Boże, czy to klątwa mojej rodziny i mojego nazwiska? Czy to ja sama w sobie przyciągam pecha? Sama już nie wiem, wiem jedno-mam już tego wszystkiego dość.
Odbyłam idiotyczną rozmowę z promotorem. Miałam mu przynieść pracę do ostatecznego przeczytania. Zaczął od pytania, czy mam stronę tytułową, którą musi podpisać, by móc zanieść do dziekanatu. Wtedy jeszcze był skłonny twierdzić, że mogę zanosić choćby jutro. Kiedy powiedziałam, że nie mam (problemy z netem, nie mogłam wydrukować), nagle zaczął twierdzić, że nie wie, czy ta moja praca ma sens, że to właściwie taki "referacik" i jak gdyby nigdy nic powiedział, że nie muszę się spieszyć, bo teraz to już tylko lipiec albo wrzesień. Rozumiecie to? To po to siedziałam teraz przez całe dnie przy kompie, odmówiłam sobie nawet niedzielnego żużla w moim mieście, żeby usłyszeć takie coś? Jakby mało mi było zmartwień. Jeszcze jutro ten egzamin...W ogóle, muszę iść przed szkołą do banku, by wreszcie za niego zapłacić...
Jestem smutna, zdruzgotana, przekonana, że jestem do niczego. Niepotrzebnie szłam na te studia, albo trzeba było zostać przy licencjacie. Widać nie każy może być magistrem, a na pewno nie ja.
Mam doła. Przeczytam książkę na jutro, napiszę tę recenzję, ale czuję, że i tak nie zdam, a wtedy to nie wiem, co zrobię. Może wreszcie poważę się na to, żeby ze sobą skończyć, bo po co to wszystko ciągnąć? Przecież jest do dupy.
A jeszcze dobiły mnie koleżanki-ta od wyprowadzki do Warszawy i jeszcze druga. K. zaczęła o tej swojej Warszawie, M.o tym, że załatwia sobie pracę w muzeum...Im to chociaż coś idzie, a mi? Co za beznadzieja.
Możecie mnie pocieszać, ale ja swoje wiem. I widzę wszystko, i teraźniejszość, i przyszłość, w coraz gorszych barwach. Zamiast prostować się, układać, jest jak zwykle coraz gorzej. To już ponad moje siły...
Wiem, że niektórzy wykładowcy potrafią być naprawdę bardzo niewyrozumiali (jeden z moich powiedział, że może nie być nas na zajęciach tylko raz i więcej nie usprawiedliwi, nie pozalicza, chyba żebyśmy umarli to wtedy...) i ręce opadają kiedy włożyliśmy w coś tyle swojego serca i czasu, ale lipiec czy wrzesień to także szansa, nie straciłaś jej w ogóle. Wiem, że to może teraz beznadziejnie brzmieć kiedy jesteś taka zdruzgotana, ale taka szansa zawsze lepsza niż żadna. A nuż się okaże, że może jednak da radę teraz?
OdpowiedzUsuńJa staję dopiero przed egzaminem licencjackim i też czuję, że teraz nie dam rady, ale chyba dołowanie się jest najgorsze.
Jak najbardziej możesz być magistrem! Zobaczysz, wspomnisz moje słowa jak będziesz mieć już dyplom i układać dalsze plany. Czasami życie lubi nam coś opóźnić, ale niekoniecznie zaraz odebrać.
Mnie się wydaje, że ja mam jakąś klątwę na kontakty towarzyskie czy sprawy sercowe bo nigdy mi się nie układa, nie układało i wszystkich tracę, czasem jestem tak samotna, że nie jedyne co mi przychodzi do głowy to spanie cały dzień bo wyjść nawet nie ma z kim, nawet psa straciłam.
Ale jakoś wszyscy dadzą sobie radę.
Trzymam kciuki i jestem pewna, że niedługo pochwalisz się nam tytułem magistra!
Jeżeli w takich barwach widzisz to co będzie jutro i jest dzisiaj, to zastanów się jak możesz temu zaradzić. Co chcesz robić po studiach i co będzie Ci do pracy jeszcze potrzebne. Przecież nie jesteś w impasie, musisz tylko poszukać innych możliwości.
OdpowiedzUsuńEgzamin z pewnością zdasz, a magistra obronisz nawet jeśli jeszcze trochę będziesz musiała na niego poczekać.
Nie wmawiaj sobie takich złych rzeczy, bo naprawdę będzie źle. Najważniejsze to mimo złych chwil podnieść się i iść dalej. Zobaczysz, będzie dobrze, tylko w to uwierz, ja za to trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńgłowa do góry! wiem, że łatwo to powiedzieć... ostatnio miałam podobną sytuację... nie na poziomie pracy licencjackiej, ale projektu baru - pani profesor go zatwierdziła, więc nie miałam nic do roboty... dopracowywałam tylko szczegóły, a ona nagle na koniec semestru wyjechała, że zaplecze jest za małe i wszystko trzeba zmienić o.O profesorom czasem odwala. trzymaj się, będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńwszystko będzie okej, ja będę trzymać kciuki za egzamin, no zobaczysz! :)
OdpowiedzUsuńwiesz, z jednej strony rozumiem cie ze jestes zla i niepotrzebnie promotor robil ci nadzieje ale z drugiej moglas poprosic kogos znajomego by ci wydrukowal te strone
OdpowiedzUsuńby promotor widzial ze faktycznie ci na tym zalezy