No i jest już po wyprawie do Torunia. Fajnie było, tylko krótko-moja paczka, z którą wracałam, musiała szybko wrócić do naszego miasta, bo jeszcze musieli stawić się w szkole. Ale co tam, Toruń nawet w pigułce jest cudowny, daje inną energię. I o to chodzi!
CSW...o dziwo, dzięki mojej pamięci (pamiętałam trasę z dworca jeszcze z zeszłego roku), trafiliśmy od razu-byłam trochę przewodniczką i mogłam poczuć się "ważna". W ubiegłym roku nie było tak łatwo, trzeba było pytać o drogę mnóstwo ludzi. Wystawy? Nie jestem fanką sztuki współczesnej, ale niektóre dzieła naprawdę mi się spodobały. Na przykład to, które składało się z różnych rzeczy codziennego użytku ze wzorem moro-były więc plastikowe czołgi, piórniki moro, a nawet pilniczki do paznokci o lekkim zabarwieniu militarnym...
Trochę śmieszyło mnie, że mnóstwo ludzi podniecało się możliwością zakupu "echte Thorner Lebkuchen" i jak pies Pawłowa pobiegło do sklepu, by zakupić je dla siebie/rodziny. No tak, zapomniałam, że niektórzy byli w Toruniu po raz pierwszy w życiu (dla mnie nie do pojęcia) lub po raz pierwszy od baaardzo dawna (takoż). OK, ja znam Toruń jak własną kieszeń, innych mogłoby zdziwić, że nie byłam jeszcze w Warszawie czy Krakowie (żałuję)...Grunt to zrozumienie, którego mi trochę zabrakło.
W ludzi w podróży i na miejscu wstąpił duch "pstryk, pstryk, pstryk" i ciągle robili sobie zdjęcia-a to przy Koperniku (ja byłam na tym etapie 9 lat temu), a to w innych miejscach, nawet w pociągu. Ja nie czułam tego samego, nienawidzę być na zdjęciach, zresztą nie chciałam wcinać się do zdjęć ludzi, których znam tak sobie (nie znam nawet imion niektórych z nich)...pełniłam zatem funkcję fotografa. Raz szło mi lepiej, a raz gorzej, bo wprawę mam średnią, ale za to było bardzo sympatycznie. I to jest najważniejsze.
Niestety, najbliższe dni-poza niedzielą i meczem w moim mieście-nie zapowiadają się ciekawie. "Nie chcem, ale muszem", jak powiedział onegdaj Lech W., zabrać się za to, na co nie mam ochoty. Życie w końcu to nie same przyjemności, nieprawdaż?...
pilniczki o lekkiem zabarwieniu militarnym - fajnie brzmi :P
OdpowiedzUsuńja kocham zdjecia, zarowno robic jak i pozowac
jak mozna nie lubic zdjec???
czyli moja znajomość z Rybą jest niebezpieczna xD
Zawisza i Polonia, a jeszcze się nie pozabijałyśmy :P
ja nie lubię zakupów, zwyczajnie szkoda mi kasy
ja się zawsze śmieję, że jesteśmy ponad podziałami :P
Usuńmnie zakupy w żaden sposób nie przekonują
nawet jakbym miała złotą kartę i mogłabym z niej korzystać aż do bólu to chyba by mi to nie przyniosło radości
Skąd ja to znam? Uczucie "przewodniczenia" i rozpierająca duma, która machinalnie wypina moją klatkę piersiową w przód. O tak, dla osoby, która ludzi się "rządzić" to coś pięknego!
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście faza "pstryk, pstryk" o której wspomniałaś w poście! Tak, w podróży zamieniam się w małego, japońskiego turystę, który koniecznie musi wszystko uwiecznić!
Ale my dawno nie gadałyśmy... Co u Ciebie?
OdpowiedzUsuńJa też najczęściej jestem fotografem!;) A Toruń ma coś w sobie.. :)
OdpowiedzUsuńdokładnie! wspaniale byłoby się spotkać!
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię być na zdjęciach, więc wolę robić zdjęcia innym :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pochwalisz się nam swoimi zdjęciami :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się udał wyjazd :) byłam w Toruniu raz i dawno ale mimo wszystko miło wspominam ten czas. Oczywiście pierniki, Kopernik itd lekko mi się zamazują w pamięci ale może uda mi się tam pojechać wkrótce:)
OdpowiedzUsuńwow ekstra, tez lubie byc przewodniczka :D a ten duch "pstryk pstryk" jest irytujacy, ja bym go nazwala duchem azjatyckim :D
OdpowiedzUsuńno tak, nie kazdy jest ekspertem od zuzlu, ale to na pewno ciekawszy temat niz pogoda :) choc rozmowa z laikiem moze byc meczaca.
strasznie lubię Toruń! A wręcz uwielbiam! Bardzo dobrze mi się kojarzy :)
OdpowiedzUsuńczekam na zdjęcia:)
OdpowiedzUsuń