wielka sprawa, straszni sympatyczna! To takie przyjemne, gdy inni nas chwalą i lubią:)
Okej, wyznacze na pewno!:) zawsze mam problem, kogo wyznaczyć, bo nie każdy to lubi:)
Imienne inspiracje są najlepsze, uwielbiam słuchać historii, dlaczego jest imię takie a nie inne :D Chociaż w moim przypadku nie ma ciekawej historii - siostra mi wybrała, bo jej się podobało XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Nie idziesz dobry tropem, bo jestem Magdaleną :D
UsuńUwielbiam Magdalenę, ale również Madzię i inne zdrobnienia :D Magdusią mogą nazywać mnie tylko wybrańcy :D
UsuńNo tak, a takie sytuacje potrafią trochę podnieść naszą samoocenę:)
OdpowiedzUsuńokej, więc będziesz moim namber łan do otagowania:D
jan ie cierpię ogladać skoków, dosłownie umieram :D ale rozumiem, że ktoś to lubi, np, moja mama się tym pasjonuje tez :d
OdpowiedzUsuńbo my jesteśmy dla siebie stworzone! :D
OdpowiedzUsuńoglądałam skoki i cieszyłam się z banana na twarzy Piotrka, on jest taki pocieszny <3
Ada ładne imię ale faktycznie, nadali je na totalnym spontanie :D
OdpowiedzUsuń