Na szczęście jest już piątkowe popołudnie/późny wieczór.Na zajęciach nie było tak źle:na MP poszliśmy na konferencję,zostaliśmy na niej też podczas SM.Konferencja skończyła się wcześniej,niż skończyłaby się SM,ale mieliśmy już wolne.Skorzystałam z tego i poszłam na obiad do innego niż nasza wspaniała uczelniana stołówka przybytku.Niestety,na takie dobre to mi to nie wyszło,bo z braku czasu i dostatecznej ilości hajsu wylądowałam na pizzy,której-uwierzcie mi-nie znoszę.Mówi się jednak trudno.
Tydzień szkolny zakończyłam zerwaniem się z epickich warsztatów "od rysunków".Skoro można nie byc dwa razy,a zajęcia są tylko do 16 lub 23 listopada,trzeba kiedyś wykorzystać te nieobecności:)A co tam.Dzisiaj jest ten jeden raz.
Schodzę jednak z tematu szkoły.Dziś nie on jest najważniejszy.Zły humor z wczoraj ustąpił na rzecz irytacji pt."Czy będzie dzisiaj ten pieprzony finał kosiarek czy nie?".Bo na Sportowych Faktach piszą,że pogoda znów niekorzystna,że może się nie odbyć(też mi nowość...:)).A na www Polsatu,w programie TV,próżno szukać finału EL:(Byłoby mi bardzo przykro.
Na szczęście zostają jeszcze inne,ostatnie akordy sezonu:jutro MMPPK,w niedzielę Łańcuch Herbowy i ZG-Toruń...Oby wszystko się odbylo,bo nie widzę jakoś rozgrywania w innym terminie(taaa,chyba w grudniu po południu:))...
Wracając do tytułu...tak.Jakoś się uspokoiłam,złości z wczoraj póki co mi przeszły.Jasne,pewnie niedługo wrócą,ale trzeba się cieszyć z ich nieobecności,bo to bardzo dobry stan...
piątek <3
OdpowiedzUsuń